W świetnym przemówieniu w Narodowym Dniu Pamięci o Żołnierzach Niezłomnych prezydent Andrzej Duda wypowiedział słowa, które każdy z nas winien głęboko przemyśleć: „Wzywam moich rodaków, by przejrzeli na oczy i by zrozumieli, o co toczy się ta gra. Ta gra się toczy o wolną, suwerenną i niepodległą Polskę. O jej istnienie”. A wcześniej tłumaczył: „Nie myślcie sobie, że kiedy w Polsce wielkie inwestycje są zatrzymywane, że jest to przypadek. Nie myślcie sobie, że kiedy ktoś spowalnia budowę Gazoportu w Świnoujściu i buduje go przez osiem lat, a można zbudować w dwa, że jest to przypadek. Nie myślcie sobie, że kiedy ktoś zatrzymuje wielkie inwestycje potrzebne do tego, żeby umożliwiać przerzut żołnierzy sojuszniczych ze Stanów Zjednoczonych i z zachodu Europy do Polski na wypadek wojny, że jest to przypadek. To nigdy nie jest przypadek”. Przypadkiem nie jest również akcja wzniecania antyamerykańskich nastrojów, którą od wyborów w USA rozkręcają przedstawiciele dzisiejszej władzy z Tuskiem na czele. Od wizyty Zełenskiego w Białym Domu wkroczyła ona w nową fazę: już nie ma kamuflażu niedomówień. Można tylko przypuszczać, że niebawem przerodzi się w represjonowanie środowisk wspierających relacje transatlantyckie i wskazywanie ich, przy pomocy choćby skompromitowanej komisji Stróżyka, jako zagrożenie dla Polski. Wypychanie Amerykanów z Europy ma tylko jeden cel – zbliżenie z Rosją. Słynna wspólnota od Lizbony po Władywostok może wejść w fazę realizacji jedynie wówczas, gdy środek i zachód naszego kontynentu wejdą na tory polityki antyamerykańskiej. I to będzie koniec NATO.
Spełni się marzenie Moskwy z czasów sowieckich. Dlatego rzeczywiście trzeba przejrzeć na oczy. W końcu dostrzec tę ordynarną przebierankę, w której strategiczni sojusznicy Putina nagle objawiają się światu jako jego zaciekli wrogowie. Tusk – otwarty na współpracę z Rosją, taką, jaką ona jest – wszedł w rolę obrońcy Ukrainy. Jeśli Polacy dadzą się na to nabrać, to zaprzepaszczą wielką szansę na zbudowanie silnego i dostatniego państwa, jakiej nie mieliśmy od wieków. Stany Zjednoczone to dziś jedyny nasz sojusznik, który jest w stanie realnie wesprzeć nasze bezpieczeństwo. Nie ma dla Rzeczypospolitej innej drogi niż sojusz transatlantycki i dynamiczna rozbudowa własnej armii i przemysłu obronnego. Szkoda nawet czasu na słuchanie mrzonek o europejskim systemie bezpieczeństwa, jakichś gwarancjach, które miałyby nam dać państwa Unii. Wszystkie te opowieści są jedną wielką mistyfikacją nakierowaną na wywołanie w nas poczucia, że mamy alternatywę. Że są jakieś inne możliwości niż sojusz Warszawa, Waszyngton i NATO.
Otóż nie ma. Zerwane więzi transatlantyckie zostaną niemal automatycznie zastąpione więzami z Rosją. Tak zwana stara Europa dogada się z Moskwą nad naszymi głowami, dokładnie tak, jak nieraz już to zrobiła.
Trudno pojąć, iż nie rozumie tego prezydent Ukrainy. Idę o zakład, że wręcz rozumie bardzo dobrze i stał się częścią tego katastrofalnego planu wówczas, gdy zdecydował się na działania zaczepne wobec Polski. Jego wizyta w Białym Domu to tylko kolejny etap tej gry – dramatyczny, ale najwyraźniej przez niego przygotowany, bo postawę konfrontacyjną przyjął tuż po włączeniu kamer i trwał w niej do samego końca. Jednak Polacy nie mogą dać sobie wmówić, że reakcja prezydenta Trumpa na zachowanie prezydenta Zełenskiego ma coś wspólnego z relacją polsko-amerykańską. Nie możemy ulec propagandzie – odpalonej już przez środowisko Donalda Tuska – że my w geście solidarności musimy zacząć atakować amerykańską administrację.
Dopóki prezydent Andrzej Duda pełni urząd prezydenta, kanał komunikacji z Waszyngtonem będzie drożny. Jego przyszłość będzie jednak zależała od wyników wyborów prezydenckich.
.@CTomczyk broni @donaldtusk oraz ministrów i generałów swojej partii, którzy zamiast bronić całego terytorium Polski, zakładali oparcie obrony na Linii Wisły.
— michal.rachon (@michalrachon) March 7, 2025
Dokumenty przyjmujące taką koncepcję sygnował między innymi @BogdanKlich dzisiejszy kierownik polskiej placówki… https://t.co/42Spup41uX pic.twitter.com/dnyj3V0lHR