Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

​Co Tusk ukrywa przed Polakami

Donald Tusk od dwóch lat nie uzupełnia rejestru korzyści, choć zobowiązuje go do tego prawo. Nie zgłosił użytkowania limuzyny należącej do partii, wyjazdów zagranicznych żony i przelotów do Gdańska, za które płaciła Kancelaria Premiera.

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Donald Tusk od dwóch lat nie uzupełnia rejestru korzyści, choć zobowiązuje go do tego prawo. Nie zgłosił użytkowania limuzyny należącej do partii, wyjazdów zagranicznych żony i przelotów do Gdańska, za które płaciła Kancelaria Premiera.

Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora mówi, że są oni zobowiązani do ujawnienia korzyści, które sami uzyskali oraz które uzyskali ich małżonkowie. Premier Tusk, który jest również posłem, powinien umieścić w rejestrze wszystkie korzyści, które przekraczają 50 proc. najniższego wynagrodzenia pracowników, czyli 380 zł.
 
W ubiegłym roku tabloidy opublikowały zdjęcia, na których widać, jak żona szefa rządu Małgorzata Tusk prowadzi toyotę avensis. Z auta korzystały także dzieci premiera Katarzyna i Michał. Jeździł nim również podczas pobytów w Trójmieście sam Tusk. Samochód nie był własnością rodziny (według wpisów w oświadczeniu majątkowym Tuskowie mają toyotę auris, rocznik 2007), lecz Platformy Obywatelskiej. Choć premier i jego rodzina wozili się limuzyną od 2007 r., to w rejestrze nie ma na ten temat żadnej wzmianki.
 
Donald Tusk nie uznał za stosowne, aby zgłosić do rejestru korzyści, jakie osiągnęła jego małżonka, podróżując do Peru, Arabii Saudyjskiej czy Sudanu (m.in. darmowe przeloty samolotem). Tymczasem ustawa o wykonywaniu mandatu posła mówi jasno, że należy ujawnić informacje dotyczące żony o „wyjazdach krajowych lub zagranicznych niezwiązanych z pełnioną funkcją publiczną, jeżeli ich koszt nie został pokryty przez zgłaszającego lub jego małżonka albo instytucje ich zatrudniające". Tymczasem powszechnie wiadomo, że Małgorzata Tusk nie jest zatrudniona w Kancelarii Premiera.
 
Nie przeszkadza to pani premierowej, która chętnie korzysta z samolotu rządowego i lata z mężem do Gdańska. Premier nie ma także oporów, aby wozić embraerem swoją córkę Kasię, a nawet jej chłopaka. Przelot kosztuje nas, podatników, ok. 36 tys. zł.
 
Tusk w ogóle traktuje samolot rządowy jak swoją prywatną taksówkę powietrzną. W pierwszej kadencji wylatał ok. 6 mln zł. Poseł PiS-u Zbigniew Girzyński próbował się dowiedzieć, ile kosztowały podatników loty w obecnej kadencji. W zapytaniu poselskim w tej sprawie przypomniał, że obecny szef rządu krytykował wielokrotnie „bizantyjski styl" władzy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zarzucał mu rozrzutne korzystanie z samolotów rządowych.
 
W pokrętnej odpowiedzi rzecznik rządu Paweł Graś przekonywał, że premier może sobie latać samolotem rządowym do Trójmiasta nawet na weekendy, bo pracuje na okrągło i w każdym miejscu oraz czasie spełnia swoje funkcje konstytucyjne. Sprawowanie funkcji wymaga zapewnienia mu ochrony i bezpieczeństwa, stąd wykorzystywanie samolotów dla najważniejszych osób w państwie.
 
Powszechnie wiadomo, że w weekendy Donald Tusk grywa w piłkę z kolegami z Trójmiasta.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wojciech Kamiński
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo