Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Akcja „zniszczyć Pawłowicz”

To, czym lewacy usiłują zastąpić normalną, pluralistyczną debatę publiczną, wzbudza coraz większe przerażenie. Wręcz woła o pomstę do nieba. Agresywne ataki na ludzi o poglądach nielewackich, próba zakazania rozmowy o faktach i wreszcie ordynarne kła

To, czym lewacy usiłują zastąpić normalną, pluralistyczną debatę publiczną, wzbudza coraz większe przerażenie. Wręcz woła o pomstę do nieba. Agresywne ataki na ludzi o poglądach nielewackich, próba zakazania rozmowy o faktach i wreszcie ordynarne kłamstwa – te wszystkie elementy mogliśmy zaobserwować podczas próby zniszczenia Krystyny Pawłowicz.

Zacznijmy – a niestety w medialnym świecie, który nas otacza, jest to niezbędne – od przypomnienia podstawowych faktów. Profesor Krystyna Pawłowicz wystąpiła w trakcie debaty nad związkami partnerskimi i przedstawiła ostro i jednoznacznie swoje poglądy na ich temat. Forma jej wypowiedzi jednym się podobała, innym nie (tak jak jednych zachwyca urok osobisty Anny Grodzkiej, a innych nie za bardzo), natomiast treści, jakie zawierała wypowiedź prof. Pawłowicz, były zupełnie niekontrowersyjne. Zdania, które padły podczas debaty, były wyrażeniem opinii, z którą zgadza się np. Kościół katolicki.
Za Pawłowicz wzięły się liberalne media i zaczęła się jatka. Prostą opinię, że związki partnerskie osób tej samej płci są jałowe, w przekazie medialnym przedstawiono w taki sposób, jakoby prof. Pawłowicz uważała, że osoby homoseksualne są jałowe i bezproduktywne. Jedną wypowiedź dzieli od drugiej przepaść znaczeniowa i nawet dziennikarze mediów elektronicznych, których mózgi zostały wyprane przez obcowanie z Moniką Olejnik czy Jackiem Żakowskim, powinni byli to zauważyć. I zapewne zauważyli, ale jako że przeszkadzało im to w zorganizowaniu nagonki, zlekceważyli fakty i zajęli się insynuacjami.

Szukanie faszystów
Dalej poszło już z górki. Najpierw internauci (nie bez szczucia choćby ze strony wspomnianej Moniki Olejnik) założyli stronę „poszukujących męża” dla posłanki, później w sieci pojawiły się setki memów, następnie Andrzej Rozenek napisał do pracodawcy pani profesor, domagając się jej zwolnienia z pracy (rektor krótko i treściwie odpowiedział, że pismo od posła wyrzuci do kosza), a na koniec Janusz Palikot uznał, że Krystyna Pawłowicz i Mariusz Błaszczak (dlaczego on dostał się do tej grupy, trudno zgadnąć, bo jego wypowiedzi były maksymalnie beztreściowe, choć trzeba przyznać, że ciepłe dla partyjnej koleżanki) są faszystami (tu padło nazwisko Himmlera), którym trzeba uniemożliwić pełnienie funkcji publicznych.
Polowanie z nagonką na tym jednak się nie skończyło. Mniej więcej w tym samym czasie „Gazeta Wyborcza” znalazła nagranie, w którym posłanka kwestionuje kobiecy wdzięk i urok Anny Grodzkiej, a nawet prawo do określania się przez tego polityka Ruchu Palikota mianem kobiety. Niby nic w tym zaskakującego, bo tylko w państwie orwellowskim można zakazać mówienia o faktach, a jednak okazało się, że także te wypowiedzi Pawłowicz uznano za skandaliczne. Grupa naukowców (z Magdaleną Środą, Marcinem Królem i kilkoma jeszcze innymi tuzami lewackich ideologii) potępiła prof. Pawłowicz, uznając, że jej postawa przypomina im przedwojenny antysemityzm.
I tak dotarliśmy do domu. Znów – jak za starych, dobrych komunistycznych czasów – każdego przeciwnika „postępu” określa się mianem „faszysty” i wzywa do zrobienia z nim porządku. Od lat 30. XX w. nic się nie zmieniło. Nadal każdy, kto ma poglądy polityczne inne niż lewicowe, zostaje okrzyknięty faszystą. A jeśli do tego, nie daj Boże, mówi o tych poglądach w sposób otwarty i bezkompromisowy, wówczas staje się wrogiem publicznym, którym pomiatać można zupełnie bezkarnie. I to właśnie przytrafiło się Krystynie Pawłowicz.

Zastraszyć konserwatystów
Cała akcja nie miała jednak na celu wyłącznie upokorzenia posłanki Pawłowicz. Celem tej nagonki było doprowadzenie do sytuacji, w której konserwatyści czy katolicy zaczną obawiać się jasnego wyrażania swoich poglądów i nie będą już mieli dość odwagi, by mówić o faktach (np. w odniesieniu do pewnego ojca pewnego mężczyzny, który teraz twierdzi, że jest kobietą).
Proces zamykania ust konserwatystom zaczął się wcześniej. Wysyłano do sądów pozwy przeciw wielu ludziom, którzy mieli i nadal mają odwagę mówić prawdę. I kiedy, poza nielicznymi wyjątkami, okazało się, że te osoby (choćby Joanna Najfeld) zostają pozostawione same sobie, lewica przeszła do ataku i zaczęła medialnie linczować konserwatystów.
Mainstreamowi już przestało wystarczać określanie prawicy mianem „nieudaczników”, „oszołomów”, nie wystarcza mu już spychanie jej do getta drugiego obiegu (znamienne, że powoli staje się on większy od głównego nurtu), teraz chcą nam, prawicy, odebrać głos w ogóle. Zastraszanie, listy z wezwaniem do zwolnienia z pracy, próby sądowego zamykania ust, kolejne procesy i wreszcie zupełnie otwarte stygmatyzowanie i obrażanie ludzi o innych poglądach – to dzień powszedni. Na razie nie przynosi to efektów, ale jeśli nic się nie zmieni, w końcu jakiś konserwatysta zostanie zwolniony z pracy, bo zażyczy sobie tego Jacek Rozenek albo Magdalena Środa.

Obudź się, Polsko!
I jeśli nadal będziemy tolerowali tę nagonkę, jeśli na wypowiedzi Palikota porównujące polityków PiS‑u do Himmlera nie odpowiemy pozwami sądowymi, jeśli nie zabierze w końcu głosu episkopat, który jak dotąd we wszystkich tych sprawach niemal milczy, to trzeba sobie powiedzieć jasno, że przegramy. Lincze medialne będą coraz częstsze, konserwatyści będą niszczeni, a debata publiczna będzie się coraz mocniej przesuwała w lewo. I wreszcie zabraknie odważnych, którzy zdobędą się na odwagę, by mówić i głosować tak, jak myślą, a nie tak, jak wymaga od nich liberalne magisterium medialne.
Moralna milcząca większość (a nie mam wątpliwości, że wciąż jest nas więcej, choć obawiamy się ujawnienia) musi zacząć działać. Dość już zakazywania mówienia prawdy, dość określania zwykłego stwierdzania faktów jako atak, dość wreszcie fałszowania przekazu przez media liberalne. Musimy zacząć działać za pośrednictwem koalicji na rzecz rodziny (najwyższy czas ją powołać), Ligi przeciwko Zniesławianiu Katolików, i dziesiątków innych organizacji. Lewacy muszą zobaczyć, że czas, gdy katolików czy konserwatystów można było obrażać bezkarnie, dobiegł końca. Jeśli nie przeciwstawimy się temu, przegramy, i to szybciej, niż się spodziewamy.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz P. Terlikowski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo