Z "exposé" szefa MSZ Radosława Sikorskiego może być zadowolony Pekin. Gdy Chiny udzielają coraz większego poparcia machinie wojennej Rosji, Sikorski mówi, że "liczymy na większe zrozumienie Chin dla naszego sprzeciwu wobec współczesnego kolonializmu w wydaniu Putina" – komentuje dla portalu Niezależna.pl Hanna Shen, korespondentka mediów Strefy Wolnego Słowa (SWS) na Tajwanie. – Polska przez lata ostrzegała przed Rosją i miała rację. Dziś, gdy Putin toczy brutalną wojnę przeciwko Ukrainie, to nie my mamy prosić o zrozumienie naszej pozycji. Powinniśmy głośno mówić, że rosnąca pomoc Chin dla Rosji stanowi nie tylko coraz większe zagrożenie dla Ukrainy ale i dla Rzeczpospolitej – dodaje.
Szef MSZ stwierdził też, że nie chcemy wybierać między USA, "naszym najważniejszym gwarantem bezpieczeństwa", a Chinami, "istotnym partnerem handlowym". Tylko, że dziś nawet nie ma takiego wyboru. Chiny i Rosja zacieśniają relacje, by budować przeciwwagę dla Zachodu, by budować antyzachodni blok, który zachwieje fundamentami obecnego porządku międzynarodowego. "Nadchodzi zmiana, której nie było od 100 lat, i razem jesteśmy jej motorem” – te słowa na zakończenie swojej wizyty w Moskwie w marcu ub.r. skierował do Władimira Putina prezydent Chin Xi Jinping. Dziś sytuacja wygląda tak: mamy Waszyngton, który, tak, jest gwarantem naszego bezpieczeństwa i Pekin, który dziś jest gwarantem bezkarności Putina.
Relacji z Chinami nie można rozpatrywać tylko na poziomie gospodarczym. Ale nawet ten aspekt to dla nas dziś problem. Polska ma jeden z największych na świecie deficytów handlowych z Państwem Środka. "Exposé" Sikorskiego zapowiada kontynuację polityki wobec Chin rozpoczętej jeszcze za Bronisława Komorowskiego – “partnerstwa”, na którym zyskuje głównie jedna strona: KPCh. W jego rezultacie tylko wzmogły się działania chińskiej agentury w naszym kraju i zwiększał się nasz deficyt w handlu z ChRL. No i Pekin mógł cieszyć się, że ma "sojusznika na podwórku NATO".