Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Wszystko się zgadza

To, że jestem faszystą, otwierającym swą publicystyką drogę brunatnej przemocy, to rzecz ogólnie wiadoma i szkoda o tym informować.

To, że jestem faszystą, otwierającym swą publicystyką drogę brunatnej przemocy, to rzecz ogólnie wiadoma i szkoda o tym informować. Ale w jaki sposób szerzę przyzwolenie na faszyzację życia publicznego? „Filozofka” Agata Bielik-Robson wyjaśniła, że w swojej publicystyce „odczłowieczam” przeciwników. Zamieściła to odkrycie w „Gazecie Wyborczej” dwa dni po tym, jak literat Anderman, stały felietonista tego tytułu, nazwał tam Wojciecha Cejrowskiego i mnie „gadami”. I dzień przed tym, jak inny literat, Jastrun (chwalący się towarzyską zażyłością z „filozofką” i jej partnerem), napisał, że „brzydzi się mną jak pająkiem”. Pani Bielik-Robson zasłynęła ostatnio także stwierdzeniem, że polski patriotyzm jest dla niej czymś w rodzaju choroby wenerycznej, i gorącym poparciem dla feministek, które sprofanowały Święto Niepodległości i pamięć Umschlagplatz, manifestując w takim akurat dniu i miejscu pod wizerunkiem zużytej podpaski i napisem „Jedyna krew, jaką możemy oddać ojczyźnie”. Gdyby taka „filozofka” znalazła dla mnie dobre słowo, poczułbym się kompletnie odczłowieczony.

Niech będzie, że odczłowieczam. Taki na przykład Maciej Stuhr, który intensywnie lansuje się jako demaskator naszych narodowych win, odkrył, że Polacy przywiązywali dzieci do tarcz w bitwie pod Cedynią. Ano, coś takiego opisał Karol Bunsch, i widać małemu Maciusiowi się o uszy obiło. Tyle tylko, że nie pod Cedynią, a sto parędziesiąt lat później pod Głogowem, nie do tarcz, tylko do maszyn oblężniczych, i nie Polacy, tylko polskie dzieci, wzięte jako zakładników, poprzywiązywali do nich wiarołomnie Niemcy. Ale poza tym wszystko się zgadza. W tym samym stopniu, co w „inspirowanym wydarzeniami autentycznymi” filmie, z którym Stuhr junior się tak utożsamił. Inspirację, mianowicie, stanowiła postać społecznika z Brańska, pana Romaniuka, który zbierał stare, poniewierające się w nieposzanowaniu macewy i upamiętniał wymordowanych Żydów z okolicy. Prawdziwy pan Romaniuk zyskał swą działalnością uznanie współobywateli i dziś jest przewodniczącym Rady Miasta, a w „inspirowanym” filmie antysemicka polska dzicz go krzyżuje (jak to na polskiej współczesnej wsi), ale wszystko, co najważniejsze, się zgadza. To znaczy zgadza się kasa, którą na produkcję tego iście goebbelsowskiego dzieła wpłaciła rosyjska rządowa fundacja wspierania sztuki filmowej. Zapytałbym Stuhra, czy może bredzi tak, bo go „pali pieniążek moskiewski”, ale taki erudyta i tak nie będzie wiedział, skąd to cytat, zresztą odpowiedź z góry znam i nie muszę Stuhra fatygować. Niech dalej opowiada na prawo i lewo, jak cierpi, prześladowany przez nietolerancyjnych Polaków − prawie jak Peszkówna w Bangkoku.

No fakt, nie potrafię Stuhra nazwać inaczej niż baranem. Podobnie jak Wojewódzkiego, odkrywającego, że Dmowski w wydanych w 1902 r. „Myślach Nowoczesnego Polaka” zachwalał Hitlera, czy powtarzającego to historyczne odkrycie Palikota. Choć nie, Palikot to już nie baran, to bydlę. Pani Robson, wszystko się zgadza!

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo