Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Gen. Polko o konflikcie USA-Iran: Polska mogłaby odegrać kluczową rolę w negocjacjach

- Polska, poprzez bardzo dobre stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i poprawne relacje z Iranem, mogłaby odegrać kluczową rolę w prowadzeniu negocjacji, które doprowadziłyby do deeskalacji tego konfliktu - mówi w wywiadzie dla Niezalezna.pl były dowódca jednostki wojsk specjalnych "Grom" gen. Roman Polko.

Roman Polko
fot Patryk Lubon / Gazeta Polska

Dlaczego celem amerykańskiej akcji stał się właśnie gen. Kasem Sulejmani?

- To jest kluczowa postać na tamtej scenie politycznej. Akcja skierowana przeciwko Sulejmaniemu jest odwetem za działania wymierzone przeciwko Amerykanom. Nie chodzi tu tylko o ostatni atak na ambasadę USA w Bagdadzie, ale również wcześniejsze akty terroru. Sulejmani był taką postacią dosyć specyficzną. Był jednocześnie dowódcą wojsk specjalnych, szefem wywiadu, a w praktyce, również ministrem spraw zagranicznych. To właśnie on budował struktury Hezbollahu w Libanie, a po wyparciu Państwa Islamskiego (bo po to walczył z Państwem Islamskim, żeby przejąć kontrolę nad Irakiem) realizował politykę Teheranu, która miała na celu podporządkowanie sobie regionalnych struktur, czy władz, tak, żeby Liban, Syria, Jemen, były strefami wpływy Iranu.

Czy to właśnie niedawny atak na ambasadę amerykańską w Bagdadzie przelał Pana zdaniem czarę goryczy? Czy uważa pan, że akcja wymierzona w Sulejmaniego była planowana już wcześniej?

- Na pewno na „liście Stanów Zjednoczonych” Sulejmani był już znacznie wcześniej, ponieważ stał za wieloma zamachami terrorystycznymi. Właściwie jedna czwarta organizacji terrorystycznych, w jakiś sposób poprzez niego była wspierana. On był specjalistą od tzw. cichej wojny, którą Iran prowadził w regionie i do której nie wahał się wykorzystywać działań organizacji o charakterze terrorystycznym. Natomiast po ataku amerykańskim na Hezbollah nastąpił odwet i strona amerykańska nie mogła pozostać bezczynna, kiedy atakowane są jej placówki dyplomatyczne i obywatele amerykańscy. Warto zwrócić też uwagę na jeden aspekt, że to wszystko dzieje się poza granicami Iranu. Jest to wciąż wojna zastępcza, w której strony konfliktu, tak naprawdę walczą o strefę wpływów. 

Czy zapowiedź prezydenta Iranu o „miażdżącym odwecie” jest pana zdaniem wiarygodna i jaka wówczas może być reakcja Stanów Zjednoczonych?

- Z pewnością jakaś reakcja będzie, aczkolwiek sytuacja w regionie jest niesamowicie trudna i słusznie wszyscy, łącznie z Organizacją Narodów Zjednoczonych, nawołują do deeskalacji tego konfliktu. Podstawowym problemem w tym regionie jest to, że cel który stawiali sobie Amerykanie – denuklearyzacja, czy powstrzymanie programu atomowego Iranu w tym momencie będzie zarzucony – i to jest pierwszy aspekt. Drugi, to pytanie jak będzie teraz wyglądała obecność amerykańska w Iraku i w krajach sąsiednich. Obiektów, które mogą być potencjalnym celem odwetu różnego rodzaju komórek o charakterze terrorystycznym, czy może nawet nieoficjalnie samego Iranu, jest bardzo dużo. Mogą to być obiekty dyplomatyczne, wojskowe, czy nawet jednostki pływające handlowe i zmilitaryzowane. W tym regionie obecność amerykańska jest tak duża, łącznie z dowództwami ulokowanymi w Bahrajnie, w Arabii Saudyjskiej, że tych potencjalnych możliwości jakiejś reakcji odwetowej jest mnóstwo. Sądzę jednak, że ani jednej, ani drugiej stronie, taka otwarta wojna nie jest na rękę. Eskalacja tego konfliktu może wymknąć się spod kontroli i przynieść naprawdę dużą wojnę.

Czy w związku zapowiedzią odwetu ze strony Iranu, widzi pan jakieś możliwe zagrożenia dla Polski, dla polskich żołnierzy, którzy pełnią służbę na misjach?

- Jeżeli konflikt wymknie się spod kontroli, to odczujemy to w kieszeni, bo wówczas nastąpi „rewolucja cenowa” jeśli chodzi o surowce. Natomiast nie sądzę, aby Polacy byli jakimkolwiek celem dla strony irańskiej. Wręcz przeciwnie, uważam, że Polska, poprzez bardzo dobre stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i poprawne relacje z Iranem mogłaby odegrać kluczową rolę w prowadzeniu negocjacji, które doprowadziłyby do deeskalacji tego konfliktu. Jest tu jednak też kwestia polityki amerykańskiej, bo w samych Stanach Zjednoczonych nie ma zgodności, co do tego, czy uderzenie powinno było nastąpić właśnie teraz i w taki sposób. W tym tonie, przeciwko prezydentowi Trumpowi wypowiadają się głównie demokraci. To jest problem, który się zawsze pojawia, kiedy sprawy międzynarodowe są rozgrywane też na użytek wewnętrzny.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#Iran #USA #Roman Polko

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Przemysław Obłuski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo