Tajemnice sędziego, agenta Łukaszenki » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

Tak Nowa Huta walczyła o krzyż

Obrona krzyża w nowej dzielnicy Krakowa, utworzonej przez władzę ludową, która w ramach laicyzacji nie zaplanowała tam żadnego kościoła, przeszła do historii, ale dla wielu współczesnych była początkiem drogi do katolickiego społeczeństwa obywatelskiego.

27 kwietnia 1960 r. komuniści postanowili usunąć krzyż z osiedla Teatralnego w Nowej Hucie. Znajdował się on w miejscu, w którym miał powstać kościół – jego budowa została obiecana przez I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę delegacji nowohuckiej parafii. Symboliczne było to, że świątynia miała powstać na skrzyżowaniu ulic Karola Marksa i sowieckiego poety Władimira Majakowskiego.

Komunistyczni planiści budowali Nową Hutę w kontrze do tradycyjnego, konserwatywnego, królewskiego miasta Krakowa. Dawna polska stolica była dla nich swoistym siedliskiem reakcji, co dowodnie pokazały choćby starcia z milicją i UB, wspieranymi przez żołnierzy sowieckich 3 maja 1946 r., w czasie spontanicznych obchodów rocznicy uchwalenia pierwszej w Europie i drugiej na świecie konstytucji. 

Komunizm kontra Kościół

Zanim jednak ludzie zaczęli spontanicznie bronić krzyża, mieszkańcy Nowej Huty walczyli o powstanie kościoła. Do władz wysłano dwie petycje. Pierwszą podpisało siedem tysięcy ludzi, a drugą dwanaście tysięcy. Powołano Komitet Budowy Kościoła i rozpoczęto zbieranie składek – później zostały w całości zarekwirowane przez komunistów. I właśnie wtedy postawiono – w miejscu planowanej budowy kościoła – duży drewniany krzyż. Komuniści kontratakowali: w październiku 1959 r. cofnęli pozwolenie na budowę, a zaraz potem oskarżono Społeczny Komitet Budowy Kościoła o… zagarnięcie gruntów pod budowę świątyni. Władze poinformowały listownie krakowską kurię, że zamiast kościoła powstanie w tym miejscu szkoła. Na to pismo odpowiedział osobiście biskup krakowski Karol Wojtyła, który osiemnaście i pół roku później zostanie papieżem. Przyszły Ojciec Święty stwierdził, że nowohucki krzyż stał się obiektem kultu i jego zburzenie obrazi uczucia wiernych, ale także będzie złamaniem prawa kanonicznego.

Aparat państwa przeciwko katolikom

Komitet miejski PZPR przy poparciu Dzielnicowej Rady Narodowej podjął ostateczną decyzję o usunięciu krzyża. Ten „wyrok” postanowiono zrealizować w godzinach porannych 27 kwietnia. Jednak wysłana w tym celu ekipa musiała wycofać się na skutek protestu mieszkańców. Krzyż obstawiono, aby uniemożliwić jego demontaż. Po dwóch i pół godzinie, według być może zaniżonych danych Milicji Obywatelskiej, krzyża pilnowało już tysiąc osób – mimo że był to dzień powszedni. Przybyli śpiewali pieśni, zarówno patriotyczne, jak i religijne. W międzyczasie przybywali kolejni funkcjonariusze milicji, ZOMO i UB. Około godz. 14 wydano rozkaz rozproszenia tłumu przy pomocy gazu łzawiącego i pałek. Tymczasem w Hucie imienia Lenina zakończyła pracę pierwsza zmiana i sporo hutników natychmiast dołączyło do protestujących. Na ulicach stawiano barykady z ławek. Doszło do walk ulicznych, które rozlały się poza osiedle Teatralne. ZOMO musiało wycofać armatkę wodną. Żeby uniemożliwić wsparcie dla manifestantów ze strony mieszkańców Krakowa, odłączono prąd, przez co przestały jeździć tramwaje. Wyłączono również w całej dzielnicy światło i zablokowano drogi. Manifestanci zaatakowali siedzibę Rady Narodowej. Władza kontratakowała: komuniści wezwali do pomocy wojsko, a także zarządzili alarm dla wszystkich 12 komend w Krakowie. Milicja i SB przeprowadziły masowe łapanki. Przeszukiwano bramy, piwnice, strychy i klatki schodowe. Zaczęto strzelać do uciekających manifestantów. W odpowiedzi przewrócono i podpalono samochód MO, ale też zaatakowano strażaków gaszących płonący budynek komunistycznego pseudosamorządu. Ściągnięto również milicję z Rzeszowa, Katowic, Kielc i Tarnowa. Jednocześnie mieszkańcy spontanicznie zaaranżowali pomoc dla uczestników starć: poszukiwanych ukrywano w mieszkaniach, opatrywano rannych, także dzięki zrzucanym z okien opatrunkom. 

Wtedy, dopiero po około piętnastu godzinach, ZOMO opanowało Nową Hutę. Tymczasem około północy znowu wokół krzyża zebrał się blisko pięciotysięczny tłum. Został rozproszony przez MO. Następnie przez całą noc dokonywano zatrzymań osób podejrzewanych o udział w starciach. Mimo to przez kolejne dni odbywały się pod krzyżem manifestacje. Nigdy nie ustalono liczby ofiar. Wiadomo, że były wypadki śmiertelne wśród manifestantów. Według danych MO 15 milicjantów zostało ciężko rannych, a 180 poturbowanych. W godzinach wieczornych protest tłumiło aż pół tysiąca funkcjonariuszy. Aresztowano aż 500 osób, z czego 50 z nich było nastolatkami. 87 osób zostało ukaranych wyrokami więzienia, a 119 grzywnami. Nie ma statystyk dotyczących przypadków wyrzucania z pracy, ale wiadomo, że było ich bardzo wiele. Prawdopodobnie setki manifestantów zostało rannych, ale większość z nich, bojąc się konsekwencji ze strony aparatu represji, nie zgłosiła się do szpitali.

Charakterystyczne, że represjonowano nie tylko uczestników starć, lecz także tych, którzy „tylko” opatrywali rannych albo robili zdjęcia. Cenzura starannie założyła knebel na wszelkie informacje o ofiarach demonstracji. Po kilkunastu dniach do Nowej Huty przyjechał z gospodarską wizytą pierwszy sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka. W trakcie przemówienia w Hucie im. Lenina mówił coś o „resztkach antyspołecznych szumowin, które dały o sobie znać w gorszących, chuligańskich ekscesach”. Podobno też miał powiedzieć: „To cały kraj wypruwa sobie żyły, a wy urządzacie zamieszki i chcecie budować kościoły”. Demonstrantów odwiedził krakowski ksiądz biskup Karol Wojtyła.

Tylko pod krzyżem Polska jest Polską

Mimo znaczących ofiar nowohucki krzyż pozostał na swoim miejscu. Upłynęły przeszło trzy dekady od tych wydarzeń. W trzydziestą pierwszą rocznicę wypadków w Nowej Hucie, akurat w rocznicę walki o krzyż 27 kwietnia 1991 r., zmieniono nazwę ulicy Włodzimierza Majakowskiego na Obrońców Krzyża. Z kolei ulica Marksa stała się po prostu Ludźmierską.

Mieszkańcy Nowej Huty mieli poczucie pewnego sukcesu: krzyż jak był – tak jest. Komuniści pokazali, że pod społeczną presją potrafią się ugiąć. Z czasem uznano, że to, co 64 lata temu zdarzyło się w Nowej Hucie, jest kolejnym etapem walki o wolność religijną i wolność manifestowania swoich poglądów, a więc walki o polską wolność.
Dziś uczestnicy tych wydarzeń są już sędziwymi czy bardzo sędziwymi ludźmi. Zawdzięczamy im wiele. A słowa Adama Mickiewicza: „Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem” nabrały nowego, szczególnego znaczenia.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Ryszard Czarnecki
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo