Koszulka NIEMIECKO - RUSKA SZAJKA TUSKA Zamów już TERAZ!

Unia Europejska przegrywa na wielu polach z USA

Podczas gdy USA wciąż kultywują wartości wolnego rynku, swobody zawierania umów i ochrony prawa własności, Unia Europejska staje się reliktem gospodarki centralnie planowanej, znanej z czasów realnego socjalizmu.

Mennica Stanów Zjednoczonych w 2018 r. rozpoczęła bicie monet, na których umieszczane są amerykańskie innowacje. Projekt przewidziany jest aż na 14 lat, a na awersach okolicznościowych nominałów możemy znaleźć takie kamienie milowe ludzkości, jak wynalezienie żarówki, telefonu, teleskopu, szczepionki na polio czy rozmaite budowle, które ułatwiły życie milionom Amerykanów. Naturalnie wartości się degradują. Tak, w USA też występują coraz większe mechanizmy regulacyjne, a w UE funkcjonuje przecież gospodarka rynkowa, jednak gdy weźmiemy pod lupę liczbę innowacji, dynamikę wzrostu gospodarczego i perspektywy na przyszłość, oba kontynenty zaczyna dzielić coraz większa luka.  

UE w cieniu USA

W kwestii podejścia do nowych technologii Europa musi już gonić nie tylko Stany Zjednoczone, ale także kraje azjatyckie – Japonię, Koreę Południową, a nawet Australię. Pandemia pogłębiła ten dystans, jak alarmował w zeszłym roku Europejski Bank Inwestycyjny. Udział firm zaangażowanych we wprowadzanie na rynek nowych produktów i usług zaczął spadać. Różnica w inwestycjach w nowe procesy produkcyjne między USA a UE to blisko 2 proc. PKB. EBI oszacował opóźnienie w tym zakresie na jakieś 10 lat! Europa zaczyna odstawać technologicznie nie tylko od swojego młodszego brata zza oceanu, ale także od Chin. Stary Kontynent utracił swoją suwerenność technologiczną, stając się uzależniony od importu rozwiązań z zagranicy. Nowe technologie, zwłaszcza w dziedzinie IT, są importowane ze Stanów Zjednoczonych, natomiast rozwiązania ekologiczne, a także niezbędne komponenty do ich tworzenia – z Chin. Rola rynku UE została zredukowana do konsumenta i użytkownika technologii. Krytyczne technologie dla gospodarki cyfrowej i ekologicznej – inżynieria materiałowa, biotechnologia, sztuczna inteligencja czy rozwiązania telekomunikacyjne – są zdominowane przez producentów pozaeuropejskich. 

Jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, to prawda, że UE jest drugą potęgą ekonomiczną na świecie z tegorocznym PKB szacowanym na 19,35 bln dol. Jednak to gospodarka USA rozwija się znacznie szybciej. Podczas gdy UE trwa w stagnacji, a zmiany PKB są symboliczne, roczny wzrost PKB w Stanach Zjednoczonych to kilka procent: od 5,8 proc. w roku 2021 do 2,5 proc. w roku ubiegłym. Różnice są znaczące, mimo że oba kontynenty pompują miliardy w gospodarkę. Jednak to w USA jest mniej krępujących gospodarkę regulacji i bardziej elastyczny rynek pracy. Stany Zjednoczone są także suwerenne pod względem energetycznym, a ostatnio stały się nawet eksporterem surowców energetycznych.

Kapitał kontra biurokracja

To, co wydaje się kluczowe dla dynamiki wzrostu gospodarki, to rozwinięty rynek kapitałowy i odmienne podejście do przedsiębiorczości. Amerykanie kochają nie tylko konsumować, co przekłada się na większe wydatki, ale przede wszystkim inwestować. Większość oszczędności trzymają w akcjach, co stanowi źródło ich rosnących fortun. Za oceanem powstaje najwięcej start-upów i najwięcej jednorożców, a więc firm wartych ponad 1 mld dol. Ich założyciele, szczególnie z branży innowacyjnej, mogą liczyć na szybkie zainteresowanie inwestorów. Działają tam tysiące firm typu venture capital, gotowych zainwestować miliony dolarów w perspektywiczne projekty. Potem łatwo wejść na rynek kapitałowy, aby pozyskiwać dalsze środki dla rozwoju. Premia za sukces jest gigantyczna. Sukces rynkowy automatycznie oznacza sukces finansowy, nieosiągalny nigdzie indziej. 

Zgoła odmienna filozofia funkcjonuje w Europie. Tutaj innowacje wspomagane są przez państwo. W UE dostępne są krajowe i unijne fundusze, mające wspierać twórców i wynalazców. Jednak to skłania do tworzenia projektów pod finansowanie, a nie odwrotnie. Przedsiębiorcy od startu muszą stawać się biurokratami, nie polegać na rynku. Wskutek tego wiele projektów kończy się na wczesnym etapie, bowiem założyciele przejadają dotacje. Niektórzy – nieuczciwi – specjalizują się nawet w przerzucaniu się z jednego projektu finansowanego z publicznych funduszy – na drugi, skoro marnotrawienie pieniędzy podatnika jest możliwe bez większych konsekwencji. 

Inną drogą wzbogacania się europejskich przedsiębiorców jest sprzedaż części udziałów akcjonariuszom. Niestety, często potem są oni zaniedbywani, bowiem ich interes schodzi na plan dalszy. Jest to szczególnie widoczne na rodzimym rynku kapitałowym, gdzie wiele projektów w fazie pozyskania kapitału jest mocno przeszacowanych, a potencjalnym udziałowcom wciska się po prostu śmieciowe akcje. 

Internet i media społecznościowe są pełne historii firm, które chwytliwymi hasłami inwestycji w zielone technologie, medyczną marihuanę czy rzemieślniczy alkohol, wykiwały naiwnych. Jest to dziś szczególnie łatwe w dobie tzw. crowdfundingu, czyli zbierania funduszy omijającego surowe regulacje rynku kapitałowego. Na końcu okazuje się, że wycena spółki jest horrendalna, majątku nie ma wcale, a w księgach widnieje tylko zadłużenie. Ikoniczny jest przykład Manufaktury Piwa Wódki i Wina firmowanej przez Janusza Palikota i wspomaganej przez jakiś czas przez gwiazdora TVN – Kubę Wojewódzkiego. Mimo zapowiedzi krociowych zysków były polityk zebrał z rynku sporą kwotę, by potem zostawić akcjonariuszy z długami spółki przekraczającymi ćwierć miliarda złotych. Na końcu musiał dogadywać się z wierzycielami. 

Cwaniactwo kontra reputacja

W Europie, ale także w Polsce, gdzie rynek kapitałowy jest jeszcze słabiej rozwinięty, kwitnie inżynieria finansowa i kreatywna księgowość zamiast uczciwego podejścia do biznesu. Nawet osoby deklarujące wartości reklamują zakładanie spółek akcyjnych jako sposób pomnożenia swojego majątku, a nie jako zysk dla tych, którzy podejmują ryzyko współinwestowania w projekt. Efekty takiego podejścia są łatwe do przewidzenia – rodzime spółki akcyjne zaczynają przypominać piramidy finansowe, ponieważ kolejne emisje akcji uzależnione są od znalezienia kolejnych naiwnych. I tak toczy się życie za kulisami – od dotacji do dotacji, od emisji do emisji. 

Przykładem może być spółka odzieżowa Marie Zélie, reklamowana przez katolickiego mentora i networkera, którego nazwiska z litości nie wymienię, a która zbankrutowała w 2023 r. po kolejnych emisjach akcji. W tym roku właściciele-założyciele zarejestrowali firmę w USA i szukają kolejnych dawców kapitału. Złą reputację wyrobiła sobie także wrocławska firma Seemore SA, która miała produkować innowacyjny kask dla motocyklistów. Spółka mamiła pozyskaniem inwestora strategicznego, w trakcie działalności zmieniła swój model biznesowy, a na końcu Narodowe Centrum Badań i Rozwoju zażądało zwrotu całości grantu, który przyznało spółce. Tego typu przykłady można niestety mnożyć. 

Od stuleci ludzie z całego świata widzą za oceanem swoją ziemię obiecaną. Wciąż podążają za swoimi marzeniami, jak pierwsi awanturnicy na Dzikim Zachodzie, co znakomicie pokazuje choćby epicka trylogia Taylora Sheridana („1883”, „1923”, „Yellowstone”). Dziś także migranci szturmują granice Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia. Filozofia sukcesu za oceanem jest inna. Tam bezcenne są wiarygodność i reputacja. Początkowe inwestycje nie mają charakteru charytatywnego, lecz są czysto biznesowe.

Czy możliwe jest skopiowanie amerykańskiego modelu, który przecież wywodzi się z europejskiego klasycznego liberalizmu? Wymagałoby to rewolucji na szczeblu unijnym, a przecież wybory już niedługo.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Teluk
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo