Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Trzaskowski 2025, czyli cyniczny przebieraniec. Wołodźko: "To człowiek w niejednej masce"

Rafał Trzaskowski najwyraźniej nie jest pewien, że jako kandydat fajnopolaków zagwarantuje sobie urząd prezydenta RP. Dlatego w kampanii wyborczej powtarza strategię Donalda Tuska sprzed października 2023 roku. Metoda na przebierańca ma zagwarantować prominentnemu politykowi Koalicji Obywatelskiej jeśli nie przychylność, to neutralność centroprawicowego elektoratu - pisze Krzysztof Wołodźko w "Gazecie Polskiej".

Rafał Trzaskowski
Rafał Trzaskowski
Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska

Zelig to główny bohater filmu fabularnego pod tym samym tytułem, zagranego i wyreżyserowanego przez Woody’ego Allena w 1983 roku. Mężczyzna w niezwykły sposób upodobniał się do ludzi, w których towarzystwie przebywał. Wśród lekarzy nie różnił się niczym od lekarza, wśród Czarnych był Afroamerykaninem i tak dalej. Syndrom kameleona czynił go człowiekiem bez tożsamości. Zelig był postacią tragikomiczną, jego przeobrażenia najpierw śmieszyły, z czasem stawały się skazą. Było w nim coś rozpaczliwego, niezdolność do własnej tożsamości, realnego zakorzenienia w świecie pod własną postacią.

Trzaskowski – cyniczny Zelig

Rafał Trzaskowski jest Zeligiem cynicznym. Odkąd mamy pewność, że startuje na urząd prezydenta RP, część komentatorów ze zdziwieniem lub konsternacją odnotowuje, że jego głównym celem nie jest lewicowo-liberalny elektorat. Przeciwnie. Twórca skrajnie lewackiego Campusu Polska stara się przekonać do siebie centroprawicowy i prawicowy elektorat, chętnie perorując o patriotyzmie gospodarczym, polityce historycznej i polskiej suwerenności. To ten sam polityk, który od lat jest twarzą lewego skrzydła Platformy / Koalicji Obywatelskiej. To ten sam człowiek, który przez lata świadomie rzucał kłody pod nogi Marszowi Niepodległości. To wreszcie ten sam „Rafau”, który jeszcze niedawno z pomocą mniej lub bardziej jasnych gestów stanowczo wspierał czarny protest jako siłę niechętną nie tyle Prawu i Sprawiedliwości, ile Kościołowi katolickiemu w Polsce. Dziś prezydent Warszawy, korzystając ze strategii przemilczeń i przeinaczeń liberalnych mediów, usiłuje przedstawić się nie tyle jako człowiek środka. Chce rozgrywać piłkę na polu przeciwnika, czyli kandydata obywatelskiego, szefa Instytutu Pamięci Narodowej Karola Nawrockiego. 

W środkach przekazu, które mniej lub bardziej dyskretnie kibicują dziś partii Donalda Tuska, tylko nieliczni nazywają rzecz po imieniu – zgodnie z dobrze znaną w mainstreamie zasadą, że nieopisany problem skutecznie wytłumia niepotrzebne pytania i wątpliwości. Naczelny „Rzeczpospolitej” Michał Szułdrzyński postanowił jednak zdradzić tajemnicę poliszynela: „Przemówienie Rafała Trzaskowskiego na konwencji w Gliwicach wskazuje na zmianę ideologiczną w Koalicji Obywatelskiej”. I dodał:

„Koalicja Obywatelska w kolejnych sprawach przechodzi na pozycje okupowane dotąd przez PiS (gospodarka, migracja, bezpieczeństwo), w innych oddając pole lewicy (związki partnerskie czy aborcja). Ale wyborów nie wygrywają spójne ideologicznie programy, lecz zrozumienie tego, czym żyją i czego się obawiają miliony obywateli”.

Wyciągnijmy z tego dalej idące wnioski: Trzaskowski potrzebuje zdecydowanej korekty kursu, bo lewicowo-liberalny program dotyczący choćby bezpieczeństwa granic Polski okazał się ślepą uliczką. Tyle że rozsądni wyborcy, publicyści, politycy wiedzieli to także jesienią 2023 roku. Takie mieli, mają i będą mieć poglądy, wynikające z realistycznej oceny sytuacji. Zostawmy na boku źródła tych ocen, metapolityczne motywy bieżących politycznych wyborów. Pewne jest jedno. To Tusk i Trzaskowski zmuszeni są grać role politycznych przebierańców. Przybierają wciąż nowe barwy ochronne, byle skuteczniej zwodzić okolicznościowy elektorat – coraz mniej stabilne polityczne centrum, które próbuje określić się politycznie w mało stabilnych realiach kulturowych, geopolitycznych, społeczno-gospodarczych.

Jest super, jest super

Tusk w poprzednich latach także stosował strategię na przebierańca. Po latach pomstowania na 500 plus nie tylko wymusił na znakomitej większości neoliberałów w swojej partii dyskretne milczenie w tej sprawie. Zmusił swoją formację do entuzjazmu wobec znacznej części polityki społecznej PiS, a wreszcie – znów z pomocą mediów – zaczął uchodzić za propagatora i inicjatora 800 plus. Do zimy ubiegłego roku pomstował na PiS w niemal każdej sprawie, rozliczał z inflacji i drożyzny, ale uparcie powtarzał, że „co dane, nie będzie odebrane”. Ludzie naiwni i rozgoryczeni, zmęczeni pandemią i pierwszymi oznakami kryzysu gospodarczego, uwierzyli w tanie paliwo, 100 konkretów i gruszki na wierzbie. 

Przytomni wiedzieli, że rządy liberalno-postkomunistycznej koalicji prędzej czy później z bogatych uczynią jeszcze bogatszych, a z biednych jeszcze biedniejszych. Ten scenariusz realizuje się na naszych oczach. A złośliwcom i tym, którzy już się rozczarowali do rządów trzynastogrudniowców, pozostaje cytowanie tweeta obecnego premiera z początku stycznia 2022 roku: „Gaz, prąd, raty kredytu, składka zdrowotna. To tak na początek roku tylko. Ale władza tego nie widzi, nie czuje. DROŻYZNA, GŁUPCY”. Różnica jest jednak tak, że tamten wpis Tuska nagłaśniały niemal wszystkie media, bijąc jak w bęben w rząd Mateusza Morawieckiego. A dziś? W większości mediów „100 dni” rządu KO-PSL-Trzecia Droga trwa już ponad rok, dlatego dziś jest już przepięknie, normalnie i super. A kto w to nie wierzy, kto ma inną wersję wydarzeń, komu rzeczywistość skrzeczy, tego można nie wpuszczać na konferencje prasowe szefa rządu. Ponoć od tego przybywa w Polsce wolności słowa i poprawia się jakość medialnego przekazu. Oto cud kompradorskiego dworu.

Po wyborach Trzaskowski zrzuci maskę 

Warto mieć świadomość tej sprawy, gdy rozważa się kandydaturę Rafała Trzaskowskiego na prezydenta RP. Najprawdopodobniej czeka nas bardzo podobny schemat. Włodarz stolicy w walce o najwyższy urząd w państwie musi okłamać, ogłupić, zmylić jak największą część centroprawicowego elektoratu. Musi stworzyć sobie grunt pod drugą turę, w której najpewniej zmierzy się z Karolem Nawrockim. Musi uwodzić prawicowych wyborców, by przekonywać:

„W istotnych sprawach bezpieczeństwa, gospodarki, patriotyzmu, tożsamości narodowej nie różnię się od swojego kontrkandydata. A mam przy tym szereg innych zalet”. 

Z puntu widzenia polskiej racji stanu  ludzie przy urnie, z kartą do głosowania i długopisem, miewają niebezpieczną skłonność – łatwo zapominają o niewygodnych faktach, lekceważą świadectwa przeszłości, racjonalizują swój zły wybór, idealizują nie tylko Zeliga, cynicznego przebierańca, lecz także ślepo wierzą w obiecywaną przez niego przyszłość. To ich demokratyczne prawo, jako obywateli, dlatego najbliższe miesiące trzeba poświęcić na to, by zdzierać z twarzy Trzaskowskiego maskę po masce. Nie dać mu się skutecznie przebrać za patriotę, człowieka zatroskanego o polską gospodarkę i tożsamość. Tym bardziej że dzień-dwa po wyborach Trzaskowski z ulgą sam zrzuci maskę. I znów będzie tym samym człowiekiem, który uczynił z „Campusu” Polska narzędzie szczucia na centroprawicę i Kościół; znów będzie tym samym człowiekiem, który chętnie zapewniał, że Nord Stream to w gruncie rzeczy prywatna inicjatywa niemieckiego i rosyjskiego biznesu; znów będzie tym samym człowiekiem, który blokował Marsz Niepodległości, i robi wiele, by umniejszyć w stolicy instytucjonalną pamięć o prezydencie Lechu Kaczyńskimi. I więcej jeszcze: będzie długopisem Tuska w każdej społeczno-gospodarczej sprawie, jaką można sobie wyobrazić.

Filmowy Zelig był postacią tragikomiczną. Trzaskowski jest cynikiem, którego głównym zadaniem jest zabezpieczenie politycznych interesów Koalicji Obywatelskiej. Dziś widzimy, że równa się to budowie państwa demokracji bezobjawowej, niechętnej lub wrogiej każdemu, kto nie działa po myśli liberalno-postkomunistycznego układu. Może być gorzej. Pełnia politycznej władzy w ręku przebierańców – to dopiero będzie problem dla Polski. 

 



Źródło: Gazeta Polska

Krzysztof Wołodźko