Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

„My za Polskę naszą i za sławę naszą – wojujemy was!”

Szwoleżerowie, czyli lekkokonni, lekka kawaleria. Nazwa ta powstała z połączenia francuskich słów „chevau-léger”, od „cheval” – koń i „léger” – lekki.

Szwoleżerowie, czyli lekkokonni, lekka kawaleria. Nazwa ta powstała z połączenia francuskich słów „chevau-léger”, od „cheval” – koń i „léger” – lekki. Po cyklu artykułów o polskich ułanach, jakie opublikowałem na łamach „Codziennej”, nadszedł czas na naszych szwoleżerów.

Polscy szwoleżerowie zapisali się w historii zwycięską szarżą pod Somosierrą (1808 r.), która otworzyła Napoleonowi drogę na Madryt. Wykazali się niebywałym męstwem i kunsztem bojowym, wzbudzając podziw Napoleona i zazdrość francuskich towarzyszy broni. Polskimi szwoleżerami dowodzili wówczas Jan Kozietulski i Jan Dziewanowski oraz Andrzej Niegolewski. Lekkokonni byli tematem obrazów Juliusza Kossaka i Januarego Suchodolskiego, książek Mariana Brandysa czy filmu Jerzego Hasa „Koniec świata szwoleżerów”. Szwoleżerowie w naszej świadomości zapisali się chyba tak samo silnie jak ułani. Chociaż znani są przede wszystkim z szarży pod Somosierrą, z punktu widzenia historycznego nie mniej ważny był ich udział w innych bitwach, m.in. pod Wagram, nad Berezyną oraz pod Hanau. Tych odważnych czynów dokonywał Pułk Szwoleżerów Lansjerów z Gwardii Cesarskiej, nazywany też pierwszym pułkiem polskim lekkokonnym tej gwardii.

Siewcy postrachu

Tak jak ułani mieli swoje żurawiejki, tak i polscy XIX-wieczni szwoleżerowie wchodzący w skład Gwardii Cesarskiej Cesarstwa Francuskiego też mieli swój hymn. Śpiewali mianowicie „Marsz trębaczy”: „Witamy, was, witamy was, jeżeliście nasi, kochajcie nas, kochajcie nas! / Witamy was, witamy was – jeżeliście wrogi, szanujcie nas, szanujcie nas! / Do zwycięstw przywykli – wkraczamy do was – obejścia względnego żądamy po was, a wy się nic złego nie bójcie od nas! / Do zwycięstw przywykli, wkraczamy do was – Polacy po świecie – wojujemy was! / My za Polskę naszą i za sławę naszą – wojujemy was!”.

Warto podkreślić wysiłek wojenny naszych szwoleżerów w wojnie z Rosją w 1812 r. Nasi żołnierze bili się w tym roku pod Wilnem, Mohylewem, Smoleńskiem. Wkroczyli z Napoleonem do Moskwy, by potem ochraniać go przy odwrocie – 50 szwoleżerów wyprowadziło cesarza z palącego się Kremla. Później uratowali go pod Horodnią z rąk Kozaków.

„Witamy was, witamy was – jeżeliście wrogi, szanujcie nas, szanujcie nas!”. Rzeczywiście Kozacy szanowali naszych wojaków. Prześladowali armię napoleońską podczas jej odwrotu, ale na widok niewielkich patroli szwoleżerów uciekali. Nasi pozostali wierni Napoleonowi do końca, nawet gdy zdradzali go Francuzi. Po klęsce cesarza wrócili do kraju, zasilając armię Królestwa Polskiego. Z Napoleonem zostało 100 szwoleżerów ochotników pod dowództwem Pawła Jerzmanowskiego. Towarzyszyli mu także na Elbie. Później przeszło dwukrotnie powiększony polski oddział, zachowując polskie mundury, walczył aż do Waterloo, lekceważąc wezwania rosyjskiego Wielkiego Księcia Konstantego, aby natychmiast wracać do kraju. Moskiewski namiestnik groził surowymi karami, ale nie odstraszało to naszych żołnierzy. Ciekawostką jest, że wśród polskich szwoleżerów był też szwadron Tatarów z Wielkiego Księstwa.

Istniał też Siódmy Pułk Szwoleżerów Lansjerów, zwany też Pułkiem Legii Polsko-Włoskiej, a następnie Pułkiem Lansjerów Legii Nadwiślańskiej. Obok niego był też ósmy pułk lansjerów określany również „drugiem pułkiem ułanów nadwiślańskich”. Ci z siódmego pułku walczyli na Śląsku, ale szczególnie wsławili się w Bawarii i Hiszpanii. Miejscowi nazywali ich los infernos picadores, co po hiszpańsku oznacza „piekielni lansjerzy”. Zasłynęli z tego, że w całej historii przegrali tylko raz – tylko wtedy, gdy Hiszpanie mieli dziesięciokrotną (sic!) przewagę liczebną. Z kolei ósmy pułk walczył i nad rzeką Berezyną (1812 r.), i pod Budziszynem, i pod Kulm (1813 r.).

„Szwoleżerowie Piłsudskiego”

Tradycje pierwszego pułku lekkokonnego kontynuował 1. Pułk Szwoleżerów Piłsudskiego. Nawiązywał on nie tylko do ułanów Kozietulskiego, ale przede wszystkim do 1. Pułku Ułanów Legionów Polskich pułkownika Beliny. Jesienią 1918 r., gdy powstawał, stacjonował na ziemi chełmskiej z poszczególnymi szwadronami we Włodawie, Chełmie i Hrubieszowie.

Patronem pułku był Józef Piłsudski, pierwszym legendarnym dowódcą major Gustaw Orlicz-Dreszer, ostatnim zaś pułkownik dyplomowany Janusz Albrecht. Pułk był częścią Mazowieckiej Brygady Kawalerii (1937–1939). Święto obchodził 10 grudnia, choć nadanie mu sztandaru nastąpiło 17 listopada 1919 r. Od innych szwoleżerskich i ułańskich pułków wyróżniało go m.in. to, że posiadał na stanie – jako jedyny w całej polskiej armii – konie o srokatym umaszczeniu. Przeznaczano je dla buńczuka i proporca dowódcy. A skoro o proporcu mowa, miał on barwy narodowe, tyle że w innych proporcjach niż nasza flaga: wąski czerwony pas oddzielał biel na jego górze i dole.

W przywoływanej przeze mnie wielokroć ręcznie wytworzonej „książce” J. Malewskiego „Żurawiejki” (Warszawa 1964 r.) cytowana jest żurawiejka śpiewana właśnie przez „szwoleżerów Piłsudskiego”: „Szwoleżery, szwoleżery kręcą głową, chcą być Gwardią Narodową”. A dalej: „Siedzą sobie tak w Warszawie – Przy kieliszku i przy kawie”. Była też i inna, po części ironiczna: „Zawsze dumny z szefa swego – To szwoleżer Piłsudskiego – Z adiutantów i lekarzy ma Warszawa pułk gówniarzy”. Specjalny patronat Naczelnika był też pretekstem czy powodem do kolejnej, trochę zgryźliwej, żurawiejki: „Ciesz się bracie szwoleżerze – Masz protekcję w Belwederze”. I w tym samym duchu: „W Belwederze na kwaterze – Pośpisz bracie szwoleżerze”. Ciekawostką jest, że przy pułku od 1935 r. stacjonował również 2. Szwadron Samochodów Pancernych. Pierwszy Pułk Szwoleżerów miał też własną orkiestrę (od 1935 r.). Dość skromną, bo złożoną z jednego starszego wachmistrza, z szefa orkiestry, ośmiu podoficerów zawodowych, dwóch podoficerów nadterminowych oraz 14 podoficerów szwoleżerów w służbie czynnej. Orkiestra znajdowała się w składzie drużyny dowódcy pułku.

W czasach II Rzeczypospolitej pułk walczył najpierw z Ukraińcami (pierwszy kwartał 1919 r.), potem przez kolejne pół roku brał udział w wyprawie wileńskiej, aby w maju 1920 r. na froncie polsko-rosyjskim walczyć ze słynną armią konną generała Budionnego.

Podczas Bitwy Warszawskiej przeprowadził 17 sierpnia 1920 r. imponującą szarżę na bolszewików pod Arcelinem, biorąc 800 jeńców, zabijając około 200 Rosjan oraz zdobywając dwie armaty i dwa cekaemy. Okupił to 40 zabitymi i rannymi szwoleżerami, co łącznie z kilkunastoma zabitymi wcześniej wynosiło 10 proc. stanu pułku. Ciekawostką jest, że przeciwko przeprowadzeniu tej szarży protestował, uważając ją za szaloną, francuski doradca i obserwator, major de Mazarat. Wówczas jego dowódcą był major Jerzy Grobicki, pułk składał się zaś z czterech szwadronów jazdy, szwadronu karabinów maszynowych oraz jednego technicznego – w sumie 450 ludzi. To właśnie ci żołnierze zapobiegli utracie przez Polskę Płońska, który w sierpniu 1920 r. omal nie przeszedł w ręce bolszewików.

Józef Piłsudski 19 marca 1921 r. (w dniu swoich imienin) odznaczył sztandar pułku Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari za jego postawę w czasie walk o niepodległość w latach 1919–1920.

Polska „siła przyciągania”

We wrześniu 1939 r. pułk walczył jako część Armii Modlin, chociaż wchodził w skład Mazowieckiej Brygady Kawalerii. Brał udział w bojach w rejonie Przasnysza, bronił też Narwi w okolicach Serocka i Pułtuska. Potem podzielił się na dwie grupy. Mniejsza weszła w skład grupy operacyjnej generała Andersa i skapitulowała dopiero 3 października. Większa przemieściła się na Wschód i poddała Sowietom 2 października.

Dla wszystkich interesujących się historią związków polsko-gruzińskich podaję informację, że „numerem trzy” w Pierwszym Pułku Szwoleżerów w momencie napaści Niemiec na Polskę był polski Gruzin major Dymitr Szalikaszwili, pełniący funkcję drugiego zastępcy dowódcy pułku. Ale skoro Polska w ciągu wieków miała wielką siłę przyciągania, nie dziwmy się zatem, że zastępcą dowódcy trzeciego szwadronu był polski Tatar, muzułmanin, porucznik Witold Weli Hózman-Mirza-Sulkiewicz. Urok polskiej kultury, polskiego obyczaju spowodował, że przed wiekami czy dekadami polonizowały się także rodziny o niemieckich korzeniach, jak Albrechtowie, Manteufflowie czy Steinkellerowie. Ich potomkowie byli dzielnymi polskimi szwoleżerami: płk dypl. Janusz Albrecht był dowódcą pułku, ppor. rez. Andrzej Manteuffel dowodził 2. plutonem w składzie 2. szwadronu (którym dowodził pochodzący ze spolonizowanej rodziny rotmistrz Franciszek Flatau), a dowódcą 3. plutonu w składzie szwadronu ciężkich karabinów maszynowych był ppor. Alfred Steinkeller.

Dowódcą pułku przez ponad dwa lata był legendarny generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski (w latach 1926–1928) jeszcze jako podpułkownik dyplomowany. Dowódcami pułku byli też: trzykrotny rotmistrz, potem major Jan Głogowski oraz legendarny Gustaw Orlicz-Dreszer – rotmistrz, major, a następnie generał. Najdłużej dowodził pułkiem płk dypl. Antoni Durski-Trzaska – od 1931 do 1937 r. Oficerami w pułku byli medaliści olimpijscy (Paryż 1924 r., pierwsze igrzyska z udziałem Polaków) w jeździectwie: Karol Rómmel i Adam Królikiewicz.

W lutym 1945 r. próbowano bezskutecznie odtworzyć Pierwszy Pułk Szwoleżerów jako pułk rozpoznawczy samochodów pancernych I Korpusu gen. Andersa.

„Spod Rokitny szwoleżery”

Drugi Pułk Szwoleżerów nosił nazwę Rokitniańskich, miał proporczyk w tych samych barwach co pułk pierwszy: wąski amarantowy pas oddzielający dwie połacie bieli. Jako datę uformowania podaje się czerwiec 1915 r., kiedy połączono oddziały konne „Strzelca” w zaborze austriackim oraz lwowskiego i krakowskiego „Sokoła”. „Rokitniańscy” początkowo nosili nazwę Drugiego Pułku Ułanów Legionów Polskich, który składał się z czterech szwadronów.

Ich sztandarowa żurawiejka była następująca: „Świetnie skaczą przez bariery – Rokitniańskie szwoleżery”. W dziełku J. Malewskiego owa żurawiejka jest ilustrowana jakże ironicznym rysunkiem: kary koń przed przeszkodą zrzuca ułana, który przeszkodę owszem pokonuje, ale sam, gubiąc przy okazji czapkę. Inna żurawiejka, też nieco ironiczna, mówi: „Rokitniańskie szwoleżery – Dzielnie kroczą przez bariery”. A kolejna prześmiewcza: „Kradną kury, kradną sery – Spod Rokitny szwoleżery”. Ale powstały również żurawiejki podkreślające autentyczne bohaterstwo szwoleżerów z drugiego pułku: „Zawsze byli bracią bitną – Zwyciężyli pod Rokitną”. Czy też inna: „Sławny pułk, ma szwabskie gwery – Rokitniańskie szwoleżery”. Wreszcie: „Jeździec-Polak ma w naturze – Bić się w polu, a nie w murze”.

W okresie Legionów drugi pułk odmówił złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Austrii, za co został rozwiązany. Odrodził się w Krakowie w listopadzie 1918 r., jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, jako Drugi Pułk Ułanów Wojska Polskiego. Już po tygodniu spod krakowskiego Zakrzówka wyruszył walczyć pod Lwowem, Bartałowem czy Basiówką, by powrócić już jako szwadron szwoleżerów. W 1919 r. ówczesny minister do spraw wojskowych, generał porucznik Józef Leśniewski nadał pułkowi miano „Szwoleżerów Rokitniańskich” na cześć słynnej szarży pod Rokitną 13 czerwca 1915 r. Skądinąd święto pułku obchodzone było właśnie tego dnia. Pierwszym dowódcą pułku był major Juliusz Ostoja-Zagórski, ostatnim – w kampanii wrześniowej – ppłk. dypl. Wojska Polskiego Józef Trepto. Dwukrotnie pułkiem dowodził rotmistrz Jan Dunin-Brzeziński (w okresie Legionów, a potem w 1918 r.). Najdłużej (ponad 3,5 roku) dowódcą był płk. dypl. Leon Mitkiewicz-Żółłtek, ale także (przez 2,5 roku) książę Konstanty Drucki-Lubecki, mający stopień pułkownika dyplomowanego.

Pułk wszechpolski

Można rzec, że rokitniańscy szwoleżerowie byli pułkiem iście wszechpolskim, jeśli chodzi o zasięg ich walk dla Ojczyzny: walczyli pod Krakowem, w Małopolsce Wschodniej, ale później również na froncie cieszyńskim, czy m.in. pod Skoczowem. Następnie stacjonowali pod Włocławkiem (szwadron zapasowy), toczyli walki w okolicach Bielska-Białej, brali udział we froncie pomorskim i odbijaniu Pomorza z rąk Niemców. Drugi pułk przekroczył dawną granicę niemiecką i skierował się do Szwajcarii Kaszubskiej. Witany z entuzjazmem przez miejscową polską ludność, gdy przejmował Pomorze, zameldował się na uroczystości zaślubin Polski z Bałtykiem w Pucku w lutym 1920 r., a następnie przez dwa miesiące strzegł granicy z Niemcami. A potem pułk walczył na froncie ukraińskim w sile 800 szwoleżerów. Pod koniec kwietnia 1920 r. pod Koziatynem bronił się przed czerwoną jazdą Budionnego.

Szwoleżerowie spod Rokitny wykrwawili się dla Polski: tylko w ciągu kampanii 1920 r. zginęło ich 113, w tym 6 oficerów i 21 podoficerów.

W czasie pokoju 2. pułk stacjonował w Starogardzie Gdańskim na Kociewiu. Święta pułkowe były zawsze demonstracją polskości tego regionu. Trzykrotnie przyjeżdżał na nie sam prezydent RP Ignacy Mościcki (1927, 1929, 1934 r.).

Pułk słynął ze świetnych jeźdźców i z sukcesów w konkursach hippicznych. Jednym z najlepszych reprezentantów pułku był major Henryk Dobrzański, późniejszy bohaterski „Hubal”.

Ciekawostką jest, że w szwadronach w 2. pułku dobierano konie maściami! Podział był prosty. W pierwszym szwadronie były konie maści kasztanowej, w drugim gniade i jasnogniade, w trzecim ciemnogniade, w czwartym kare i skarogniade, w plutonach: pionierów i łączności – dereszowate, a w pułkowej orkiestrze – siwe.
Pułk przeszedł bohaterski szlak we wrześniu 1939 r., walcząc w ramach Pomorskiej Brygady Kawalerii, w składzie Armii Pomorze. Uczestniczył m.in. w bitwie nad Bzurą. Część szwoleżerów przebiła się do Warszawy. Niestety Niemcy zdobyli sztandar pułku, który eksponowali w Muzeum Historii w Berlinie aż do lat 70., by przekazać go wreszcie do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Szwoleżerom Rokitniańskim – poległym, zaginionym i zmarłym w kraju i na emigracji – poświęcona jest tablica w kościele Świętego Krzyża w Warszawie.

Cześć Ich pamięci!

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Ryszard Czarnecki
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo