- Nastawienie prorosyjskiej elit w krajach zachodnich jest tak silne, że w pierwszym odruchu mają gdzieś w DNA zapisane, żeby nie obrazić Rosji, bo od 200 lat ich polityka zasadzała się na dobrych relacjach z Rosją. Oni muszą pewne rzecz przetrawić, potrzebują czasu. (...) Tylko Ukraina nie ma czasu, aż jeden czy drugi polityk niemiecki czy francuski dojrzeje do pewnej zmiany - mówił w programie Michała Rachonia "#Jedziemy" Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych.
Na jaw wychodzą kolejne bestialskie zbrodnie rosyjskich najeźdźców na Ukrainie. Bucza, Irpień, Borodzianka - to tylko niektóre miasta, których mieszkańcy byli bezwzględnie mordowani przez okupantów. Sprawy mordów na Ukrainie badają już śledczy z Międzynarodowego Trybunału Karnego.
- Na poziomie ideologiczno-filozoficznym, Rosja putinowska nie chce uznawać Ukrany jako suwerennego bytu. Banda putinowców wywiodła z tego konkretne wnioski. Zaczeła eliminować najbardziej aktywne jednostki, elity. Szczególnie na terenach północnych i wschodnich Ukrainy. Znamy to z historii Europy Środkowo-Wschodniej
- mówił w programie "#Jedziemy" Marcin Przydacz.
Stwierdził, że "trudno byłoby to nazwać inaczej, niż ludobójstwo, gdy jedna armia wchodzi na teren suwerennego państwa i morduje ludzi tylko dlatego, że są Ukraińcami".
Pytany o postawę krajów zachodniej Europy, w szczególności Niemiec i Francji wobec inwazji Rosji na Ukrainę, wiceszef MSZ ocenił, że obecne zachowanie jest "pochodną pewnego rodzaju nacisków społeczno-medialnych".
- Część establishmentu chciałaby jak najszybszego zakończenia konfliktu, by wrócić do biznesu, ale media, społeczeństwo, państwa partnerskie - nie pozwalają im zapomnieć o tym. Polityka [Zachodu] delikatnie, krok po kroku się zmienia. Kanclerz Niemiec, Olaf Scholz, mówił niedawno, że nie ma żadnej broni [do przekazania Ukrainie], a na skutek nacisku zmieniło się to - tłumaczył Marcin Przydacz.
- Nastawienie prorosyjskiej elit w krajach zachodnich jest tak silne, że w pierwszym odruchu mają gdzieś w DNA zapisane, żeby nie obrazić Rosji, bo od 200 lat ich polityka zasadzała się na dobrych relacjach z Rosją. Oni muszą pewne rzecz przetrawić, potrzebują czasu. (...) Tylko Ukraina nie ma czasu, aż jeden czy drugi polityk niemiecki czy francuski dojrzeje do pewnej zmiany. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak wobec takich obrazków z Ukrainy można przejść spokojnie do "akademickiej dyskusji"
- dodał.
Przyznał, że na unijnym forum pojawiły się "targi" wobec propozycji embarga na surowce z Rosji. - Nie mówię, że da się to zrobić z dnia na dzień, ale wojna trwa już prawie dwa miesiące - zaznaczył Przydacz.