Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Koniec z zabijaniem dzieci na Podkarpaciu

Na Podkarpaciu w żadnym szpitalu publicznym już nie zabija się nienarodzonych dzieci.

Rotorhead/sxc.hu
Na Podkarpaciu w żadnym szpitalu publicznym już nie zabija się nienarodzonych dzieci. Ostatnia placówka, czyli Szpital Pro-Familia w Rzeszowie, poinformowała, że wszyscy zatrudnieni w nim ginekolodzy odmówili dalszego wykonywania aborcji. Jeszcze niedawno szpital procesował się z obrońcami życia, którzy protestowali przed placówką przeciw zabijaniu dzieci.

W Polsce aborcja jest dopuszczalna w trzech wypadkach – gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu matki, powstała w wyniku czynu zabronionego oraz gdy istnieje duże prawdopodobieństwo wystąpienia nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Jeszcze niedawno ostatnim szpitalem na Podkarpaciu, w którym przeprowadzano „legalne” aborcje, był Szpital Pro-Familia w Rzeszowie. Kilka dni temu dyrekcja placówki ogłosiła jednak, że wszyscy pracujący w niej lekarze ginekolodzy – powołując się na klauzulę sumienia – odmówili dalszego zabijania nienarodzonych dzieci.

Jak podkreśla dyrekcja, każda zgłaszająca się do izby przyjęć pacjentka jest informowana o tym fakcie. Kobiety nie są jednak zostawiane same sobie – szpital oferuje im wsparcie zespołu złożonego z psychologów, lekarzy, położnych oraz duszpasterzy.

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy „Codzienna” wielokrotnie informowała o sprawie obrońców życia – Jacka Kotuli i Przemysława Sycza z Fundacji Pro-Prawo do Życia – oskarżonych przez Szpital Pro-Familia w Rzeszowie o „naruszenie dóbr osobistych” – czyli informowanie mieszkańców miasta o przeprowadzanych w nim aborcjach. W październiku 2014 r. Sąd Okręgowy w Rzeszowie uznał ich za winnych i nakazał im przeprosiny właściciela szpitala. Dopiero w wyniku apelacji w grudniu 2015 r. – dzięki pomocy prawnej Instytutu „Ordo Iuris” – sąd uniewinnił działaczy od zarzutu zniesławienia.

– Kilkadziesiąt pikiet zorganizowanych przez rzeszowskich działaczy Fundacji najwyraźniej doprowadziło do obudzenia sumień ginekologów szpitala i w konsekwencji zaniechania morderczych praktyk. Gdyby Kotula i Sycz dali się zastraszyć dyrekcji szpitala, do takiej sytuacji zapewne by nie doszło – komentuje Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro-Prawo do Życia, zapowiadając kontynuację kampanii „Szpitale bez aborterów”. – Skoro najbardziej agresywny wobec naszych wolontariuszy szpital musiał zaprzestać zabijania dzieci, to znaczy, że możliwe jest powstrzymanie aborcji w każdym szpitalu. Potrzeba tylko odwagi i determinacji – dodaje.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dorota Łomicka
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo