Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Brutalne morderstwo z powodu „braku miłości”. Kulisy śmierci pracownicy TVP szokują

19 lutego 1980 roku pracująca w TVP Danuta nie przyszła na zmianę. W firmie wywołało to niepokój. Kobieta znana była ze swojej sumienności do obowiązków i zawsze uprzedzała, jeśli miała być nieobecna. Tym razem jednak tak się nie stało. Kilka dni później telewizja wydała komunikat, że ciało Danuty zostało znalezione w walizkach na Dworcu Centralnym. Nalegała na to milicja, która obawiała się, iż ma do czynienia z seryjnym mordercą. Okazało się jednak, że osoba odpowiedzialna za zabójstwo była przez cały czas bliżej, niż by się mogło wydawać. Właściwie na tyle blisko, że podawała mundurowym herbatę.

Kamienica, w której doszło do zabójstwa Orzechowskiej
Kamienica, w której doszło do zabójstwa Orzechowskiej
Jak co sobotę, portal Niezalezna.pl wraca do kolejnej głośnej sprawy kryminalnej, która w przeszłości wstrząsnęła Polską.

Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę

Zimowe popołudnie 19 lutego 1980 roku. W jednym z mieszkań w kamienicy przy ul. Noakowskiego na warszawskim Śródmieściu zadzwonił telefon. Odebrała go mieszkająca tam 18-letnia Katarzyna. Po drugiej stronie dziewczyna usłyszała współpracownicę jej matki, Danuty. Przekazała nastolatce, że kobieta nie pojawiła się w pracy.

Dzwoniąca pytała Katarzynę, czy wie, gdzie może być jej matka. Ta odpowiedziała, że niestety nie. Wieczorem dziewczyna udała się do ojca na ul. Orlą i poinformowała go o całej sytuacji.

Zaginięcie Danuty

Jerzy rozwiódł się z Danutą 4 lata wcześniej. Od pewnego czasu żył w szczęśliwym związku z inną kobietą, która również miała córkę. Mimo nowej rodziny utrzymywał dobre relacje z Danutą, a jeszcze lepsze z Katarzyną.

Po tym, co usłyszał od nastolatki zaproponował powrót do mieszkania na Noakowskiego. Chciał sprawdzić, czy kobieta wróciła. Na miejscu jednak nie było ani śladu po Danucie. Mężczyzna postanowił zgłosić milicji zaginięcie, a córkę zabrał na noc do siebie.

Głowa w garnku

Następnego dnia w Jeziorku Czerniakowskim doszło do szokującego odkrycia. Pracujący na miejscu robotnicy wyłowili z wody nietypowy pakunek. Pod pod warstwą związanych sznurkiem gazet był garnek. W nim znaleźli głowę kobiety. Na miejsce natychmiast wezwano służby.

Milicjanci pamiętając o dzień wcześniej zgłoszonym zaginięciu, skontaktowali się z Jerzym. Mężczyzna udał się na identyfikacje i potwierdził - głowa należała do jego byłej żony. Sekcja wykazała, że została odcięta tasakiem lub siekierą. Mundurowi znaleźli wtedy pierwszego podejrzanego.

Ślepe zaułki

Był nim były mąż 41-latki. W trakcie przesłuchania opowiedział o powodzie rozwodu z kobietą. Danuta miała ciągle mu coś wypominać, narzekać, że za mało zarabia. Sama skupiała się na karierze, przez co zaniedbywała dom i rodzinę. Mimo wszystko milicjanci uznali, że nie mógł dokonać zbrodni.

Mundurowi szukali punktu zaczepienia w śledztwie. Przeszukali mieszkanie na Noakowskiego. W nim, oprócz Katarzyny i Danuty, mieszkał Roman, który wynajmował tam pokój. Milicjanci brali pod uwagę, że to on mógł zabić. Szybko okazało się jednak, że miał niepodważalne alibi - był w służbowej delegacji.

W trakcie czynności w mieszkaniu mundurowym towarzyszyła Katarzyna. Byli pod wrażeniem, że po wstrząsających wiadomościach się nie rozsypała. Dziewczyna, która dopiero co straciła matkę nie zapominała o uprzejmości i nawet poczęstowała ich herbatą. Przeszukanie lokalu nie przyniosło jednak odpowiedzi. Te pojawiły się kilka dni później wraz z fetorem na Dworcu Centralnym.

Zwłoki w torbach

Nieprzyjemny zapach dochodził z dworcowych skrytek. 24 lutego, aby ustalić, skąd ta woń, zostały one otwarte w towarzystwie milicjantów. W szafkach znaleziono przeróżne rzeczy - zegarki, papierosy, prezerwatywy czy kalkulatory. Odkryto też dwa bagaże, które okazały się kluczowe, nie tylko w kwestii nieprzyjemnego zapachu, ale i tragedii, która miała miejsce kilka dni wcześniej.

W torbach ujawniono rozczłonkowane ciało kobiety. W jednej znajdował się tors i ręce, w drugiej nogi. Brakowało głowy. Wraz z bagażami znaleziony został bukiet kwiatów. Identyfikacja potwierdziła domysły - zwłoki należały do Danuty.

Policja podejrzewała, że za zbrodnią może stać seryjny morderca, lub dewiant seksualny. Obawiali się, że zabójstw będzie więcej. Zdecydowano więc o wyemitowaniu komunikatu przed Dziennikiem Telewizyjnym. Przekazano w nim informacje na temat śmierci Danuty i pokazano torby, w których ukryte były jej zwłoki.

"19 lutego wyszła z domu i nie dotarła do pracy Danuta Orzechowska. Zwłoki kobiety zostały znalezione w walizce i torbie podróżnej. Jeżeli ktoś widział 19 lub 20 lutego kogoś z taką walizką i torbą, proszony jest o kontakt z komendą" - brzmiał komunikat przekazany w telewizji.

Akurat tego wieczora telewizję oglądała Irena, sąsiadka zamordowanej kobiety. Przypomniała sobie, że niedawno widziała kogoś z podobnymi torbami na ulicy. Skontaktowała się z milicją.

Powrót na miejsce zbrodni

Kobieta przekazała mundurowym, że wracając z kina widziała dziewczynę, która miała problem z niesieniem pokazanej w telewizji walizki. Zaproponowała jej pomoc jednak ta odmówiła. Spotkaną osobą była sąsiadka, Katarzyna. 

Milicja nie chciała wierzyć tym zeznaniom. Zadecydowano o konfrontacji obu kobiet. Katarzyna stanowczo zaprzeczała przedstawionej przez Irenę wersji. Mimo to mundurowi postanowili jeszcze raz sprawdzić mieszkanie na Noakowskiego.

Tym razem ujawnili plamy krwi na tapecie, brak garnka z kompletu, który wyglądał jak ten znaleziony w jeziorze, sznurek oraz... siekierę. Choć wątpliwości milicjantów były ogromne to wszystko wskazywało na to, iż to nastolatka stała za morderstwem Została aresztowana. Po doprowadzeniu na komendę wyznała, co zrobiła.

Zabójstwo Danuty 

Do zabójstwa Danuty doszło 18 lutego. Kobieta miała wtedy dzień wolny od pracy. Chciała zrobić pranie i poprosiła córkę o wyciągnięcie z pawlacza kotła do gotowania bielizny. Dziewczyna weszła po drabinie i otworzyła schowek. Wciągnęła jednak siekierę. Zdała nią matce cios w czoło, po którym kobieta straciła przytomność. Wtedy 18-latka uderzyła ponownie, i ponownie i tak do momentu aż zabiła.

Po wszystkim Katarzyna włożyła ciało matki do wanny i je porąbała. Następnie części zwłok umieściła w garnku i torbach. Głowę do jeziora wyrzuciła jeszcze tego samego dnia. Torby ustawiła za zasłoną w jednym z pokoi. Dopiero dzień później, wieczorem, po telefonie od koleżanki matki zawiozła je na dworzec. A następnie udała się do ojca.

Czuła się niechciana

Katarzyna zeznała, że zabójstwo planowała od 3 lat. Opowiedziała o tym, jak traktowała ją matka. Dziewczyna miała być bita, poniżana i pozbawiana prywatności. Jak twierdziła, wszystko dlatego, że Danuta obwiniała ją za zatrzymanie kariery.

Opinia publiczna domagała się kary śmierci dla 18-latki. Sąd uznał jednak, że w chwili popełnienia zabójstwa była niepoczytalna. 25 września 1980 roku Katarzyna usłyszała najniższy możliwy wyrok - 8 lat więzienia.  

"Skazana pozbawiła życie tę, która jej to życie dała, ale dając to życie, nie nauczyła najprostszych uczuć i trwający latami stan oschłości spowodował zablokowanie emocjonalne u oskarżonej"

– przekazał sąd w uzasadnieniu.

W więzieniu Katarzyna próbowała popełnić samobójstwo. Za dobre sprawowanie wyszła na wolność po 5 latach.

Więcej kryminalnych historii poniżej:

 



Źródło: niezalezna.pl, dziennik.pl, gazeta.pl, youtube.com - Justyna Mazur-Kudelska,

#Danuta Orzechowska #zabójstwo pracownicy TVP

Mateusz Święcicki