- Ludzie chcą walecznych gości, którzy pójdą i wyrzucą tamtych, którzy się zasiedzieli, obrośli w tłuszcz i pieniądze - mówił na spotkaniu z wyborcami we Włocławku szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Zaznaczył, że jego zdaniem, jest to ważniejsze niż program wyborczy.
Jedna z uczestniczek wiecu Tuska zadała mu dość niewygodne pytania. Zapytała kiedy politycy Platformy Obywatelskiej w czasie kampanii przestaną mówić o PiS-ie - bo jak stwierdziła, wszyscy widzą, jakie to ugrupowanie jest złe - oraz kiedy zostanie przedstawiony konkretny program jego partii.
- Uważam, że ten surowy sąd jest nie do końca uzasadniony - odparł najpierw szef PO. Oświadczył, że jego pierwszym wrażeniem, "jeśli chodzi o polską politykę było to, że mimo, że łajdactwa tej władzy były tak oczywiste, tak niewielu ludzi to widziało". Swoją wypowiedź postanowił nawet wzmocnić kontekstem religijnym. - Każdy, kto jakby tak mocno przeżywa na przykład chrześcijaństwo wie dobrze o tym, że tolerowanie zła, udawanie, że się go nie widzi, natychmiast powoduje, że ono się wszędzie rozrasta - mówił Tusk.
- Ja uczestniczyłem już w setkach spotkań i prawie zawsze pojawia się ta prośba, oczekiwanie, żądanie czasami ze złością - powiedzcie pozytywny program. Prawda jest taka, że ja prawie na każdym spotkaniu mówię o tym, co mamy zrobić konkretnego tuż po 15 października - przekonywał szef Platformy. Wśród "konkretów" wymienił m.in. propozycję podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł, czy "babciowe". Stwierdził jednak, wyborcy wcale nie chcą słuchać o programie.
- Wszyscy mówią: tak, dobry pomysł i natychmiast przestaje to ich interesować. Wiecie dlaczego? Bo ludzie wiedzą, bo 8 lat na to patrzyli Ile polityczek, ilu polityków jeździło i mówiło zrobimy to, to, to, to na końcu przegrywali wybory. Co wam po moich konkretach, jeśli będziecie widzieli gołym okiem, że i tak niczego nie przeprowadzę - powiedział.
Tusk stwierdził też, że sojusz z AgroUnią oraz z innymi ugrupowaniami to dowód, że ludzie rozumieją, iż "w polityce słowa znaczą tyle, ile sprawczość która za tymi słowami stoi". - Nikt już nie chce słuchać tych tysięcy zdań chcemy, albo chcielibyśmy [...] to musi powiedzieć człowiek, który w pierwszym zdaniu powie "dzieje się zło, jestem po to, żeby zło pokonać, wygrać" i wtedy wprowadzimy te konkrety".
- Ja nie mam też złudzeń, że ludzie chcą czytać książki programowe. Ludzie chcą walecznych gości, którzy pójdą i wyrzucą tamtych, którzy się zasiedzieli, obrośli w tłuszcz i pieniądze. Dobro wymaga siły, inaczej przegra ze złem [...] Ludzie dobrzy muszą uwierzyć, że siła jest po ich stronie - ogłosił Donald Tusk.