Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Rok 2014 – rok Ukrainy

Miniony rok był cezurą między dwiema epokami – postzimnowojenną (1989–2014) i tą, która na swoją nazwę dopiero zapracuje, a która rozpoczęła się wraz z rosyjską agresją na Ukrai

Miniony rok był cezurą między dwiema epokami – postzimnowojenną (1989–2014) i tą, która na swoją nazwę dopiero zapracuje, a która rozpoczęła się wraz z rosyjską agresją na Ukrainę w marcu 2014 r. Większość pozostałych interesujących Polskę wydarzeń ostatnich 12 miesięcy związanych jest z wojną na Ukrainie.

22 stycznia–22 października – narodziny Rzeczypospolitej Ukraińskiej

Części składowe ZSRS nosiły – dla szyderstwa chyba – nazwy republik, co hańbiło ten starożytny termin, podkreślający wolnościowy charakter państwa, będącego rzeczą pospolitą (dobrem wspólnym) jego obywateli. Dlatego dla podkreślenia odmienności natury kraju, który wyłonił się z rewolucyjnego majdanu, właściwsza byłaby staropolska nazwa państwa obywatelskiego. Chwilą jego narodzin była noc 22 stycznia 2014 r. To data symboliczna. „Ta noc” jest dla nas, Polaków, rocznicą wybuchu Powstania Styczniowego – ostatniej wojny obywateli I Rzeczypospolitej o jej odrodzenie.

Dla Ukraińców była podwójną rocznicą – proklamacji niepodległości naddnieprzańskiej Ukraińskiej Republiki Ludowej z Mychajłą Hruszewśkym na czele (22 stycznia 1918 r.) i ogłoszenia dokładnie rok później (22 stycznia 1919 r.) aktu federacji tego państwa z utworzoną w Galicji – naddniestrzańską Zachodnioukraińską Republiką Ludową. W ten dzień, obchodzony na Ukrainie jako święto zjednoczenia, w minionym roku padli na majdanie pierwsi zabici. Pierwszych „Pięciu Poległych”. Miesiąc później, po kilku dniach zaciętych walk i śmierci ponad 100 osób, podtrzymywany przez Moskwę, skorumpowany reżim prezydenta Wiktora Janukowycza przestał istnieć. Janukowycz był wprawdzie wybrany w wolnych wyborach, ale samowolnie, z pomocą powolnego mu Trybunału Konstytucyjnego rozszerzył swoje uprawnienia, uchylając poprawkę konstytucyjną z 2004 r. i przywrócił Ukrainie charakter republiki prezydenckiej. Wbrew twierdzeniom propagandy moskiewskiej i jej polskich głosicieli, nie miał więc demokratycznego mandatu do sprawowania władzy w zakresie, w jakim ją sobie uzurpował. Jego złożenie z urzędu zatwierdzone zostało przez parlament ukraiński – Radę Najwyższą (22 lutego), a decyzję tę potwierdził jedyny suweren – naród w podwójnych demokratycznych wyborach: prezydenckich (25 maja) i parlamentarnych (26 października).

Moskiewski najazd i anty-Perejesław

18 stycznia 1654 r. w Perejasławiu zbuntowani przeciw Rzeczypospolitej Kozacy zaporoscy uznali się za poddanych moskiewskiego cara. Był to początek nieszczęść milionów ludzi, którzy w ostatnich trzech wiekach zamieszkiwali obszar między Donem, Dźwiną, Odrą, Bałtykiem, Morzem Czarnym i Karpatami. Dla uczczenia tego wydarzenia w 1954 r., na mocy decyzji Chruszczowa, Moskwa przekazała Ukrainie Krym, podbity w 1783 r. i ludobójczo „oczyszczony” z Tatarów w 1944 r. W marcu 2014 r. Rosja Putina dokonała jego podstępnej aneksji. 16 września, po ratyfikacji umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE prezydent Poroszenko, nawiązując do ugody perejasławskiej, stwierdził: „Naprawiamy błąd sprzed 360 lat”.

Ukraińcy jeszcze rok temu nie byli w swojej masie narodem antyrosyjskim. Putin to zmienił. Patriotyzm ukraiński ożył i nabrał charakteru wybitnie antyrosyjskiego. Jest to zwrot dziejowy. Minie kilka pokoleń zanim nienawiść do Moskali, rosnąca w sercach Ukraińców z każdym zabitym żołnierzem, każdym zburzonym domem, każdym dniem spędzonym przez bliskich na froncie, zblednie. Młoda ukraińska poetka Anastazja Dmitruk w skierowanym do Rosjan wierszu „Nigdy nie będziemy braćmi”, oddała ów nastrój, kpiąc z rosyjskiej manii wielkości – „My wielcy, wy – tylko ogromni”.

Przegrana kampania

Rosja przegrała kampanię na Ukrainie. Nie osiągnęła celów politycznych, dla których ją rozpoczęła. Nie zrealizowała projektu Noworosji, nie obaliła władz w Kijowie, nie zawróciła Ukrainy z drogi na Zachód, nie przebiła połączenia na Krym i do Naddniestrza, nie opanowała nawet całego Donbasu, a jedynie ok. 40 proc. obwodów donieckiego i ługańskiego – znacznie mniej niż kierowani przez nią dywersanci uchwycili na początku rebelii. Straciła ponad 5 tys. żołnierzy – czyli ponad jedną trzecią tego, co cały ZSRS przez dziewięć lat w Afganistanie. Zrujnowała swoją reputację, popadła w izolację nie tylko od Zachodu, ale nawet na obszarze WNP, gdzie zaniepokojone jej ekspansjonizmem kraje z dużą mniejszością rosyjską (Białoruś, Kazachstan) zdystansowały się od Kremla. Nie wiemy jeszcze, jak poniesione na Ukrainie straty „gwardii” Ramzana Kadyrowa – prorosyjskiego „prezydenta” Czeczenii – wpłyną na stabilność sytuacji w tym kaukaskim kraju, ale w grudniu mieliśmy w Groznym do czynienia z pierwszym od wielu lat poważniejszym atakiem. Walki o lotnisko w Doniecku skompromitowały zaś prestiż rosyjskiego specnazu, który w jednym szturmie (2 grudnia) samych oficerów stracił więcej (32) niż w poprzednich latach od początku swojego istnienia (29). Armia Ukraińska nie będzie już nigdy tak słaba, niedoświadczona, zdezorganizowana i spenetrowana przez służby rosyjskie, jak w marcu 2014 r. Rosja, jeśli Putin podejmie taką decyzję, może rzucić na front dostateczne siły, by ją rozbić, ale cena będzie wysoka, a finał polityczny niepewny. Kampanię roku 2014 wygrała więc Ukraina – nie dała się rozbić i zdołała zmaksymalizować dla Rosji koszty najazdu.

Echa światowe

Rosyjska agresja na Ukrainę przeorała politykę światową. Zdarła z imperializmu Kremla zasłonę i uniemożliwiła Zachodowi kontynuowanie polityki „resetu” (USA), „strategicznego partnerstwa” (UE) czy „ocieplenia” (Polska Tuska i Sikorskiego). NATO na szczycie w Newport (4-5 września), paraliżowane niemieckim sprzeciwem wobec poważniejszych kroków, zareagowało słabo. USA i UE wprowadziły jednak antyrosyjskie sankcje i stopniowo je poszerzają. Rosja odpowiedziała kontrsankcjami, które uderzyły przede wszystkim w jej własnych obywateli, prowadząc do drastycznego wzrostu cen żywności. Moskwa jest izolowana na arenie światowej, co najdobitniej pokazał szczyt G20 w Birsbane (15-16 listopada). Mimo słabego przywództwa USA prym w nacisku na Moskwę wiodą Anglosasi.

Kanada, mająca ponadmilionową mniejszość ukraińską, aktywnie włączyła się do polityki w naszym regionie. Od kwietnia odwiedzili Polskę kolejno: minister spraw zagranicznych tego kraju – John Bird, premier Stephan Harper, gubernator David Johnston i minister obrony Robert D. Nicholson. Zestrzelenie malezyjskiego samolotu zakończyło prorosyjski kurs w Holandii, która straciła na jego pokładzie 193 obywateli, i zdeterminowało politykę Australii (27 zabitych) i Wielkiej Brytanii (10 ofiar). Niemcy w swoim stosunku do Moskwy pozostają podzieleni, ale ich nadzieje na „partnerstwo z rozsądną, przewidywalną, modernizującą się Rosją” legły w gruzach. Próby porozumienia trwają, od rozmów Merkel-Putin w Normandii (6 czerwca) i na meczu w Rio de Janeiro (13 lipca), aż po niezapowiedziane spotkanie szefa niemieckiego MSZ-etu Franka-Waltera Steinmeiera z Putinem w połowie listopada. Nic jednak nie wskazuje na to, by osiągnięto porozumienie. Podobnie bezowocne pozostały wysiłki prezydenta Francji François Hollande’a, który 6 grudnia złożył nieoczekiwaną wizytę w Moskwie. Paryż z niechęcią, ale jednak wstrzymał dostawę mistrali dla Rosji. Saudowie, których hojną ofertę z 2013 r., złożoną w zamian za odstąpienie Rosji od popierania syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada, Putin w swojej pysze odrzucił, biorą odwet na Kremlu, dławiąc ceny ropy – główne źródło rosyjskich dochodów budżetowych. Brytyjczycy, Skandynawowie i Bałtowie, zaniepokojeni aktywnością rosyjskiego lotnictwa u swoich granic, nawiązali ścisłą współpracę wojskową w zakresie obrony przestrzeni powietrznej (12 listopada).

Pod naciskiem UE i USA Bułgaria wstrzymała w czerwcu prace nad South Streamem, co zmusiło Putina do ogłoszenia rezygnacji z tego projektu (1 grudnia). Posunięcie to zaś skompromitowało opartą na nim prorosyjską politykę energetyczną Viktora Orbána, pokazując raz jeszcze tym, którzy o tym zapominają, jak Kreml traktuje swoich taktycznych „sojuszników”. (Innych nie ma, czy raczej, jak mawiał car Aleksander III, ma ich jedynie dwóch – armię i flotę). Mołdawia zdołała utrzymać kurs na Zachód, prawosławni Rumuni wybrali zaś na prezydenta protestanta – siedmiogrodzkiego Sasa – Klausa Iohannisa, byleby pozbyć się skorumpowanego centrolewicowego rządu. W wyborach w USA (4 listopada) większość w Kongresie zdobyli Republikanie. W połowie grudnia załamał się kurs rubla. A to nie koniec, to dopiero początek.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Przemysław Żurawski vel Grajewski