Według GDDKiA, jeśli Unia Europejska zabierze dotację, zapłaci za to wykonawca prac. Firmy na taki układ przystać nie chcą – informuje "Puls Biznesu".
Po odwołaniu Lecha Witeckiego z funkcji szefa Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) i powierzeniu tego stanowiska Ewie Tomali-Boruckiej
firmy budowlane liczyły na ocieplenie relacji z publicznym zleceniodawcą. Na razie jednak jest na odwrót. Przykładem jest przetarg na dokończenie budowy około 40-kilometrowego odcinka A4 Rzeszów - Jarosław. Kontrakt zerwał poprzedni wykonawca Polimex-Mostostal. Na nowe oferty dyrekcja czeka do 27 marca.
Termin może jednak zostać przesunięty - branżę przeraziły zapisy specyfikacji.
Zgodnie z nią zamawiający może obciążyć wykonawców nieprzewidywalnymi kosztami. W najgorszym scenariuszu zwycięzca przetargu zapłaci za utratę unijnej dotacji, a wysokość kary może być wyższa niż wartość zlecenia. Zdaniem Rafała Bałdysa, wiceprezesa Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa,
przerzucenie na wykonawcę ryzyka utraty unijnego dofinansowania powoduje, że żadna firma budowlana nie jest w stanie podać realnej ceny kontraktu. Dlatego też 28 lutego związek zaskarży kontrowersyjne zapisy do Krajowej Izby Odwoławczej.
Źródło: PAP,niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
JW
Wczytuję ocenę...