Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Gender – ideologia państwowa III RP

Choć wzbudzi to niedowierzanie wielu osób, bo przecież nie jest u nas tak jak w Szwecji czy Holandii, to w postawionej w tytule tezie nie ma ani grama przesady.

Zbyszek Kaczmarek
Choć wzbudzi to niedowierzanie wielu osób, bo przecież nie jest u nas tak jak w Szwecji czy Holandii, to w postawionej w tytule tezie nie ma ani grama przesady. Choć pozornie wydaje się, że w Polsce jest jeszcze w miarę normalnie, genderyzm (wiara, że płeć jest zdeterminowana nie biologicznie, ale społecznie, więc jest kwestią naszego wyboru) niepostrzeżenie wkradł się tylnymi drzwiami i stał się obowiązującą ideologią instytucji III RP.

Ideologia gender jest kolejną po marksizmie-leninizmie lewicową aberracją, która tak jawnie i wyraźnie objawiła się w życiu społecznym, błyskawicznie roszcząc sobie prawa do zostania obowiązującą filozofią instytucji państwa polskiego. Roszczenia te na razie nie zostały w pełni zrealizowane, ale przecież nie od razu Kraków zbudowano. Jednak machina państwowa już od kilku lat pełną parą pracuje nad realizacją jasno określonego celu ustanowienia genderyzmu jako dogmatu w podejściu społecznym państwa.

Tryby lewicowej propagandy

W sukurs lewicy przychodzą tu narzucone przez Unię Europejską warunki brzegowe dopuszczalności różnych przedsięwzięć w ramach unijnych dotacji. Na przykład od kilku lat we wszystkich projektach realizowanych w Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki (PO KL) warunkiem sine qua non przyjęcia projektu jest zgodność z ideologią gender. Oczywiście o owej zgodności ktoś musi orzec. Aby ją badać, państwowi urzędnicy przechodzą kursy genderyzmu i czytają broszury takie jak „Zasada równości szans kobiet i mężczyzn w projektach PO KL". Wydało ją Ministerstwo Rozwoju Regionalnego w 2010 r. na podstawie publikacji z marca 2009 r. Biorąc pod uwagę uwarunkowania czasowe, można śmiało przyjąć, że już co najmniej pięć lat temu nakreślono cel oraz wiodącą ku niemu drogę. Tym celem jest zmiana relacji płci na poziomie systemowym na wszystkich poziomach polityki społecznej.

W materiałach propagandowych genderyzmu, z którymi zapoznają się urzędnicy, zwrot wektora postępu jest jednoznaczny. Kresem jest tu wspomniane całkowite przemeblowanie tradycyjnych ról płciowych, z finalną totalną równością płci. Ta rewolucja ma się dokonać na kilku etapach, począwszy od „projektów ślepych", „perspektyw równościowych" i wreszcie lewicowy raj, czyli „gender mainstreaming". Ten tajemniczy dla normalnego Polaka slang staje się zrozumiały, dopiero kiedy posłużymy się „słowniczkiem pojęć równościowych", który wyjaśnia znaczenia i precyzuje cele lewackiej batalii o wywrócenie świata do góry nogami.

Czym zatem jest „gender"? To płeć społeczno-kulturowa. „Jest zespołem cech, atrybutów, postaw, ról społecznych, a także oczekiwań społecznych, związanych z faktem bycia kobietą lub mężczyzną (w sensie biologicznym, fizjologicznym). Płeć biologiczna dotyczy anatomicznych różnic między ciałem kobiety i mężczyzny, z którymi się rodzimy. Płeć kulturowa kształtowana jest społecznie, »uczymy się« jej w procesie socjalizacji, edukacji, wychowania. Płeć kulturowa zmienia się w czasie i przestrzeni".

Orwellowska nowomowa

Pamiętajmy, że mamy tu do czynienia z materiałami propagandowymi państwa, które kieruje je do swoich urzędników! Ci dowiadują się dalej, czym jest wspomniany już „gender mainstreaming". Otóż kryje się za tym „uwzględnienie społecznego i kulturowego wymiaru płci we wszystkich dziedzinach życia oraz we wszystkich działaniach Unii Europejskiej, włączenie perspektywy gender do wszystkich aktywności realizowanych przez kraje członkowskie, we wszystkich wymiarach życia społecznego, ekonomicznego, politycznego, we wszystkich realizowanych projektach, bez względu na ich tematykę. Wszystkie realizowane polityki muszą być weryfikowane pod kątem zapewnienia równego dostępu i równego udziału obu płci".

Słowo „płeć" może być tutaj mylące dla osób zbytnio przywiązanych do archaicznej semantyki. Postępowy Europejczyk powinien jednak wiedzieć, że płeć mamy tu rozumieć po genderystowsku. Ów „mainstreaming" (ang. wprowadzenie do głównego nurtu) ma dotyczyć „społecznego i kulturowego wymiaru płci". Zrównanie praw dotyczy nie tylko mężczyzny i kobiety, ale także np. mężczyzny, który ogłosił się kobietą i przyjął taką rolę.

Mylące określenie „płci" to nie przypadek, ale przebiegła taktyka usypiająca czujność człowieka. Dziś ukrywa się pod tym pojęciem prawdziwy charakter genderyzmu, równocześnie oswajając urzędników z jego dalekosiężnymi celami. Na razie mówi się wyłącznie o równości kobiet i mężczyzn, co nie wzbudza niepokojów ani protestów. Skoro jednak płeć jest kwestią wyboru, a między płciami ma panować totalna równość, nietrudno się domyślić, że wkrótce urzędnicy indoktrynowani gender zaczną chociażby lobbować za obowiązkową równością dowolnych orientacji seksualnych.

Witajcie, pedofile!

Obawy te nie są wyimaginowane, o czym świadczy podtytuł wyżej wymienionej książki/podręcznika genderyzmu, którą raczą się za pieniądze podatników urzędnicy. Brzmi on ni mniej, ni więcej: „Od feminizmu do Queer Theory".

Książka przedstawia historię feminizmu jako wyzwolenia jednej płci spod ucisku „społeczeństwa patriarchalnego", prowadzącą do genderyzmu, który wyzwala człowieka z narzuconej przez społeczeństwo płci. Kulminację osiąga w tzw. queer theory, postulującej wyzwolenie wszelkich, choćby najdziwniejszych (ang. queer – dziwaczny) skłonności seksualnych z ucisku tradycyjnych norm moralnych i społecznych. W tym zakresie eschatologia genderystowska uderzająco przypomina marksistowsko-leninowską, w której walka o wyzwolenie klasy pracującej osiągała kulminację i spełnienie w komunizmie.

Szkolenia urzędników państwowych w tych obłędnych teoriach nie idą na marne i przekładają się na konkretne cegiełki w budowie nowego wspaniałego świata w Polsce. Przykładem jest artykuł obowiązującego, już uzgodnionego z genderyzmem kodeksu pracy, który mówi, że „jakakolwiek dyskryminacja w zatrudnieniu, […] ze względu na orientację seksualną […] jest niedopuszczalna".

Zapis ten oznacza, że jakiekolwiek obiekcje rodziców, żeby w przedszkolu lub w szkole nie pracowała z dziećmi osoba (także demonstracyjnie) homoseksualna, są niezgodne z prawem i rodzice muszą się z taką sytuacją pogodzić. A przecież homoseksualizm to tylko jedna z opcji homoseksualnych, a genderyzm znajduje swoją pełnię w queer theory. Kiedy więc w przedszkolach zaczną pracować pedofile?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Strzemecki
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo