Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Kuźmiuk dla Niezalezna.pl o raporcie C40 Cities: szaleńcza ideologia tworzona pod szczytnymi hasłami ochrony klimatu

W rozmowie z portalem Niezalezna.pl europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk potwierdził, że zapewne już od 1 stycznia 2035 r. nie będzie można rejestrować nowych samochodów spalinowych. Oczywiście – dodał europoseł - z wyjątkiem samochodów luksusowych! Polityk stwierdził jeszcze, iż gdyby w Parlamencie Europejskim pojawiły się głośne ostatnio postulaty przygotowane przez organizację dużych miast C40 Cities, to zapewne zostałyby przyjęte dużą przewagą głosów.

Jarosław Kruk, CC BY-SA 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0>, via Wikimedia Commons

Według najnowszych unijnych ustaleń 2034 rok to ostatni moment, w którym będzie można dokonać rejestracji samochodów spalinowych. Ale czy tak się naprawdę stanie? Nasze władze temu zaprzeczają! Na przykład pani minister Moskwa.

Na poziomie Parlamentu Europejskiego (PE) zostało to przegłosowane przez europejską socjaldemokrację, lewicę, Zielonych i liberałów. Choć spora część liberałów była przeciwna. Ale i tak nie starczyło głosów, żeby zablokować zakaz rejestracji samochodów spalinowych od 2035 roku. Decyzję w sprawie musi jeszcze podjąć Rada Europejska. Z tego, co się orientuję, polski rząd próbował w niej stworzyć mniejszość blokującą. Póki co nie udało się tego zrobić. Inaczej mówiąc: dziś większość rządów popiera wspomniane rozwiązania. Więc z dużym prawdopodobieństwem to prawo zostanie niedługo przyjęte oraz zacznie oficjalnie obowiązywać. I od 1 stycznia 2035 roku rzeczywiście nie będzie można rejestrować nowych samochodów z silnikami spalinowymi. Poza wyjątkami dla firm produkujących luksusowe samochody typu Lamborghini i tak dalej.

A można się spodziewać, że do tego czasu samochody elektryczne po prostu stanieją i staną się bardziej dostępne?

Tak, można. Ale mówiąc szczerze, uważam, że Europa jest absolutnie do takiego rozwiązania nie przygotowana. Oczywiście, jeżeli ono stanie się obowiązującym prawem, to zapewne wszystkie europejskie koncerny samochodowe zaczną się na ten rodzaj samochodów przestawiać. Wbrew pozorom, dla przemysłu jedenaście czy dwanaście lat nie są długim okresem. To przecież są decyzje strategiczne!

Tymczasem po pierwsze: nie ma przełomu, jeżeli chodzi o akumulatory do samochodów elektrycznych. W dalszym ciągu owe akumulatory są mało wydajne. W związku z tym samochody elektryczne mają nieduży zasięg.

Co więcej, rozwiązanie przyjęte przez Parlament Europejski dotyczy nie tylko samochodów osobowych, ale też dostawczych: do trzech i pół ton. Mówiąc szczerze, nie znam – póki co – samochodów dostawczych, które wyposażane by były w silniki elektryczne. Już nie mówię o samochodach ciężarowych. Bo do 2050 roku i te samochody miałyby być tylko elektryczne.

Po drugie, do produkcji samochodów elektrycznych potrzeba litu. Pierwiastka, który w ostatnich latach niesłychanie podrożał. Co więcej, nie jest go za dużo na świecie.

Więc istnieją poważne obawy o to, czy świat jest w stanie wyprodukować taką liczbę akumulatorów, która wystarczy chociażby dla unijnych samochodów osobowych.

Wreszcie po trzecie: póki co, nawet w najbardziej rozwiniętych krajach Europy Zachodniej infrastruktura do ładowania wystarczy na niewielką liczbę samochodów elektrycznych. I dlatego, jeżeli wszystkie samochody miałyby mieć taki charakter, to - moim zdaniem – wspomniana infrastruktura musiałaby być rozbudowana za naprawdę bardzo duże pieniądze, idące w miliardy euro.

Wszystko, co powiedziałem, dowodzi tego, że ostatnia decyzja Parlamentu Europejskiego jest skrajnie nieobliczalna. To po prostu decyzja ideologiczna, niepoparta żadnymi wyliczeniami, które by pokazywały, że od strony technicznej jesteśmy w stanie to zrobić. I co więcej, nie uderzyć w możliwość przemieszczania się ludzi i przewożenia towarów. Nieraz już w historii ludzkości ideologie zarządzały umysłami ludzi podejmujących decyzje. I dla świata to kończyło się źle. W tym przypadku może być bardzo podobnie.

Oczywiście, istnieje jeszcze możliwość, że przy innym składzie Parlamentu i Rady Europejskiej taka decyzja za parę lat może być zmieniona. Ale to już byłoby, że tak się wyrażę, prognozowanie.

Może więc jednak realia wygrają z ideologią i po prostu okaże się niemożliwe wprowadzenie w życie tego przepisu o samochodach elektrycznych?

Z tych powodów, które opisałem wyżej, prawdopodobnie trudno będzie wywiązać się z przyjętych zobowiązań. Choć jeżeli zapada decyzja i ona jest obowiązującym prawem, to szanujące się koncerny, będące przecież prywatnymi spółkami nastawionymi na zysk, muszą brać ją pod uwagę w koncepcji swojego rozwoju i podjąć określoną strategiczną decyzję. Koncerny więc na pewno przestawią się na produkcję samochodów elektrycznych. I zrezygnują z wytwarzania silników spalinowych. A wtedy trudno będzie ten proces technologicznie odwrócić.

Więc tego rodzaju decyzje mają swoje konsekwencje. Oczywiście konsumenci może chętnie by wrócili do niektórych samochodów z silnikami spalinowymi. Tylko w Europie one po prostu nie będą już produkowane.

Świat podobnych decyzji nie podejmuje. Stany Zjednoczone nie posuwają się tak radykalnie do przodu. Nie mówiąc już o innych krajach. Takich, jak Azja Południowo-Wschodnia, Chiny, Indie. Tam nie słyszymy, żeby tego rodzaju obostrzenia planowano wprowadzać.

O samochodach wspomina też słynny raport C40 Cities. Pewno Pan o nim słyszał?

Tak, słyszałem. W ostatnich dniach jest on niezwykle głośny. To jest – można powiedzieć – egzemplifikacja szaleńczej ideologii tworzonej pod szczytnymi hasłami ochrony klimatu. Choć można dyskutować o tym, czy człowiek naprawdę ma tak duży wpływ na klimat. Ale taka debata nie odbywa się. Bo jest w zasadzie zabroniona.

A raport C40 Cities jest bardzo konkretny. Dotyczy nie tylko samochodów, ale i całego naszego życia. Zasadniczej zmiany naszych upodobań kulinarnych. Też przemieszczania się i ubierania.

Można brutalnie powiedzieć, że model życia zaprezentowany w tym dokumencie jest konsekwentnie realizowany w Korei Północnej. Zobaczmy obrazki z tego kraju. Tam rzeczywiście nie ma samochodów. Ludzie na pewno nie przejadają się mięsem i nabiałem. Chodzą w mundurkach. Sądzę, że rocznie ze dwa egzemplarze tych mundurków im przysługują. Na pewno nie latają samolotami, bo jest to kraj zamknięty. Więc- w zasadzie - spełniają podstawowe założenia wyłożone we wspomnianym raporcie. Można by to pokazywać całemu światu i pytać jego mieszkańców o to, czy chcą tak żyć, jak ludzie w Korei Północnej.

A czy ta „Korea Północna” nie grozi zwłaszcza Europejczykom? Przecież pani europosłanka Sylwia Spurek stwierdza, że jest nam potrzebna stuprocentowa weganizacja…

Mówiąc szczerze, nie mam nic przeciwko temu, żeby pani Sylwia Spurek była stuprocentową weganką. Niespecjalnie mnie to obchodzi. Ale jeżeli pani Sylwia Spurek chciałaby prawnie narzucić mi swój sposób zachowania, swoją dietę, to będę protestował do „grobowej deski”. Mam nadzieję, że takich protestujących znajdzie się w Polsce i na świecie znacznie więcej.

