Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Dzisiaj każdy mówi "Gazetą Polską"

Nasza walka z kolejnymi kłamstwami fundowanymi nam przez reżimową propagandę przyniosła efekty. Kłamstwo przegrywa.

Nasza walka z kolejnymi kłamstwami fundowanymi nam przez reżimową propagandę przyniosła efekty. Kłamstwo przegrywa. Obserwując kioski z prasą, widzę, jak wiele redakcji postanowiło skopiować stare czołówki „Gazety Polskiej”.

Pewnie widzieli Państwo ostatnio czołówki największych tygodników. „Wprost” publikuje wywiad z prof. Wiesławem Biniendą i rozważa wersję zamachu. Tygodnik „Uważam Rze” na pierwszej stronie ogłasza, że kłamstwo smoleńskie jest faktem. Powszechne jest też oburzenie z powodu dopisania rzekomej wypowiedzi gen. Błasika  do stenogramu nagrań z czarnych skrzynek. Oburzenie jest tak wielkie, że dzisiaj nie można nawet znaleźć odpowiedzialnego za to fałszerstwo.

Złamanie rządowej propagandy

Według ostatnio publikowanych badań opinii publicznej większość Polaków nie wierzy w oficjalnie podane przyczyny katastrofy. Nawet zagorzali zwolennicy Platformy Obywatelskiej uważają, że śledztwa smoleńskie, szczególnie to w wykonaniu komisji rządowej, szły do tej pory w złym kierunku. Oficjalna propaganda będzie potrzebowała miesięcy, by wypracować nowe kłamstwa, tj. nową wersję przebiegu katastrofy. Ekipa Donalda Tuska, ale przede wszystkim domorośli miłośnicy Moskwy nie poradzili sobie z oporem grupki dziennikarzy i determinacją tysięcy ludzi domagających się prawdy o śmierci swojego prezydenta i elity naszego państwa.

Mieliśmy przeciwko sobie wszystko: największe media, w tym również część podających się za prawicowe, cichą zgodę sojuszników Polski, którzy też nie bardzo chcieli walczyć o prawdę w tej sprawie, ale przede wszystkim bezwzględne posunięcia Kremla i rządu Tuska oraz prezydenta Komorowskiego. W czasie kampanii 2010 r. nawet część polityków PiS – na szczęście w większości są już poza tą partią – postanowiła wyrzucić sprawę Smoleńska ze sfery publicznej debaty. Przez chwilę byliśmy zupełnie sami. Była to samotność wśród elit, bo do naszego protestu przeciwko kłamstwu nagle zaczęły dołączać tysiące podobnie myślących anonimowych ludzi.

Zdaliśmy nasz egzamin

Spotykaliśmy się na ulicach i w drugim obiegu mediów. Rozpoczęliśmy gigantyczną pracę stworzenia niezależnego obiegu informacji. Produkowaliśmy filmy dokumentalne, powoływaliśmy nowe media, w tym portal redagowany w języku angielskim, przeznaczony dla dziennikarzy i elit na Zachodzie. Rozwinęliśmy własną telewizję internetową, wreszcie powołaliśmy dziennik: „Gazeta Polska Codziennie”. Jeszcze ważniejsze były działania społeczne. Istniejącą sieć Klubów „Gazety Polskiej” powiększyliśmy trzykrotnie. Kluby zaczęły organizować w Polsce i na świecie  marsze pamięci, koncerty i konferencje. Wystawa smoleńska zwiedziła dziesiątki miast.

Ogromny efekt przyniosły działania śledcze – nasi dziennikarze przywieźli ze Smoleńska części tupolewa i setki zdjęć. Dotarli też do nieznanych wcześniej świadków. Krok po kroku obalaliśmy kolejne kłamstwa fundowane nam przez reżimową propagandę. Wspieraliśmy publikacje książkowe i wydawaliśmy własne na temat katastrofy. Wbrew temu, co się nam zarzuca, nikt na tym gigantycznym przedsięwzięciu się nie wzbogacił. Cała ekipa kierująca „Codzienną” podjęła się pracy za darmo. Wielu z nas ryzykowało, jadąc po dowody do Rosji albo prezentując informacje, które wywoływały zainteresowanie organów śledczych. Cały czas byliśmy obrzucani błotem przez największe media, a od „swoich” obrywaliśmy czasem jeszcze dotkliwiej. Niemal wszyscy spośród nas, którzy uczestniczyli w dochodzeniu do prawdy o katastrofie smoleńskiej, zostali wyrzuceni z mediów publicznych, a prywatne radio i telewizja przestały nas zapraszać. Tylko za taką cenę można było przedrzeć się przez kurtynę kłamstw. Myśmy nasz egzamin zdali. W chwili próby nie opuściliśmy rąk ani nie poszliśmy z prądem.

To nie koniec wojny

Nie wiem, ile przyjdzie nam zapłacić za nasze starania, ale zrobiliśmy to, co do nas należało. Pokazaliśmy, że mając niewielkie środki, można przebić się do świadomości opinii publicznej, a nawet tę świadomość zacząć zmieniać. To zasługa kilkudziesięciu dziennikarzy oraz setek często anonimowych działaczy Klubów „GP”.

Trzeba jeszcze wspomnieć o wspierających nas osobach. Największą determinację wykazali członkowie rodzin ofiar katastrofy. A oprócz nich było dwóch polityków, na których zawsze mogliśmy liczyć w sprawie Smoleńska: Antoni Macierewicz i publikujący u nas Ryszard Czarnecki. Jedynymi firmami, które nie bały się nas wspierać, były SKOK-i, a szczególnie ich szef Grzegorz Bierecki. Dzisiaj, kiedy w sprawie Smoleńska coraz więcej osób będzie mówiło „Gazetą Polską”, warto pamiętać, kto naprawdę tę bitwę wygrał. Ci ludzie sprawdzili się w najtrudniejszych warunkach. Musimy też pamiętać, że wygrana batalia o to, by tragedii z 10 kwietnia 2010 r. nie zlekceważono, nie kończy wojny. Trzeba doprowadzić śledztwo do końca i ukarać winnych. Trzeba wreszcie naprawdę godnie uczcić poległych. Na koniec musimy zbudować taką Polskę, o której marzyli ci, którzy byli uczestnikami tragicznego lotu.



 



Źródło:

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Sakiewicz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo