Mija już drugi miesiąc dyktatu uśmiechniętej Polski. Mam wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie, ale wszystko zdarza się jakby szybciej - pisze w "Gazecie Polskiej Codziennie" Jacek Liziniewicz.
Do TVP wróciły stare twarze. Nie robią wrażenia. Wręcz przeciwnie – studia wyglądają przaśnie. Jakby zaraz spod stołu miały jeszcze wyskoczyć pacynki Kulfona i Moniki. Z telewizji będącej solą w oku i osią debaty publicznej zrobił się odbiornik dla podstarzałych gwiazd. Trochę zakład pracy chronionej dla dziennikarzy.
Wracają też stare metody urabiania Polaków. Chcemy walczyć z atomem. To zrobimy emisję serialu „Czarnobyl”! Protesty rolników nam grożą? A to pokażmy, że chłopi są chciwi, dostają pieniądze z Unii Europejskiej, a dodatkowo jeżdżą limuzynami. Znane to i ograne. Będzie działało, bo sterują kilkoma medialnymi walcami i dodatkowo frezarką do asfaltu.
Niszczą Polskę metodycznie. Nie uda im się jednak. Jadą za szybko i wszystko robią zbyt bezczelnie. Przez chwilę będzie gorzej, a za kilka miesięcy zacznie się zjazd. Wtedy będą chcieli się jednać. Ale nam nie będzie wolno zapomnieć. Fundują nam Polskę przaśną i płaską zamiast szczęśliwej.
📰Chcesz być dobrze poinformowany? Rozpocznij czwartek z „Codzienną”!#GPC to źródło pogłębionej wiedzy i niezależnej opinii na tematy polityczne, społeczne i kulturalne.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) January 31, 2024
Bądź na bieżąco z najważniejszymi wydarzeniami w Polsce i na świecie!
Czytaj na » https://t.co/1HYRtWiDJA pic.twitter.com/b8nvQTzabo