- Do mnie się zgłosiło parę osób, którymi jakoś tam się opiekuję, z pytaniem, czybym im nie pomógł i zadzwonił tu czy tam, żeby ktoś mógł na nich spojrzeć, sprawdzić papier. Ja oczywiście pomogłem. To powinno być jakoś tam usystematyzowane – chwalił się Tomasz Lis w swoim internetowym programie. Jacek Żakowski nazwał zjawisko nowym nepotyzmem.
Przez osiem lat Koalicja Obywatelska i inne formacje większości sejmowej oskarżały Prawo i Sprawiedliwość o nepotyzm. Wiele miejsca temu problemowi poświęcił również Donald Tusk, a stosowne rozwiązania znalazły się w 100 konkretach, które miały być zrealizowane w pierwszych 100 dniach nowego rządu. „W spółkach z udziałem Skarbu Państwa zwolnimy wszystkich członków rad nadzorczych i zarządów. Przeprowadzimy nowy nabór w transparentnych konkursach, w których decydować będą kompetencje, a nie znajomości rodzinne i partyjne” – czytamy w 68. konkrecie.
To jednak już melodia przeszłości. Po wyborach karuzela załatwiania stanowisk ruszyła. Teraz zajmują się tym nawet… dziennikarze. – Do mnie się zgłosiło parę osób, którymi jakoś tam się opiekuję, z pytaniem, czybym im nie pomógł i zadzwonił tu czy tam, żeby ktoś mógł na nich spojrzeć, sprawdzić papier. Ja oczywiście pomogłem. To powinno być jakoś tam usystematyzowane – wypalił Tomasz Lis w swoim programie „Kwartet polityczny”.
Na tę wypowiedź zareagował natychmiast Jacek Żakowski, który nazwał to zjawisko „nowym nepotyzmem”. Jego zdaniem nie ma żadnego nowego otwarcia na ludzi nowych, spoza układów politycznych. Jak podkreśla, trwa czas nominacji „z książek telefonicznych”. Widać to w ministerstwach, gdzie stanowiska w większości przypadły politykom według klucza partyjnego. W rządzie zasiada już kilkudziesięciu posłów, a codziennie przybywa nowych.
– To było oczywiste, że nie będzie żadnych standardów. To słowo w słowniku Donalda Tuska nie istnieje. Zawsze jak mówi jedno, to oznacza, że będzie robił dokładnie na odwrót. Jak mówi, że będzie przestrzegał konstytucji, to oznacza, że będzie ją łamał. A jak ogłosi podwyżki, to znak, że zabierze Polakom z kieszeni
– mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" Anna Kwiecień. Jej zdaniem pierwsze tygodnie pokazują, że Koalicja Obywatelska nie ma żadnych kadr. – O tym, jak są zdesperowani, świadczy to, że ministrem zdrowia została Izabela Leszczyna. Paulina Hennig-Kloska zostaje ministerem klimatu w momencie, gdy jest autorką tego skandalicznego projektu wiatrakowego. Mają też problem ze znalezieniem komendanta głównego policji po tym, jak po medialnych informacjach wycofano się z popierania kandydata. Widać, że powoli wracają układy i układziki – mówi nam posłanka Kwiecień.