Niech lewacy nie urządzają nam świata, bo już parę razy ich komunistyczna czy socjalistyczna ideologia zniszczyła życie wielu pokoleniom Polakom. I dlatego ich kolejna przymiarka do urządzenia nam życia jest naprawdę szokująca.

A czy „Zielony Ład” nie jest drogą do realizacji takich celów?

„Zielony Ład” nie jest tak radykalny. Oczywiście, można mieć wątpliwości co do wielu jego założeń. Ale w nim tak daleko idącego radykalizmu nie ma. Oczywiście, są rozwiązania, które docelowo do czegoś tam prowadzą. Ale one są rozłożone na dziesiątki lat. 

Tymczasem część rozwiązań z raportu C40 Cities ma wejść w życie do 2030 roku. A prezydent Trzaskowski mówił na swoim Campusie, że jeżeli Platforma doszłaby do władzy w Polsce, to nie tylko w Warszawie, ale i w Polsce postulaty C40 Cities byłyby zrealizowane szybciej. Więc są mocne siły polityczne, które jak najbardziej podpisują się pod tym programem. I jeszcze raz powtórzę: ja w tej sprawie będę protestował do „grobowej deski”. Mam też nadzieję, że znajdzie się wystarczająco dużo Polaków, żeby tego rodzaju szaleńców jednak nie dopuścić do władzy. Nie tylko w Europie, ale i w Polsce!

To są skrajne ideologie, które nie przejmują się skutkami, a chcą realizować swoje pomysły. Jeszcze raz powtórzę: parę razy ludzkość tak eksperymentowała i zawsze kończyło się to strasznie. 

A ilu – Pana zdaniem - europosłów myśli tak samo jak pani Spurek i chciałaby takie rozwiązania narzucić Europie?

„Samochody elektryczne” zostały w Parlamencie Europejskim przyjęte w relacji trzysta sześćdziesiąt ileś głosów "za" do dwustu kilkudziesięciu "przeciw". Wszystkie formacje polityczne poza Partią Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, Europejską Partią Ludową oraz Tożsamością i Demokracją głosowały za tymi rozwiązaniami. Gdyby w PE pojawiły się postulaty przygotowane przez organizację dużych miast C40 Cities, wynik pewnie byłby bardzo podobny.

Jest więc zagrożenie, że unijni „właściciele Europy” będą próbowali ograniczać nam produkcję mięsa, nabiału, ubrań?

Jeżeli owa ideologia rozwinie się, jeżeli jej zwolennicy będą mieli dużą przewagę w Parlamencie Europejskim, a w konsekwencji także w Komisji Europejskiej, czyli większość rządów będzie o takim charakterze, to oczywiście tak. Taką rewolucję mogą próbować wprowadzać.

Mam jednak nadzieję, że do ludzi powoli dociera, że to jest droga donikąd. Krajowe wybory parlamentarne we Włoszech, a wcześniej w Szwecji oraz w Czechach i za chwilę w Hiszpanii, pokazują, że poszczególne społeczeństwa jednak odrzucają rządy lewicowe czy liberalne. Skłaniają się ku konserwatywnej prawicy. Miejmy nadzieję, że także w Polsce na jesieni dostaniemy zgodę na trzecią kadencję.

W demokracjach o wielu sprawach decyduje kartka wyborcza. Więc miejmy nadzieję, iż społeczeństwa poszczególnych krajów nie dały się aż tak skrajnie ogłupić, aby uznać, że gdy będą zmieniać dwa komplety ubrań rocznie, to uratują klimat i Ziemię. To po prostu skrajnie głupia ideologia!

Widzi więc Pan jakąś nadzieję? Odruchy samoobrony społeczeństw?

Absolutnie tak! Cywilizowane społeczeństwa bronią się przed szaleństwem. Chociaż obrona jest trudna. Bo to szaleństwo wlewa się do umysłów ludzkich. Szczególnie młodych pokoleń. Młode pokolenia rzeczywiście są pod tym względem bardzo zideologizowane. Ale miejmy nadzieję, że gdy ci ludzie będą dojrzewali i patrzyli na kolejne skutki przyjętych już rozwiązań, to jednak będą się od nich odwracali. Ciągle mam nadzieję, że ludzie w większości są jednak racjonalni.

 



Źródło: niezalezna.pl

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Eryk Łażewski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo