
1 czerwca – starcie cywilizacji
Obecnie na świecie dzieją się wydarzenia z gatunku starć cywilizacyjnych – odwołując się do słynnego eseju, książki Huntingtona „Zderzenie cywilizacji”.
Obecnie na świecie dzieją się wydarzenia z gatunku starć cywilizacyjnych – odwołując się do słynnego eseju, książki Huntingtona „Zderzenie cywilizacji”.
Rzecz w tym, żebyśmy nie pozwolili na to, by Polska współczesna była Polską aparatczyków, władzy odbierającej nam suwerenność, godność i wolność. O to chodzi w tych wyborach.
Mija osiemdziesiąt jeden lat od chwili, gdy nad gruzami klasztoru na Monte Cassino załopotała biało-czerwona. Pierwszy w ruiny wszedł patrol 12. Pułku Ułanów Podolskich pod dowództwem ppor. Kazimierza Gurbiela. W środku jeszcze znajdowali się Niemcy, którzy w ciągu nocy z 17 na 18 maja w pośpiechu opuszczali swe stanowiska, woląc poddać się Anglikom niż Polakom. Z kolei żołnierze niemieckiej 1 Dywizji Spadochronowej wymykali się zaciskanego przez Polaków pierścienia wokół klasztoru ścieżką w stronę Piedimonte San Germano.
Wybór osoby na najważniejszy urząd w państwie wiąże się z tym, iż albo państwo to będzie się rządziło wartościami bliskimi nauce Kościoła, albo zostanie zsekularyzowane do imentu.
Czy Polska jeszcze w ogóle funkcjonuje jako kraj demokratyczny? Czy już tylko z przyzwyczajenia tak się o niej mówi?
Donald Tusk gra w sprawie europejskich zbrojeń w orkiestrze dyrygowanej przez von der Leyen.
Jak już się chałupa Kurasiowej spoliła, to nad popiołem staje kierownik i godo – dejcie mnie dalej zaufanie, bo co się poliło, to się spoliło, a my zrobimy rekonstrukcję chaty Kurasiowej. A wiecie po co? Zeby się spaliła jesce roz - pisze w felietonie dla niezalezna.pl Tomasz Łysiak.
Wizyta Karola Nawrockiego w Stanach Zjednoczonych słusznie przyciągnęła uwagę politycznych komentatorów w Polsce. A przecież poza wyborczym efektem „w kraju”, ta wizyty szefa IPN w USA ma też olbrzymie znaczenie dla tego, jak potoczą się polskie wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, gdzie zagłosuje Polonia.
Czasem aż żałość bierze, gdy się patrzy na wszystkie media lewej strony, jak próbują na wyścigi tłumaczyć wszystkie wpadki i problemy rządu Donalda Tuska. W swej gorliwości pędzą tak szybko, że niejednokrotnie przez to znajdują się w opałach: brednie, kłamstwa, manipulacje drukowane wersalikami, czy jak to się mówiło kiedyś „wołami”, trzeba już następnego dnia chować gdzieś na stronie entej dzienników czy tygodników.