Hegseth nazwał rzeczy po imieniu
Pete Hegseth, sekretarz Departamentu Wojny USA, wygłaszając swoje słynne przemówienie, nie mówił tylko do amerykańskich wojskowych.
Autor nie dodał jeszcze swojego opisu.
Pete Hegseth, sekretarz Departamentu Wojny USA, wygłaszając swoje słynne przemówienie, nie mówił tylko do amerykańskich wojskowych.
Co się dzieje, że naukowcy nie potrafią przewidzieć pogody? Niegdyś prognozy były zwięzłe i trafne. Dziś są coraz częściej chybione. A jednak jest pewien typ ludzi, którzy wiedzą, co się ma wydarzyć. Wiedzą, bo czują w kościach.
Dlaczego warto chodzić na spacery do lasu? Cisza, spokój, zapach igliwia. I czy może być coś bardziej nieoczekiwanego, niż chwila, gdy dostojną ciszę przerywa histeryczny krzyk pewnej pani, która konwersuje przez komórkę z przyjaciółką?
Rzym jest dla wielu ludzi miejscem najbardziej upragnionym na świecie. Mieszkać w Rzymie to mieć szczęście. Ta kobieta, którą można było zobaczyć na zatłoczonych ulicach Wiecznego Miasta, przemykającą się z gracją pomiędzy samochodami na niewielkim skuterze, w spódnicy i lekko pomiętym sweterku, z apaszką na szyi. Była arystokratką, Polką i Włoszką jednocześnie, prawdziwą rzymianką. W oczach wielu mogła uchodzić za dziecko szczęścia.
Jeśli chcecie, by Wasz słuszny opór w sprawie edukacji zdrowotnej w szkole został ośmieszony i zneutralizowany, postępujcie tak, jak czyni to pewna część jego ideowych krytyków.
Gdy mieszka się na obrzeżach metropolii, ma się często kontakt z dzikami. Znak czasu. Wędrują ulicami, chodnikami i trawnikami, pochrząkując – trudno powiedzieć, czy przyjaźnie, czy z dezaprobatą. Wciskają się do najmniejszych nawet przydomowych ogródków i robią tam swoje porządki. Ryją miejskie trawniki i zamieniają je w błoto. Wywlekają śmieci z miejskich koszy i ciągną je za sobą.
Dwóch dżentelmenów opartych o murek kościoła pod Janowem Lubelskim dyskutuje o ostatnich wydarzeniach. Ten odziany w skóry, który zsiadł z motocykla, rozważa dziwną zmienność losu: „... i tak go, panie, poniewierali, błotem obrzucali – i, patrz pan, został prezydentem!”. Wąsaty jegomość w kapeluszu uśmiecha się zamyślony, jakby słuchał jakiejś przypowieści. Scena niczym kadr z filmu. Ale to nie film.
Przypuśćmy, że ktoś nie miałby pojęcia o tym, co się wydarzyło w Polsce po 13 grudnia 2023 r., ani o tym, co dzieje się dzisiaj. Taki ktoś, zasiadając przed ekranem laptopa lub śledząc obraz na telebimie, dowiedziałby się wszystkiego. Tak, to nie pusta retoryka.
Kiedy rozlega się pytanie, gdzie jest premier, warto zapytać też, kim jest premier. A raczej kim miał być, w zamyśle ludzi, którzy jeszcze nie tak dawno mówili o sobie „rasa panów”. Zarządcą masy upadłościowej – to miała być jego funkcja.
Podróże kształcą. W jednym z miast wschodniej Polski natknęłam się na peryferyjny sklepik, gdzie wszystko można kupić tanio, „już od 1 zł”, jak głosi reklama. Szukałam serwetek śniadaniowych. Obwieszona biżuterią sprzedawczyni, mówiąca z silnym wschodnim akcentem, wręczyła mi takie z dużym napisem na każdej: „Guten Appetit”. A następnie zapytała: „A maści pani nie chce?”.
Do kogo by się tu jeszcze odwołać, gdy brak poparcia w kraju, a i zagranica jakaś nadąsana? Kogo złapać za łokieć, komu się poskarżyć? Wybór pada na głowę Kościoła. I to w imię państwa neutralnego światopoglądowo, w imię czystości doktryny głoszącej, że państwo i Kościół są autonomiczne. To dopiero heca!
Nasi chłopcy to nie są „wasi chłopcy”, nasze państwo nie jest waszym państwem. Nasza granica nie jest płynną plazmą, ale ostrą linią podziału. Lekcji o tych oczywistych rzeczach muszą dziś udzielać naszym sąsiadom politycy z opozycji i zwykli Polacy.
Liberałom znowu wszystko się pomyliło. Funkcjonariusze systemu wymyślili, że jedna godzina religii w szkole to szczyt ich tolerancji dla katolicyzmu. Przepchnęli to, nie zważając na Trybunał Konstytucyjny, protesty rodziców, perswazje episkopatu. I dodatkowo, jako antidotum na zredukowaną religię, wpakowali do szkół edukację zdrowotną, czyli instytucjonalną deprawację dzieci.
Są narody legalne i nielegalne. Jaśnie oświecona Bruksela posiada wykaz tych i tamtych. Legalny naród może wybrać prezydenta. Nielegalny może tylko popiskiwać, jego prezydent i tak będzie nielegalny, czyli fikcyjny.
Są tacy szermierze pióra po prawicowej stronie, którzy za największy tryumf ostatnich wyborów uznali „zwycięstwo młodości”. Ogłosili, że „partyjna gerontokracja” z Nowogrodzkiej musiała postawić na młodość i dlatego mamy szansę, by Polskę odbić lewakom. Tylko młodość jest twórcza, intelektualnie sprawna i świeża.
Tak mogłoby być: wszędzie ruiny i zgliszcza.
Są takie sytuacje, gdy człowiek musi przyznać się do swojej cywilizacji. Jedną z nich jest przykra konieczność uporania się z szambem, które wybiło. Człowiek cywilizowany wie, że musi powtrzymać jego wylew, a zarazem zrobić wszystko, żeby się w nim nie ubrudzić. Co robi?
Zapytałam różnych moich znajomych, czy to oni są tym nieuchwytnym Zorro, który spuszcza nad głowami transparenty z ostrzeżeniem przed Rafałem T. i znika. Większość odpowiedziała, że tak. Niektórzy wyjawili w największej tajemnicy, że to ich dobrzy znajomi, linoskoczki i alpiniści, a nawet, że to ich… koty w przebraniu.
„Przelękła się ziemia i zamilkła, kiedy Bóg podniósł się na sądy, alleluja” (Ps 75). Jak każda nagła śmierć i ta jest wstrząsem. Nie znaczy to jednak, że nie należy uważać na słowa, jakie się przy tej okazji wypowiada.
Na spotkaniach z Karolem Nawrockim atmosfera jest inna niż podczas mitingów jego konkurenta z Warszawy. Nie wyczuwa się napięcia, nastroju sztucznej gali. Kandydat z Gdańska nie sili się, by wydać się nadzwyczajną osobowością. Polacy mogą czuć się z nim jak na rodzinnym pikniku. Zwyczajnie i swojsko.