Przed ucieczką na Białoruś sędzia Tomasz Szmydt rozpatrywał w WSA niejawne sprawy dotyczące funkcjonariuszy polskiej Straży Granicznej, którzy padli ofiarą brutalnej prowokacji ze strony białoruskich służb. We wcześniejszym okresie, zanim został bohaterem stacji TVN, szczególnie zależało mu na inwigilacji najbliższego otoczenia Zbigniewa Ziobry i na dotarciu do samego ówczesnego ministra sprawiedliwości – dowiedziała się „Gazeta Polska”. – Sprawa sędziego Szmydta nakazuje postawić pytanie o głębokość agenturalnej penetracji środowiska sędziowskiego w Polsce – mówi były szef Służby Wywiadu Wojskowego gen. Andrzej Kowalski.
W ostatnich miesiącach przed ucieczką na Białoruś Szmydt orzekał w kilkunastu niejawnych rozprawach, w których miał dostęp do informacji mogących zainteresować białoruskie i rosyjskie służby. Pracował w WSA w Warszawie od 2012 roku, a więc przez 12 lat orzekał w dziesiątkach, jeśli nie setkach spraw z udziałem organów administracji publicznej.
Szmydt awansował do sędziowskiej elity dzięki prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, potem próbował w jakimś celu dotrzeć do Zbigniewa Ziobry, a po tzw. aferze hejterskiej stał się bohaterem antypisowskich mediów.
Dowody wskazują, że Szmydt współpracował ze służbami białoruskimi (i rosyjskimi) przynajmniej od roku. Gen. Kowalski zwraca uwagę na konieczność pilnych zmian systemowych, a sędzia Łukasz Piebiak, były wiceminister sprawiedliwości, przewodniczący stowarzyszenia "Prawnicy dla Polski", podkreśla, że nie jest możliwe, żeby służby państw obcych, zwłaszcza wrogich Polsce, nie próbowały zainstalować agentury w tak ważnym obszarze, jakim jest szeroko pojęty wymiar sprawiedliwości.
▸ Nowy numer tygodnika #GazetaPolska już w sprzedaży!
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) May 15, 2024
Zobacz co przygotowaliśmy ⤵️
▸ Więcej na https://t.co/ZvUGL4Jq7k oraz w prenumeracie elektronicznej na https://t.co/4iBN2D7fFX pic.twitter.com/muuIMGyNUj