Próby przemycania dzieciom i młodzieży treści, które zawierały permisywną edukację seksualną wg wytycznych WHO nie są niczym nowym. Za rządów Zjednoczonej Prawicy rozmaite środowiska postępowe, czasem wespół z politykami opozycji, szukały sposobów na deprawowanie dzieci i młodzieży. Zazwyczaj jednak akcje typu „tęczowy piątek” kończyły się klapą. Niepowodzeniem kończyły się też wszelkie próby przeniknięcia do szkół edukatorów rzekomo zdrowotnych, przede wszystkim dzięki czujności kuratorów i samego MEiN. Środowiska lewicowo-liberalne doskonale zdawały sobie sprawę, że jedyną szansą na propagowanie ich postulatów jest kamuflowanie ich pod przykrywką rozmaitych programów zdrowotnych. Tak było m. in. z programem „Zdrovve Love”, który był propagowany w Gdańsku wśród uczniów gdańskich szkół.
Edukacja czy seksualizacja?
Dziś podobny zabieg próbuje zastosować Barbara Nowacka. Jej pomysł jest bardzo prosty. Chodzi o to, aby w „opakowaniu” ładnie brzmiącego i budzącego pozytywne skojarzenia przedmiotu szkolnego przemycić permisywną edukację seksualną. Edukacja zdrowotna ma się pojawić od nowego roku szkolnego w miejsce wychowania do życia w rodzinie. O ile jednak wdżr był przedmiotem dobrowolnym, to przedmiot wprowadzony przez Nowacką może okazać się obowiązkowy, choć decyzja jeszcze nie zapadła. Perfidia zabiegu Nowackiej polega na tym, że wprowadzenie do szkół przedmiotu, który przynajmniej w teorii ma poprawić kondycję zdrowotną i psychiczną polskich uczniów, ma zapewnić jej swego rodzaju parasol ochronny. Kto ośmieli się skrytykować jej pomysł, zostanie bowiem uznany za bezdusznego wroga dzieci. Nikt przecież nie zaprzeczy jak ważna jest troska o zdrowie fizyczne i psychiczne dzieci.
Apel o sprzeciw wobec nowego przedmiotu
Kierownikiem zespołu przygotowującego nowy przedmiot ma zostać prof. Izdebski, którego poglądy na edukację seksualną są bardzo zbliżone do szkodliwych standardów edukacji seksualnej wg WHO. Zbigniew Kaliszuk, wiceprezes Fundacji Grupy Proelio twierdzi, że prof. Izdebski „propaguje wizję seksualności, w której najważniejsza jest przyjemność realizowana w oderwaniu od jakichkolwiek wartości. Zachęca do podejmowania współżycia seksualnego nie powiązanego z uczuciem i relacją z drugą osobą, do masturbacji, nie dostrzega szkodliwości po pornografii. Uważa, że przyjemność seksualna może być zaspakajana nawet kosztem życia dziecka – jeśli w wyniku dążenia do przyjemności seksualnej pocznie się dzieckiem, przekonuje że kobieta powinna mieć prawo je zabić.” Fundacja Grupa Proelio wystosowała apel do polityków, dziennikarzy, influencerów i wszystkich zatroskanych o losy dzieci o sprzeciw wobec planów wprowadzenia nowego przedmiotu.
Rewolucja obyczajowa
Chyba tylko ktoś bardzo naiwny mógł sądzić, że wprowadzenie do szkół nowego przedmiotu, planowane na wrzesień jest podyktowane troską Pani Minister o zdrowie polskich uczniów. Było tylko kwestią czasu, że środowiska lewicowo-liberalne spróbują wcielić w życie to, co próbowali przemycać już w czasie rządów PiS, ale wtedy mieli na to niewielkie szanse. Po przejęciu władzy koalicja rządząca próbują forsować rewolucję edukacyjno-obyczajową wg własnej wizji. Wprowadzenie edukacji seksualnej pod przykrywką edukacji zdrowotnej jest pomysłem bardzo niebezpiecznym, może być też sprzeczne z konstytucją, bowiem to rodzice mają prawo decydowania o wychowaniu swoich dzieci, a pomysły Nowackiej są próbą odebrania rodzicom ich praw na rzecz tych, którzy będą narzucać dzieciom i młodzieży lewacką ideologię. Projekt jest we wstępnej fazie, ale właśnie teraz należy pokazać zdecydowany głos sprzeciwu wobec eksperymentów Barbary Nowackiej, żeby nie stało się to, co na Zachodzie, gdzie rodzice niemal stracili wpływ na wychowanie swoich dzieci.