Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Obronić suwerenność polskich lasów - wzywa w rozmowie z "Gazetą Polską" Bartłomiej Obajtek

- Nie tylko ja, lecz także żaden człowiek piastujący urząd publiczny nie podpisałby się pod umową, która została nam wysłana przez FSC. Jako dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku nie mogę się na nią zgodzić, bo faktycznie oddałbym zarządzanie nad lasami należącymi do skarbu państwa jakiejś firmie certyfikującej z siedzibą w Bonn – mówi "Gazecie Polskiej" Bartłomiej Obajtek, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku.

https://www.gdansk.lasy.gov.pl/

Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych Gdańsk postanowiła zrezygnować z systemu certyfikacji FSC. W założeniu logo na produkcie z drewna ma oznaczać, że surowiec do jego wytworzenia został pozyskany w sposób zgodny z zasadami zrównoważonej gospodarki leśnej. Czy wyjście z systemu FSC było konieczne? - pyta dziennikarz "GP" Jacek Liziniewicz dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku Bartłomieja Obajtka.

Musiałem tak postąpić. Jeżeli bym tego nie zrobił, zadziałałbym na szkodę skarbu państwa. Za swoje działania odpowiadam karnie, materialnie i służbowo. Nie tylko ja, lecz także żaden człowiek piastujący urząd publiczny nie podpisałby się pod umową, która została nam wysłana przez FSC

- odpowiedział Obajtek.

Certyfikatorzy zrezygnowali z dialogu. Ktoś doszedł do wniosku, że tak naprawdę nie są zainteresowani rozmową z Lasami Państwowymi i przemysłem drzewnym. Tworzą teraz nowy standard, który będzie wykreowany ponad naszymi głowami i narzucony. Powołali trzyosobowy zespół, złożony z pracowników firm certyfikujących, i chcą ustalić nam warunki. Wyrzucono przedstawicieli Lasów Państwowych, tak jakby bez nas chciano podjąć decyzję. Umowa, którą miałem podpisać z FSC z siedzibą w Bonn, zakładała, że musiałbym zobowiązać się jako dyrektor do wdrożenia wszystkiego, co oni ustalą. To jest tak jak z umową zawarcia kredytu, w której bank najpierw zgodziłby się udzielić pożyczki, a następnie po roku zmieniłby treść dokumentu i ustaliłby to, co będzie chciał i co będzie mu się podobało. Jako dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku nie mogę się zgodzić na taką umowę, bo faktycznie oddałbym zarządzanie nad lasami należącymi do skarbu państwa jakiejś firmie certyfikującej z siedzibą w Bonn

- wyjaśnia szef Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku.

Gdyby doszło do jakiegoś sporu z tą organizacją, to musiałbym się poddać jednoosobowemu arbitrażowi niemieckiemu, nawet nie sądowi, gdyż droga sądowa została w umowie wykluczona. Przecież to absurd. W Polsce mamy ustawę o lasach, rozporządzenia, zasady i instrukcje dotyczące gospodarki leśnej oraz prawie 100-letnie doświadczenie w jej prowadzeniu. Mam to jednak wyrzucić do kosza, bo przecież jak będzie rozstrzygał arbiter niemiecki, to nie będzie w to wnikał. Za kogo mają nas ludzie, którzy proponują nam takie rozwiązania? Przecież my nie jesteśmy ludźmi z przypadku. Mamy działy prawne i własnych ekspertów. Tymczasem traktuje się nas protekcjonalnie i nakazuje oddać suwerenność zarządzania lasami firmie z Niemiec i w przypadku arbitrażu poddawać się prawu niemieckiemu. Najgorsze jest to, że przecież łatwo przewidzieć skutki takich decyzji. Bo skoro ja podpisałem umowę, w której zgadzam się na to, że FSC może mi narzucić to, co mu się podoba, to arbitraż uzna, że dobrowolnie się na wszystko zgodziłem i przyzna rację FSC. Kto z zarządzających Lasami Państwowymi podpisze się pod czymś takim? 

- pyta Obajtek.

Całość wywiadu z Bartłomiejem Obajtkiem w tygodniku "Gazeta Polska". Do nabycia w sprzedaży tradycyjnej i elektronicznej

 



Źródło: Gazeta Polska

Jacek Liziniewicz