Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Trzy wojny „Miotły”. Polskie operacje specjalne od II wojny światowej do dziś

Nowa książka Jarosława Rybaka, autora znanego z publikacji o siłach specjalnych, to kontynuacja jego popularnych, pisanych ze swadą, reportaży: „GROM.PL Tajne operacje w Afganistanie, Zatoce Perskiej i Iraku” czy „LUBLINIEC. Cicho i skutecznie. Tajemnice najstarszej jednostki specjalnej WP”. Rybak analizuje, wyłącznie na autentycznych przykładach, obowiązującą w wojsku doktrynę DD/3.5, która opisuje podstawowe zasady użycia sił operacji specjalnych, czyli: wybór celów wysokowartościowych, dostęp do informacji, zrozumiałe relacje dowodzenia i kontroli, wytyczne do planowania operacji i bezpieczeństwo operacji. Zasady te wyjaśniają żołnierze z Zespołu Bojowego A Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca, dziedziczący tradycje Batalionu Armii Krajowej „Miotła”.

Okładka książki Jarosława Rybaka
Okładka książki Jarosława Rybaka
mat. arch. - Creatio PR

Książka składa się z trzech części. W pierwszej – „Jak było” znalazły się opisy operacji specjalnych z czasów II wojny światowej Batalionu Armii Krajowej „Miotła” (oddziału powołanego do wykonywania wyroków śmierci na zdrajcach kolaborujących w czasie II wojny światowej z hitlerowcami). Druga część – „Jak jest” opisuje zadania wykonywane w czasie, gdy współcześni „Miotlarze” operowali w Afganistanie. Wreszcie trzecia – „Jak będzie” dotyczy przyszłości. Jest wywiadem z gen. bryg. Tomaszem Białasem „Białym”, kiedyś dowódcą Zespołu Bojowego A, obecnie dowódcą 25. Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim. Jeden z najbardziej doświadczonych dowódców naszych sił specjalnych wyjaśnia, jak wnioski z agresji Rosji na Ukrainę oraz wojny Izraela w Strefie Gazy wpłyną na operacje specjalne Czy Polsce grozi wojna z Rosją?

Spotkanie z autorem dziś godz. 12, w Muzeum Wojska Polskiego na warszawskiej Cytadeli.

Drugim strzałem poprawiasz w głowę... fragmenty książki Jarosława Rybaka

Za opracowanie szczegółów operacji odpowiadał dowódca. Wskazywał też „pierwszego wykonawcę”, czyli tego, który miał wykonać wyrok śmierci na zdrajcy.

– Jeśli „robota” miała być na ulicy, to zasada była taka: wyciągasz pistolet, najpierw walisz gdziekolwiek, byle gość się przewrócił. A drugim strzałem poprawiasz w głowę. Ale to trzeba robić umiejętnie. Zbyt duży dystans nie gwarantuje trafienia, a strzał ze zbyt bliska mógł spowodować, że się człowiek krwią upaskudził – kontynuował Roman Staniewski.

– My też możemy odmówić wyjazdu na misję, udziału w operacji. Jak to się zdarzy raz, człowiek wyjaśni powody, to nie ma problemu. Jeśli coś kombinuje, to do takiego żołnierza tracimy zaufanie, musi odejść – dodaje „Cabi”, który przez 18 lat służył w Lublińcu. Uczestniczył w misjach na Bałkanach, w Iraku i Afganistanie. Był jednym z członków kapituły Zespołu Bojowego A.

Konspiracja oraz stosowanie przede wszystkim rozpoznania specjalnego do zbierania danych powodowały, że dziś trudno postawić jasną granicę między dwiema zasadami: dostępu do informacji oraz wytycznych do działań.

– Oni działali w niewielkich zespołach, zadania wykonywali samodzielnie od „a” do „zet”. Myślę jednak, że wtedy dowódcy postępowali tak samo, jak my w Afganistanie. Gdy uznałem, że ilość informacji jest wystarczająca, żeby podjąć decyzję o realizacji zadania, to wydawałem wytyczne do planowania – mówi „Łukasz”.

 



Źródło: cdreatiopr.pl

#operacje specjlane #Batalion AK Miotła #Afganistan #doktryna DD/3.5

Magdalena Łysiak