Ukarany poseł PO żali się, że nie będzie miał za co żyć. 45 tys. zł nie wystarczy?

Prezydium Sejmu ukarało posła PO Tomasza Lenza obcięciem miesięcznego wynagrodzenia poselskiego o 5 tys. zł. To konsekwencje jego wystąpienia z 14 kwietnia, kiedy mimo upomnienia nie zszedł z sejmowej mównicy. - Za chwilę [posłowie] zostaną bez środków do życia - żali się poseł. Lenzowi jednak raczej to nie grozi. Według oświadczenia majątkowego to całkiem zamożny poseł.

W połowie kwietnia Sejm głosował nad kandydaturą nowego sędziego TK. Gdy marszałek Sejmu Marek Kuchciński zapowiadał głosowanie nad wyborem nowego sędziego, na mównicę wszedł poseł Tomasz Lenz z PO. Miał zgłosić wniosek formalny, ale zaczął wykrzykiwać obraźliwe słowa pod adresem rządzących. Towarzyszyły mu okrzyki posłów PO o "dyktaturze". Lenz nie zaprzestał swojej tyrady nawet po wyłączeniu mikrofonu, w związku z tym marszałek Sejmu wykluczył go z obrad i zarządził krótką przerwę. Ostatecznie Prezydium Sejmu ukarało posła PO Tomasza Lenza obcięciem miesięcznego wynagrodzenia poselskiego o 5 tys. zł.

Posłowie PO zorganizowali konferencję prasową w sprawie kary dla Lenza.

Uważam, że wprowadzanie takich kar, co nigdy w polskim Sejmie nie miał miejsca, jest zastraszaniem, jest represją. Jest chęcią spowodowania tego, żeby ci parlamentarzyści, którzy mają słabszy charakter, słabszą osobowość, bali się zabierać głos. Nie chcieli wchodzić na mównicę, bojąc się, że za chwilę zostaną bez środków do życia – mówił Tomasz Lenz.

Poseł twierdzi, że teraz zostanie bez środków do życia... Coś innego wynika jednak z jego oświadczenia majątkowego. Ponad 45 tys. zł oszczędności i ponad 200 tys. zł w funduszach inwestycyjnych.

 

Źródło: niezalezna.pl