Polskie czy amerykańskie chamy?

Ciągną się za nim różne oskarżenia, także o zbyt bliskie kontakty z deweloperami, którzy od lat ostrzyli sobie zęby na teren, na którym stoi pomnik Katyński. Demokrata, znany z chamskich odzywek. Zresztą wystarczy wejść na jego profil twitterowy, by dojść do wniosku, że polityk ten ma problem nie tylko z językiem, lecz także z właściwym formułowaniem myśli, coś w rodzaju permanentnej choroby filipińskiej. Być może warto ten przypadek rozpatrywać bardziej w kategoriach psychiatrycznych. Na wspomnianego polityka wylał się stek obelg. Przy okazji także na USA. I tak sobie pomyślałem. A mało mamy takich w polskiej polityce? Wrzaskliwych chamów, którzy bezczelnością usiłują ukryć nieprzyjemne związki za nimi stojące? Którzy tylko w skandalu widzą możliwość zaistnienia? Mnóstwo ich, jak zresztą w każdym państwie. Problemem nie są amerykańskie chamy z niewyparzoną jadaczką. Problemem są pielgrzymki polskich chamów, które wyjeżdżają z Polski, żeby swoim zagranicznym odpowiednikom opowiadać właśnie takie brednie jak te, które wyszły z ust Fulopa. Co gorsza, chamy te stworzyły rzesze im podobnych wyznawców. By zdać sobie sprawę z tego, jak głęboka to już nienormalność, wystarczy wejść na stronę „Gazety Wyborczej” i poczytać komentarze pod tekstem o chamstwie Fulopa. Otóż… większość z nich gratuluje wyczynu. Oto chów „GW”. Niech plują na nas, na instytucje naszego państwa, niech niszczą polskie pomniki... ale biją w PiS, więc ich lubimy. Nienawiść tym bardziej absurdalna, że w ten sposób nie zaskarbią sobie wdzięczności u kolejnych Fulopów. Jak z takimi fanatykami rozmawiać? Sam nie wiem. Ale chyba to jest właśnie nasza misja – powoli tłumaczyć im, że się da inaczej. Że możliwe jest życie bez ciągłego plucia na własne państwo i naród. Bez nienawiści. Nie będzie łatwo.
 

 

Źródło:

 

#Polska #USA #chamstwo #Steven Fulop #Jersey City