Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Obrona Huty Stepańskiej. Relacje Polaków, którzy przeżyli oblężenie wsi przez UPA

Rzymskokatolickie parafie, Huta Stepańska i Wyrka, wraz z okolicznymi przysiółkami w dolinie rzeki Horyń, były polską wyspą na ukraińskim morzu. Wyspą, której próbę zniszczenia UPA podjęła w tydzień po Krwawej Niedzieli. Dzięki roztropności i bohater

wolyn1943.pl

Rzymskokatolickie parafie, Huta Stepańska i Wyrka, wraz z okolicznymi przysiółkami w dolinie rzeki Horyń, były polską wyspą na ukraińskim morzu. Wyspą, której próbę zniszczenia UPA podjęła w tydzień po Krwawej Niedzieli. Dzięki roztropności i bohaterstwu mieszkańców Huty kilka tysięcy Polaków uszło z życiem.
 
Huta Stepańska została założona „na surowym korzeniu” w XVIII w. przez Jakuba Sawickiego, polskiego szlachcica przybyłego spod Żytomierza. W ciągu następnych stuleci w okolicy powstawały wioski i kolonie zasiedlone – tak jak Huta – przez zubożałą polską szlachtę. Popularne tu nazwiska to: Lipińscy, Naumowiczowie, Wiatrowie, Harewicze, Sulikowscy, Popławscy, Horoszkiewicze, Bukowscy, Kwiatkowscy, Piotrowscy, Myszakowscy, Janiccy, Kobylańscy, Domaszewicze, Chorążyczewscy, Myczewscy, Konwerscy. Wszystkie rodziny osiedlone od dawna w Hucie Stepańskiej i w okolicy były pochodzenia szlacheckiego, dlatego mieszkańcy tych wiosek nigdy nie podlegali pańszczyźnie.

W 1943 r. Huta liczyła ponad 220 gospodarstw. W latach 30. w pobliżu Huty powstało sanatorium „Słone Błota”. Parafia huciańska była bodaj największa na Wołyniu – liczyła 4253 dusze, a miała ok. 200 km2.
 
Początek gehenny


Stanisława Guzowska z domu Roman, mieszkająca obecnie w Białej Podlaskiej, urodziła się w 1929 r. w Hucie Stepańskiej w rodzinie właściciela restauracji, byłego legionisty. Wspomina, że gehenna Polaków w tej wiosce zaczęła się już wczesną wiosną 1943 r. od mordu w pobliskim majątku ziemskim.

– Pierwszą ofiarą w naszej miejscowości było narzeczeństwo: Jadzia Jucewiczówna z huciańskiego sanatorium w Słonych Błotach i Edward Kalus. Moja najstarsza siostra Wanda miała być pierwszą druhną na ich ślubie. Edzio był głównym księgowym w majątku ziemskim w pobliskiej wiosce Butejki i pojechał tam ze swoją narzeczoną, aby przedstawić ją zarządcy majątku i zaprosić na ślub. Zasiedzieli się w gościach i pora była już późna, więc przyjęli propozycję noclegu. I właśnie tej nocy banderowcy napadli na dwór i zamordowali całą rodzinę zarządcy wraz z małymi dziećmi oraz tę młodą parę. Wszystkim obcięto głowy toporem na pniu do rąbania drewna. Byłam wstrząśnięta, gdy trumny z ich ciałami wnoszono do kościoła w Hucie Stepańskiej. To były pierwsze ofiary banderowskich zbrodni w naszej najbliższej okolicy. Później były następne, w rodzinie Piotrowskich, i kolejne, kolejne… – wspomina Stanisława Guzowska.
 
Przygotowania do obrony


Po tej tragedii mieszkańcy Huty wiedzieli, że muszą się uzbroić i przygotować do obrony przed banderowcami. Już od kwietnia 1943 r. pomagał organizować tutejszą samoobronę porucznik Władysław Kochański, cichociemny, ps. Bomba. Później okoliczne dzieci nadały mu pseudonim Wujek. Porucznik Kochański organizował w tej okolicy sieć Armii Krajowej.

Oddziały UPA, które w niedzielę 11 lipca 1943 r. dokonały masakry ludności polskiej w blisko stu wioskach w powiatach horochowskim i włodzimierskim, w ciągu kilku następnych dni zgrupowały się w rejonie Stepania. Pogrom rozpoczął się 16 lipca o godz. 22, kiedy to tysiące ukraińskich chłopów, zmobilizowanych i dowodzonych przez upowców, zaczęły podpalać jednocześnie kilkadziesiąt pomniejszych polskich wiosek i kolonii, mordując mieszkańców i rabując ich dobytek. Był to łatwy łup. Przysiółki i kolonie były zbyt małe, aby móc się skutecznie bronić. W tę jedną noc spalono kilka tysięcy domów i zabudowań gospodarczych. 

Polacy, którzy z tego zmasowanego napadu uszli z życiem, schronili się w Hucie Stepańskiej, będącej bazą najsilniejszej samoobrony w okolicy, prawie dorównującą słynnej wiosce Przebraże.
 
Huta Stepańska ziemią obiecaną

O ucieczce do Huty Stepańskiej opowiada Andrzej Bukowski z Wrocławia, opierając się na wspomnieniach swoich dziadków oraz stryjka Zygmunta:
– Bukowscy żyli w niewielkiej (42 gospodarstwa) polskiej wiosce Stara Kamionka. Byli przygotowani, że w przypadku banderowskiego ataku uciekną do oddalonej o 3 kilometry Huty Stepańskiej. Na furmance mieli spakowane najważniejsze rzeczy niezbędne do przeżycia. Na sygnał nocnej warty o rozpoczynającym się ataku banderowców, rodzina Bukowskich, z załadowaną furmanką, rzuciła się do ucieczki. Niestety, podczas przejeżdżania przez bród na rzeczce Gołubicy obciążony wóz ugrzązł. Trzeba było wyprząc konie i uciekać bez niczego. Szczęśliwie schronili się w Hucie. Już w trakcie oblężenia następnej nocy dziadek Bukowski zaryzykował i wyprawił się do pozostawionej furmanki, z której udało mu się przynieść nieco żywności i tytoń. W Hucie, nie mając broni palnej, trafił do oddziału tzw. kosynierów, uzbrojonych we własnej roboty piki, dzidy i kosy przekute na sztorc. Dzięki czujności nocnej warty i wcześniejszym przygotowaniom większości mieszkańców Starej Kamionki udało się zbiec do Huty Stepańskiej – zginęło 11 osób. Pomnik-krzyż na miejscu nieistniejącej wioski Stara Kamionka stanął w 2010 r. Ufundowała go rodzina Bukowskich, a postawił Janusz Horoszkiewicz.
 
Atak banderowców i zaciekła obrona

Huta Stepańska, w której liczba mieszkańców i uchodźców z sąsiednich miejscowości sięgała ok. czterech tysięcy, była dobrze przygotowana do odparcia ataku. Głównym punktem obrony wewnątrz wioski była nowo zbudowana szkoła. Ten murowany, piętrowy budynek był, niczym forteca, wyposażony w gniazda karabinów maszynowych. Mury chroniła osłona z desek z warstwą ziemi i specjalną siatką, od której odbijały się granaty wystrzeliwane z granatników przez oblegających wioskę upowców. Budynek był też podminowany – gdyby ataku banderowców nie udało się odeprzeć, obrońcy woleli wysadzić się w powietrze, aniżeli dostać w ręce oprawców. W klasach szkolnych znalazły schronienie matki z dziećmi przy piersi i kobiety w zaawansowanej ciąży (zdarzały się nawet porody). Z kolei kobiety z małymi dziećmi umieszczono w umocnionych okopach wokół budynku. Na obrzeżach wioski zbudowano bunkry stanowiące główny pierścień obrony.

Po oblężeniu Huty przez banderowców dowództwo w wiosce przejął od rannego Jana Szabelskiego doświadczony oficer (wspomniany wyżej – przyp. red.) Władysław Kochański. Pomagało mu w dowodzeniu kilku podoficerów rezerwy. Por. Kochański przewidział, że Ukraińcy będą pozorowali atak od strony Stepania, aby odciągnąć obrońców od przeciwnej, najbardziej newralgicznej, gdzie krzaki i drzewa podchodziły prawie do wioski. Dopilnował więc, aby rozmieszczeni w bunkrach i okopach obrońcy pod żadnym pozorem nie opuszczali zajmowanych stanowisk. I rzeczywiście, banderowcy natarli początkowo od strony Stepania, po czym główny atak nastąpił od strony lasu. Przygotowani na to obrońcy odparli oba ataki, zadając napastnikom dotkliwe straty.

Po trzech dniach oblężenia i odpierania kolejnych ataków zapasy amunicji były już na wyczerpaniu i dalsza obrona miała coraz mniejsze szanse powodzenia. Do obrońców docierała świadomość konieczności wycofania się z wioski, przebicia się przez oblegające siły upowskie i dotarcia do odległych o ponad 30 km stacji kolejowych, chronionych przez żołnierzy niemieckich. Gdy 18 lipca nad ranem pojawiła się gęsta mgła, część mieszkańców – bez uzgodnienia z dowództwem – podjęła decyzję o wymarszu. Blisko tysiąc osób – część na furmankach ustawionych w dwóch rzędach, a część pieszo – zaryzykowało opuszczenie wioski-fortecy. 
 
Cały tekst ukazał się w specjalnym dodatku najnowszego tygodnika "Gazeta Polska"


Zobacz film z relacją z otwarcia wystawy wołyńskiej w Sejmie:

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jacek Borzęcki
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo