Wciąż trwają czynności związane z wyjaśnianiem tragedii, do której doszło w Rembertowie - poinformował w niedzielę sierż. sztab. Paweł Chmura. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 33-letni mężczyzna najpierw strzelił do swojej 28-letniej partnerki, a następnie do siebie.
Jak przekazała Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego "Meditrans" w Warszawie, w nocy z soboty na niedzielę tuż po godz. 24 służby dostały wezwanie do napadu z użyciem broni krótkiej na ulicy Pontonierów w Rembertowie.
Po przyjeździe na miejsce zastały tam leżącą przed budynkiem na śniegu przytomną kobietę z dwiema ranami postrzałowymi w okolicy mostka na wysokości prawej piersi i raną wlotową w okolicy potylicy.
"Ratownicy przystąpili do przeprowadzenia z ranną kobietą medycznych czynności ratunkowych. Po ich przeprowadzeniu pacjentka została przewieziona do szpitala celem dalszej diagnostyki i hospitalizacji" - poinformowało warszawskie pogotowie.
Chwilę potem policjanci i ratownicy weszli do jednego z mieszkań w pobliskim bloku. Miał tam przebywać mężczyzna z bronią. Po wejściu służby odkryły zwłoki 33-latka z raną postrzałową głowy.
Ze wstępnych ustaleń policjantów i relacji świadków wynika, że 33-letni mężczyzna najpierw zaatakował swoją 28-letnią partnerkę używając wobec niej siły fizycznej, a następnie oddał w jej kierunku strzały z broni czarnoprochowej
- przekazała Komenda Stołeczna Policji. Potem mężczyzna miał strzelić do siebie.
Sprawą zajęła się Prokuratura Warszawa Praga-Południe. Na miejscu zabezpieczono broń i przeprowadzono oględziny. Zaplanowano również sekcję zwłok zmarłego mężczyzny. Czynności są w toku.