Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Pokój krymski

Rosja, jak wiele innych upadających imperiów, staje się państwem zdegenerowanym. Wchodzi w fazę schyłkową, stąd jej gotowość do działań, które niewiele mają wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.

Rosja, jak wiele innych upadających imperiów, staje się państwem zdegenerowanym. Wchodzi w fazę schyłkową, stąd jej gotowość do działań, które niewiele mają wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. A to oznacza, że radość i samozadowolenie tych, którzy odetchnęli z ulgą po aneksji Krymu, będą raczej krótkie.

Rosyjska aneksja Krymu stała się faktem i to niby powinno kończyć historię wydarzeń za naszą wschodnią granicą. Wszyscy odetchnęli z ulgą, że nie wybuchła III wojna światowa i wszystko może być po staremu. Państwa Zachodu, bo żaden kurek z gazem nie został zakręcony. Niemcy, bo trochę udało się utrzeć nosa Rosjanom i obniżyć ich potencjał ekonomiczny, jedną z konsekwencji aneksji Krymu zaś jest słabsza Ukraina (czytaj: bardziej podatna na presję niemiecką). Pozostałe państwa Europy Środkowej też się uspokoiły, bo żądania Putina na razie jeszcze nie sięgają dalej, przynajmniej oficjalnie. Media, bo mobilizacja widzów do śledzenia spraw ukraińskich zaczęła się wyczerpywać i trudno sobie wyobrazić, by coś, poza regularną wojną, na nowo podbiło słupki oglądalności. Samych widzów też uspokoiła – można teraz jeszcze zaliczyć resztkę sezonu zimowego gdzieś na nartach w wyższych partiach gór.

Zbir skończył imprezę

Aneksja Krymu jest im wszystkim na rękę, jak wejście do knajpy zbira, który paroma celnymi uderzeniami kończy coraz bardziej żenującą imprezę. Nie trzeba tego zbira lubić, wystarczy akceptować jego istnienie i funkcjonalne korzyści, które wynikają z jego pojawienia się na wspomnianej imprezie. Tak będzie do następnego konfliktu, o którym nikt na Zachodzie nie chce myśleć, bo po co sobie zaprzątać głowy nieprzyjemnymi sprawami.

Mobilizacja, której byliśmy świadkami w ostatnim czasie, zacznie słabnąć. Politycy i dziennikarze, którzy mówili o konieczności zbrojeń, teraz będą o tym mówili coraz rzadziej, aż wreszcie nastanie czas, gdy nie będzie wypadało w ogóle o nich mówić. Z czasem ktoś pierwszy, nieśmiało jeszcze, zapali znicz na grobie sowieckiego żołnierza, kolejny polski serial wejdzie na rosyjskie ekrany, a rosyjski na polskie. Ktoś napisze tekst o tym, że warto zakończyć tę dziwną wojnę podszytą naszą wrodzoną rusofobią. Gazprom uruchomi kolejną transzę stypendiów. Na nasze ekrany wejdzie kolejna produkcja rosyjskiego kina historycznego.

Na razie więc prawie wszyscy odetchnęli z ulgą, bo świadomość istnienia wroga i tego, że historia ludzka jest raczej historią wojen niż działań w warunkach pokojowych, już dawno wywietrzała z głów nawet historykom. Wojna pojmowana jest więc jako incydent, czas przejściowej mobilizacji, trwający coraz krócej, już nawet nie miesiące, ale tygodnie czy dni. Wojna jest niemal świętem, bo oznacza palenie zniczy przed ambasadami, wzruszenie nad losem ofiar, oznaki solidarności – najlepiej takiej, która nic nie kosztuje – łzy, okolicznościowe wlepki, internetowe wirale i absurdalne okrzyki w stylu „Wszyscy jesteśmy…”.

Wojna straciła swój patos, który przypominał zawsze człowiekowi o kruchości jego życia. Została też wyzbyta, przynajmniej dla zidiociałej opinii, swojego wymiaru strategicznego, w którym liczba ofiar jest drugorzędna względem ogólnych celów, jakie zostają osiągane. Kilka lat po przegranej w Gruzji niby-wojnie Rosja kontroluje nadal dwa separatystyczne okręgi, a wybory wygrywają politycy prorosyjscy. Na nic patos wobec faktów. Na nic czasowe wzruszenia, jeśli historię wygrywa się nie incydentami, ale działaniami, których skutki są długofalowe i których opinia przyzwyczajona do rozsypanych i nieuporządkowanych informacji nie będzie w stanie pojąć.

Całość artykułu w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"


Wszyscy odetchnęli z ulgą, nie patrząc na kolejne etapy ewolucji rosyjskiego państwa. Jest ono w stanie pogodzić się ze stratami ekonomicznymi – według niektórych prognoz w wyniku samych sankcji Rosja straci w I kwartale 2014 r. 70 mld dol. zachodnich inwestycji. Pozostanie potentatem energetycznym w Europie, mimo że jej podstawy ekonomiczne będą coraz słabsze. Nie zważając na te okoliczności, Rosja brnie w politykę, której wielu zachodnich polityków nie rozumie. Głównie dlatego, że ich księgi rachunkowe muszą spinać się tylko na najbliższe lata. Putin myśli bardziej perspektywicznie.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Mateusz Matyszkowicz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo