Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Czerwony czepek załóż komuchu na łepek, czyli bomba z gazem rozweselającym. Salwy śmiechu w kinie

Robili sobie żarty z prominentnych działaczy SLD, PO, esbeckich biznesmenów czy kasty sędziowskiej. O francuskich jajach Naszości mówił cały świat, a Putin dostawał szału, gdy w 2000 r. wdarli się do konsulatu Rosji, zdjęli flagę rosyjską z masztu i wciągnęli tam flagę Czeczenii. Film Magdy Piejko pt. „Naszość – tylko dla nienormalnych” o ekipie Piotra Lisiewicza jest jak bomba z gazem rozweselającym. Podczas jego piątkowej premiery warszawskie kino Luna pękało w szwach od tłumów i… niekończących się wybuchów śmiechu.

Piotr Lisiewicz oskarżony o to, że wprowadził policjanta w błąd podając się za Lenina wnoszony do sądu w szklanej trumnie z mauzoleum. Naprzeciwko – antyterroryści.
Telewizja_Republika

Czerwony czepek nałóż komuchu na łepek”, „1 maja dzień samuraja”, „Bronek, tyś najpiękniejszy z całej WSI”, „Nie ma miłości bez pozbawienia wolności”, „Hej sędzino, chodź na wino”, „Jeleń w garniturze jest mniej awanturujący się” – to tylko kilka z haseł towarzyszących happeningom Naszości. Założona w Poznaniu Akcja Alternatywna Naszość była spadkobierczynią słynnej wrocławskiej Pomarańczowej Alternatywy, w absurdalny sposób ośmieszającej realia późnego PRL. Swoje akcje organizowała w latach 1995–2012. Liderem grupy był Piotr Lisiewicz alias Lenin, a opowiadają o niej ówcześni buntownicy z bardzo różniących się od siebie światów – Filip Rdesiński, szef bojówki kibiców Lecha Poznań Uszol, jeden z liderów anarchistów ze skłotu Rozbrat Sanczo i raper Kaczmi z zespołu Nagły Atak Spawacza.

W filmie Magdaleny Piejko można zobaczyć najważniejsze happeningi Naszości, historię kilkunastu lat jej działalności. – To był swoisty i uroczy brak zgody na rzeczywistość. Na to, że w Polsce nie układało się tak, jak powinno. Jedni kładli uszy po sobie, a inni kontestowali to z wyjątkowym wdziękiem, pomysłem i dużym poczuciem humoru. Ten film ogląda się nie jak film dokumentalny, tylko jak jeden wielki happening – powiedział „Codziennej” producent Robert Kaczmarek tuż przed premierą. Jego słowa szybko potwierdzili licznie zebrani na pokazie widzowie, którzy w trakcie projekcji niemal non stop zrywali boki ze śmiechu.

Kilku uczestników premiery spytaliśmy o wrażenia po filmie. Oto, co nam powiedzieli:

  • Oskar Szafarowicz:

To cudowna produkcja. Pokazuje prawdziwą fantazję, inteligentną brawurę, którą można było wyrażać swoje wolnościowe poglądy w sposób błyskotliwy, a jednocześnie pokazuje wewnętrzny, szczery bunt. Oby jak najwięcej młodych ludzi zobaczyło ten film i oby tchnął ich do tego, by szli nonkonformistyczną drogą zdrowego buntu opartego na wartościach.

  • Anita Gargas:

To film bardzo potrzebny. Być może uporządkuje coś w głowach młodych ludzi, którzy w tej chwili mają sieczkę zafundowaną przez lewackie media.
Wujek Samo Zło: Bardzo mi się podobał ten film. Szczególnie momenty, gdy Lenin był w akwarium, ale też miny policjantów albo miny pani sędzi. Warto zobaczyć, jak wyglądała Polska 20 lat temu. Dlaczego młodzi ludzie stąd uciekali? Emigrowali za chlebem, ale i za normalnością. Ten film to taka podróż sentymentalna dla pokolenia 40- czy 50-latków. Polecam też młodszej części publiczności, bo żeby zrozumieć teraźniejszość, trzeba zrozumieć przeszłość.

  • Jan Ruman, redaktor naczelny Biuletynu IPN:

Pamiętam Naszość z tamtych lat i cieszę się, że ona przetrwała w tym filmie. Młodzi ludzie będą mogli zobaczyć, że walka z komuną to nie była tylko poważna, siermiężna, bardzo trudna walka, ale że były też takie jaja jak tutaj. Że można sobie było kpić z komuny, bo komunę można zabić śmiechem.

  • Arkadiusz Gołębiewski, twórca Festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”:

Już po raz trzeci oglądam ten film i za każdym razem go od nowa odbieram. Przypominam sobie lata 90. i dwutysięczne, ten okres, gdy próbowaliśmy zmagać się z patologiami III RP. W tym dokumencie widać, jaka jest siła inteligencji, takiego soft power, jak w sposób subtelny można nawiązać komunikację z szerszym odbiorcą. Naszość ze swoimi inicjatywami zjednała sobie środowiska, które w większości były pozostawione same sobie. Znaleziono język komunikacji, żeby wyrazić bolączki tamtego czasu. Trzeba pamiętać, że komuna się nie skończyła w latach 80. Ta kontynuacja PRL trwała, jest i pewnie będzie. Ale była też grupka szaleńców, którzy rzeczywiście poświęcili kawałek swojego życia, aby swój sprzeciw wykrzyczeć, opowiadając się za światem wartości.

  • Ludwika Ogorzelec:

To doskonała produkcja. O Naszości słyszałam, ale nie miałam okazji poznać jej akcji w detalach, bo mieszkałam poza Polską. Wywodzę się za to z Pomarańczowej Alternatywy, przyjaźnię się z Majorem. Bardzo dobrze, że ten film powstał, bo tego typu zjawiska idą w zapomnienie.

  • Janusz Janowski, dyrektor Zachęty:

To film ukazujący środowisko niezwykłych ludzi, którzy potrafili stworzyć realny oddolny ruch społeczny – nie taki, jakie teraz widzimy sponsorowane przez Sorosa czy inne potężne podmioty finansowe. Była to na wskroś niezależna grupa osób, która walczyła o prawdę, o oczyszczenie naszego życia politycznego. Cennym elementem filmu jest to, że udowadnia on, jak bardzo błyskotliwy był to ruch, jak niezwykle inteligentni ludzie go organizowali. Uważam, że każdy powinien obejrzeć ten dokument, szczególnie młodzi, aby mogli się przekonać, że nie tylko można kanalizować swoje przeróżne emocje, również te buńczuczne, młodzieńcze, lecz także że można to robić z taką klasą i z takim smakiem artystycznym.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Anna Krajkowska
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo