Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Przyjazny gest kanclerz Angeli Merkel

Depesza gratulacyjna kanclerz Angeli Merkel do prezydenta elekta Andrzeja Dudy z okazji jego zwycięstwa wyborczego jest ważnym i przyjaznym gestem politycznym.

Depesza gratulacyjna kanclerz Angeli Merkel do prezydenta elekta Andrzeja Dudy z okazji jego zwycięstwa wyborczego jest ważnym i przyjaznym gestem politycznym. Dobrze się stało, że prezes PiS-u Jarosław Kaczyński gest ów dostrzegł i dał temu publiczny wyraz.

Oba gesty budują dobrą atmosferę w relacjach polsko-niemieckich. Sama w sobie nie jest ona celem, ale jest ważną wartością. Może bowiem ułatwiać realizację celów właściwych. Treść depeszy pani kanclerz nie jest zaś zbiorem kurtuazyjnych frazesów. Zawarte w niej sformułowania mają znaczenie polityczne i powinny być właściwie odczytane. Szefowa rządu RFN napisała:

Gratuluję Panu serdecznie wyboru na prezydenta Polski. Niemiecko-polskie stosunki są dzisiaj, 70 lat po zakończeniu wojny, tak przyjazne i pełne zaufania, jak chyba nigdy przedtem. Jesteśmy partnerami w Unii Europejskiej i NATO, razem pracujemy nad umocnieniem europejskich, pokojowych porządków i rozwiązaniem kryzysu ukraińskiego. To, że my dzisiaj stoimy ściśle obok siebie, zawdzięczamy gotowości Pańskiego kraju do wyciągnięcia ręki do Niemiec ku pojednaniu i partnerstwu, po niezmierzonych niemieckich zbrodniach, dokonanych podczas drugiej wojny światowej.
W 2016 roku przypada 25. rocznica podpisania niemiecko-polskiego »Traktatu o dobrym sąsiedztwie«. Życzyłabym sobie, aby wykorzystać to wydarzenie do dalszego pogłębienia naszych wzajemnych relacji.
Życzę Panu szczęścia, sukcesu i Bożego błogosławieństwa w pełnieniu Pańskiego urzędu
” (podkr. P.Ż.G.).

Oferta – czyli jak nas widzą

Treść depeszy jest ułożona w sposób, z którego da się odczytać niemieckie nadzieje i intencje związane z dokonującą się w Polsce zmianą polityczną. Wynikają one z obrazu Polski, jaki funkcjonuje w Niemczech, w tym wśród niemieckich elit politycznych. Pomijając kurtuazyjne gratulacje i konstatację bliskości stosunków polsko-niemieckich, depeszę otwiera oferta współpracy. Jej istotą jest podkreślenie faktu, że Niemcy dostrzegają wagę, którą w Polsce przywiązuje się do problemu rosyjskiej agresji na Ukrainie. Charakterystyczne jest przy tym nazwanie owej niewypowiedzianej wojny, toczonej przez Moskwę przeciw państwu ukraińskiemu nie „wojną”, nawet nie „konfliktem”, lecz zaledwie „kryzysem”. Pierwszy z tych sygnałów jest obiecujący, drugi zaś niepokojący. Kanclerz Merkel sygnalizuje bowiem, że rozumie, iż polska polityka wobec Ukrainy przestanie być wkrótce prostym podążaniem za Niemcami, informuje przy tym jednak, że Berlin nie zamierza utwardzać swojej postawy wobec Moskwy. Wagę tej informacji pomniejsza fakt, że depesza przekazana została jeszcze przed najnowszym rosyjskim pogwałceniem rozejmu Mińsk 2, którego akuszerem była RFN. Wznawiając 3 czerwca operacje zbrojne (bitwa w rejonie Marjinki i Krasnogorowki), Rosja podważa powagę niemieckiej dyplomacji. To nad Sprewą nie może się podobać. Na reakcję musimy jednak jeszcze zaczekać. Przynajmniej do 6 sierpnia należy wątpić, by była ona realnie konsultowana z Polską.

Przypomnienie zbrodni niemieckich z czasów II wojny światowej i uznanie zasług naszego kraju w dziedzinie pojednania to daleko idący ukłon pod adresem Polski. Życzenia Bożego błogosławieństwa wypisane piórem kanclerz RFN brzmią naturalnie w depeszy kierowanej przez córkę pastora do prezydenta, który pierwsze kroki po elekcji skierował na Jasną Górę. Jednocześnie zaś są gestem poświadczającym wolę współpracy z Polską – symbolicznym zignorowaniem licznych w Niemczech głosów straszących „katolickim fundamentalizmem” Polaków.

Potrzebna miła atmosfera poważnych rozmów

W relacjach z Niemcami czeka nas wiele poważnych rozmów. Obu stronom łatwiej będzie je prowadzić w atmosferze wzajemnego szacunku i zrozumienia racji drugiego partnera (nawet gdyby miały one być odmienne) niż w aurze nieufności, bezpodstawnych oskarżeń i nieusprawiedliwionych obaw. Dzisiejsze Niemcy nie są „odwiecznym wrogiem knującym z Rosją nowy rozbiór Polski i marzącym o zbudowaniu Mitteleuropy”. Do władzy w Polsce zaś nie dochodzi obóz „rusofobicz-no-populistyczno-nacjonalistyczny, sterowany przez katolickich fundamentalistów, żywiących motywowane historycznie antyniemieckie fobie”. Pierwszą z tych prawd rozumie znacznie więcej Polaków niż drugą z nich – Niemców. Stąd gest pani kanclerz był potrzebny i powinien być dostrzeżony oraz stosownie odwzajemniony. Miły gest i dobra atmosfera, acz bardzo przydatne i dobrze służące interesom obu naszych krajów, są jednak tym, czym są – pożądaną formą relacji wzajemnych, lecz nie ich treścią. Tę będą stanowiły trudne problemy: 1) tworzona przez RFN polityka UE wobec rosyjskiej agresji na Ukrainie i nieakceptowalne, z polskiego punktu widzenia, marginalizowanie wpływu na nią państw Europy Środkowej, w tym Polski, poprzez prowadzenie jej w formacie normandzkim (RFN-Francja-Rosja); 2) spór o rozmieszczenie trwałej infrastruktury NATO i liczących się sił wojskowych Sojuszu na jego wschodniej flance (Polska, państwa bałtyckie, Rumunia); 3) spór o unijną politykę klimatyczną, grożącą dekarbonizacją energetyki polskiej, a zatem zapaścią gospodarczą Polski; 4) miejsce Polski (Europy Środkowej) w UE; 5) problem statusu i praw mniejszości polskiej w Niemczech; 6) dziedzictwo historii.

Przyjazne gesty będą bardzo pomocne przy ich rozwiązywaniu, choć samych rozwiązań nie zastąpią.

Natura współczesnych Niemiec

Niemcy są przede wszystkim mocarstwem handlowym. Ich dobrobyt zależy od eksportu, a elity gospodarcze są na tyle wpływowe, że splot tych czynników determinuje niemiecką politykę zagraniczną, znacząc ją niechęcią do podejmowania ryzyka i nadając jej cechy handlowej Realpolitik – bazującej na haśle „przede wszystkim gospodarka”. Berlin dąży do redukcji pozaekonomicznych czynników kształtujących jego politykę. Godzi to m.in. w kwestię wartości (prawa człowieka, demokracja etc.). W połączeniu z globalizacją, odciągającą ekonomiczne interesy RFN poza Europę i ze słabym przywództwem USA, niemiecka polityka zagraniczna rozluźniała w ostatniej dekadzie swoje związki z Zachodem. Nałożenie się tej polityki na tradycje dawnej bardzo ugodowej wobec Kremla Ostpolitik, prowadzonej od lat 60., daje pogłębianie się rozbieżności między niemiecką a pożądaną polską polityką wobec Rosji. Okresowo oddala także RFN od USA, co podważa tak potrzebną Polsce spoistość NATO.

Obraz Rosji i Rosjan w oczach Niemców jest negatywny (korupcja, alkoholizm, brak demokracji). Różnice w polityce RFN i Polski (do 2008 r. i prawdopodobnie od jesieni 2015 r.) wobec Federacji Rosyjskiej są zatem wynikiem decyzji przychylnych Moskwie elit niemieckich – szczególnie elit biznesowych, a nie ogólnego nasta-wienia obywateli obu państw. Interesy handlowe Niemiec skłaniały wielki biznes do promowania wobec Rosji zasady „partnerstwa dla modernizacji” (Partnerschaft für Modernisierung) i „zmiany przez handel” (Wendel durch Handel) lub „zmiany przez powiązanie” (Annährung durch Verflechtung). Od czasu powrotu Putina na Kreml, w RFN zanika nadzieja na skuteczność tej polityki. Niemcy gotowi są jednak rozwijać stosunki gospodarcze z autorytarną Rosją, a niemieckie kręgi biznesowe często nakładają na Rosję klisze weimarskich Niemiec (kraj budujący demokrację w walce z kryzysem gospodarczym i obcymi mocarstwami). Elity niemieckie uważają się za najlepszych w Europie specjalistów od Rosji. Stabilizacja i przewidywalność Rosji pożądane są przez Berlin bardziej niż jej demokratyzacja i poszanowanie praw człowieka.

Baza do uczciwych rozmów

Do 2013 r. Rosja nie była w RFN postrzegana jako mocarstwo ekspansjonistyczne. Nie była politycznym rywalem Berlina, co odróżniało jego stosunki z Kremlem od tych na linii Waszyngton–Moskwa. Aneksja Krymu i wojna w Donbasie zmieniły ten obraz. Rosja burzy dziś rodzącą się od 2008 r. niemiecką strefę wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. Huk dział dochodzących ze wschodniej Ukrainy popycha narody naszego regionu ku Stanom Zjednoczonym. Jeśli dojdzie do konsolidacji tej części kontynentu pod egidą Polski, i jeśli zostanie ona poparta przez USA, zmierzające do zahamowania narastającej dominacji niemieckiej oraz ekspansji rosyjskiej, Berlin pozostanie izolowany i skazany na sojusz z Francją, chorą gospodarczo, wrogą niemieckim koncepcjom stabilizowania strefy euro i wciągającą RFN w problematykę basenu Morza Śródziemnego. Niemcom opłaca się więc mieć Polskę po swojej stronie. Polska zaś nie może liczyć na utrzymanie przez UE nawet ograniczonych sankcji antyrosyjskich, o ile Berlin odwróci się od tego pomysłu. Czas kupowania poparcia Rzeczypospolitej w drodze politycznego korumpowania jej elit dobiega jednak końca. Niemcy zdają się rozumieć, że odtąd będzie to wymagało uwzględniania interesów państwa polskiego. To dobra baza do uczciwych rozmów wzajemnie szanujących się partnerów.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Przemysław Żurawski vel Grajewski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo