Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

„Przełęcz ocalonych” wielkim powrotem Mela Gibsona? RECENZJA

Jak dobrze, że istnieje jeszcze taki Mel Gibson, który jak nikt inny potrafi przypomnieć, do czego służy, a przynajmniej powinno służyć kino.

Kadr z filmu „Przełęcz ocalonych” (mat.pras.)
Jak dobrze, że istnieje jeszcze taki Mel Gibson, który jak nikt inny potrafi przypomnieć, do czego służy, a przynajmniej powinno służyć kino. W jego opartej na faktach „Przełęczy ocalonych” znajdziemy bowiem wszystko: przelaną za ojczyznę krew, trud bycia outsiderem i miłość, która zawsze wygrywa, a nade wszystko wiarę czyniącą prawdziwe cuda. Znakomity powrót Gibsona za kamerę cieszy tym bardziej, że towarzyszy mu poprawa stanu zdrowia. Gwiazdor w ciągu ostatnich lat zmagał się z chorobą alkoholową i konsekwentnie pracował na opinię wielkiego przegranego.

Obdżektor to osoba, która z powodów światopoglądowych odmawia odbycia obowiązkowej służby wojskowej. Chrześcijański szeregowy Desmond Thomas Doss postanowił, że nigdy nikogo nie zabije, a idąc dalej – nigdy nawet nie dotknie broni. Jak zatem udało mu się zostać pierwszym w historii pacyfistą wyróżnionym Medalem Honoru, czyli najwyższym amerykańskim odznaczeniem wojskowym?

O tym właśnie opowiada wyreżyserowana przez Mela Gibsona po 10 latach przerwy „Przełęcz ocalonych” (ang. „Hacksaw Ridge”).

To bardzo inspirująca historia człowieka, który istniał naprawdę

– powiedział Gibson w dniu premiery filmu.

Na 54. stronie scenariusza zacząłem płakać. Naprawdę mnie to dotknęło

– wyznał reżyser.

I rzeczywiście – tak wzruszająca, a do tego prawdziwa historia, w której jest miejsce na wojnę, miłość, a nade wszystko wierność własnym przekonaniom - to doskonały materiał na kinowy przebój. Jednak tym, co zdaje się decydować o sukcesie filmu jest to, że w rękach Mela Gibsona stał się kolejnym po „Pasji” osobistym świadectwem wiary reżysera, który od lat zmaga się ze skutkami własnego alkoholizmu. Twórca spytany przez dziennikarzy o swój powrót za kamerę, zaskoczył ich szczerym wyznaniem: - Myślę, że wydobrzałem. Trzeźwość pomogła mi wszystko przewartościować. Uwierzcie mi, alkohol w niczym nie pomaga.

Pomaga natomiast wiara, co widać zarówno na przykładzie samego Gibsona, jak i bohatera jego filmowej opowieści. Szeregowy sanitariusz Doss (w którego rolę wcielił się znany m.in. z „The Social Network” Andrew Garfield), początkowo pogardzany przez kolegów z wojska i posądzany o zwyczajne tchórzostwo, ratując życie współtowarzyszy na froncie wojny na Pacyfiku, nieoczekiwanie przechodzi drogę „od zera do bohatera”, stając się przykładem męstwa i odwagi. Ktoś może powiedzieć, że to nic nowego - ot sympatyczna amerykańska opowiastka z happy endem. Sęk w tym, że zarówno świadomość tego, że ukazane w „Przełęczy ocalonych” wydarzenia są prawdą, jak i doskonała ich interpretacja Gibsona złożyły się na dzieło, wobec którego nie sposób przejść obojętnie. Tym co w tej historii ujmuje najbardziej jest szacunek do życia, jako wartości kardynalnej – obserwując heroiczne zmagania bezbronnego (dosłownie) sanitariusza dźwigającego na własnych barkach żołnierzy z pourywanymi nogami trudno nie pochylić się głębiej nad tym niezwykłym darem. Darem, który nawet w czasie pokoju bywa poważnie zagrożony – czego przykładów nie trzeba szukać daleko, wystarczy przypomnieć sobie nie tak dawne protesty kobiet na ulicach polskich miast.

„Przełęcz ocalonych” to kino kompletne – od scenariusza filmu, który pomimo ponad dwóch godzin czasu trwania ani przez moment nie nuży, przez zdjęcia pokazujące z mikroskopową niemal precyzją dramat wojny, klimatyczną ścieżkę dźwiękową i niepowtarzalne poczucie humoru Gibsona aż po końcowy efekt katharsis, jaki przynosi pełne nadziei przesłanie. Dobrze, że jest taki Mel Gibson, który potrafi przypomnieć widzowi, czemu ma służyć sztuka filmowa. Aha, obraz koniecznie należy zobaczyć w dobrym, nowoczesnym kinie – tak wspaniałej symfonii dudniących czołgów, świszczących w powietrzu kul i syczących granatów nie słyszałam od dawna. Chapeau bas!

Film wejdzie do kin w piątek za tydzień, 4 listopada.

CZYTAJ WIĘCEJ: Mel Gibson w dniu premiery swojego nowego filmu: Trzeźwość pomogła mi wszystko przewartościować

 



Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Polska Codziennie

 

#Pasja #Okinawa #Andrew Garfield #Przełęcz Ocalonych #Mel Gibson

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Jakoniuk
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo