Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Polityczna poprawność zabija

Jeden zabity, jeden złapany – tak zakończył się pościg za braćmi Carnajewami, którzy według władz dokonali zamachu terrorystycznego w Bostonie. Niebezpieczeństwa dalszych zamachów w Bostonie już nie ma, czas więc zapytać: dlaczego?

Jeden zabity, jeden złapany – tak zakończył się pościg za braćmi Carnajewami, którzy według władz dokonali zamachu terrorystycznego w Bostonie. Niebezpieczeństwa dalszych zamachów w Bostonie już nie ma, czas więc zapytać: dlaczego?

Czy można było uniknąć ataku? Pytanie pojawiło się w momencie, gdy media dotarły do informacji, że starszy z braci – Tamerlan Carnajew – znajdował się na liście osób podejrzewanych o… związki z islamskimi radykałami.

Zaskakująca opieszałość

Co ciekawe, Tamerlan był aż w trzech bazach danych. Zajmującej się walką z terroryzmem na terytorium USA – FBI, zajmującej się wywiadem zewnętrznym – CIA, oraz wielkiej bazie danych TECS, do której dostęp mają wszystkie służby mundurowe i policyjne w USA. Agenci odwiedzili Tamerlana i przeprowadzili z nim rozmowę wyjaśniającą. Jednak po trzech miesiącach FBI zamknęła sprawę z braku dowodów na łamanie prawa. Carnajew tymczasem radykalizował się coraz bardziej – w internecie i wśród lokalnej społeczności. Wreszcie wraz z bratem Dżocharem skonstruowali bomby i 15 kwietnia dokonali zamachu podczas bostońskiego maratonu.

Dlaczego FBI i inne służby nie poszły dalej w kontroli Carnejawa? Na sprawę rzucili się już republikanie w Waszyngtonie – wygłodniali w poszukiwaniu jakiegoś rządowego skandalu – więc jest szansa, że kiedyś poznamy całościową odpowiedź na pytanie: jak to się stało?

Prawdziwi winowajcy

Nie znając wszystkich odpowiedzi, zaryzykuję już dziś twierdzenie, że w dużej mierze o powodzeniu ataku braci Carnajewów zadecydowała polityka i poprawność polityczna. Polityka, bo przecież prezydent Barack Obama ogłosił, że wojna z terrorem się kończy, bo zdziesiątkowano Al-Kaidę. Okazuje się, że wbrew hurraoptymistycznym zapowiedziom lokator Białego Domu nie ma racji: w Ameryce i na świecie jest sporo ludzi, którzy zafascynowani propagandą Al-Kaidy chcieliby zrobić jakiś zamach w Ameryce. Jak przypomniał jeden z kongresmanów, to za prezydentury Obamy inspirowanym przez islam terrorystom udało się pięć razy dotrzeć do celu na terytorium USA. Policzmy: zamach w Bostonie się udał. Podobnie jak atak na żołnierzy w Fort Worth (napastnik wykrzykiwał „Allah Akbar" i strzelał) oraz ostrzelanie punktu rekrutacyjnego w Little Rock. Złapano terrorystę, który chciał wysadzić samochód-pułapkę na nowojorskim Times Square (na szczęście zawiódł zapalnik). A także „majtkowego zamachowca" – chciał wysadzić samolot na trasie Amsterdam–Detroit w Boże Narodzenie 2009 r. (trzystu pasażerów uratowała wada urządzenia wybuchowego w bieliźnie terrorysty). Tak więc do końca wojny z terrorem nie tak wcale blisko, jakby chciał tego prezydent Obama.

Przestaje być śmiesznie

Jednak prawdziwie winna opieszałości m.in. FBI jest polityczna poprawność, którymi wydają się omotane działania służb walczących z terrorem. Pomimo dowodów, że terroryści są inspirowani przez wynaturzony, ale jednak islam, nie wyciąga się z tego wniosków i nie poddaje ściślejszej kontroli właśnie środowisk muzułmańskich. Nie stosuje się „profilowania" ewentualnych zamachowców, co np. z takim powodzeniem robią Izraelczycy, którym udało się w ten sposób znacznie zredukować liczbę zamachów na samoloty czy inne miejsca publiczne.

Zamiast zdroworozsądkowego odsiewania potencjalnych sprawców zarzuca się – w imię politycznej poprawności – sieć na wszystkich. W imię poprawności politycznej lepiej więc wycofać ze sprzedaży szybkowary (użyte w zamachu w Bostonie), lepiej na lotniskach wywracać kieszenie 10-letnim dzieciom i 80-letnim staruszkom z głębokiego Południa, niż skupić się na wyselekcjonowanych grupach. Tak samo z imigrantami. Jako żywo nikt nie widział, aby pracujący siedem dni, sto godzin w tygodniu kuchcik z Hondurasu czy Meksyku albo polski góral myślał (dorabiając na dachach) o zbudowaniu bomby czy założeniu wypakowanej trotylem samobójczej kamizelki.

Jednak wszystkich traktuje się tak samo, żeby – broń Boże albo broń Allachu – nikogo nie urazić. Polityczna poprawność śmieszy, gdy ujawnia się jej absurdy na łamach prasy, w telewizji czy na uniwersyteckich salach. Gdy jednak przez nią giną niewinni, śmiesznie już nie jest.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Paweł Burdzy
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo