- Mam nadzieję, że pan Mark Brzezinski, jako zawodowy dyplomata i człowiek znający polskie realia, mający pewną wrażliwość na polską historię i politykę, będzie ambasadorem umiarkowanym, wyważonym i będzie przyczyniał się do utrzymania więzi polsko-amerykańskich - ocenił w rozmowie z Niezalezna.pl były minister spraw zagranicznych, a obecnie eurodeputowany (PiS) Witold Waszczykowski.
Wczoraj Biały Dom oficjalnie ogłosił nominowanie Marka Brzezinskiego do objęcia roli ambasadora USA w Polsce. Syn Zbigniewa Brzezińskiego wcześniej pełnił rolę m.im. ambasadora w Szwecji.
Do oficjalnego ogłoszenia kandydatury doszło po miesiącach spekulacji i proceduralnych uzgodnień w związku z niejasnością co do obywatelstwa kandydata Bidena. Ogłoszenie kandydatury oznacza, że strona polska przyznała zgodę (tzw. agrement) na przyjazd Brzezinskiego do Polski. Wciąż czeka go jednak proces zatwierdzenia przez Senat.
O ocenę kandydatury Marka Brzezinskiego na stanowisko ambasadora USA w Polsce spytaliśmy byłego ministra spraw zagranicznych, Witolda Waszczykowskiego.
Waszczykowski wyraził nadzieję, że m.in. ze względu na polskie korzenie Brzezinskiego, jego nominacja okaże się dobra z punktu widzenia polskich interesów. – Jest to człowiek wychowany w polskiej rodzinie, w rodzinie bardzo sławnego ojca, którego przywiązania do Polski nie trzeba udowadniać, on to pokazał – tłumaczył.
- Jest to zawodowy dyplomata, więc mam nadzieję, że będzie przestrzegał konwencji międzynarodowych, szczególnie konwencji wiedeńskiej z 1961 r., która mówi, ze dyplomaci w kraju urzędowania nie angażują się w życie polityczne tego kraju, nie komentują publicznie itd.
- podkreślił.
Waszczykowski przyznał, że w przeszłości bywało z tym różnie. – Mieliśmy poprzednio takich ambasadorów jak pani Mosbacher, która według mnie prowadziła taką „megafonową dyplomację”, ale ona zawodową dyplomatką nie była – wskazał.
- Teraz mamy szefa placówki, który jest urzędnikiem państwowym, to nie jest polityk, a również pozwala sobie na wtręty dotyczące życia politycznego w Polsce. Mam więc nadzieję, że pan Mark Brzezinski, jako zawodowy dyplomata i człowiek znający polskie realia, mający pewną wrażliwość na polską historię i politykę, będzie ambasadorem umiarkowanym, wyważonym i będzie przyczyniał się do utrzymania więzi polsko-amerykańskich
- ocenił nasz rozmówca.
Odnosząc się do pogłosek, według których strona polska miałaby stwarzać jakieś problemy z akceptacją Marka Brzezinskiego, Witold Waszczykowski przyznał, że wprawdzie były problemy, „ale nie, które wynikają z tych plotek, wywołanych m.in. przez publikacje w Onecie”[Onet informował, że polski rząd blokuje przyjazd do Polski nowego ambasadora USA-red.] . – Jeśli możemy mówić o pewnych problemach, to one wynikają tylko z faktu, że mamy do czynienia z dość radykalną zmianą administracji prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych – przekonywał.
- Republikanów zastąpili Demokraci i prezydenta Donalda Trumpa, który był prezydentem bardzo ekspresyjnym, zastąpił inny prezydent, o zupełnie innym charakterze, sposobie działania
- wyjaśniał.
- To wywołuje pewien problem w takiej transformacji, przejścia z jednej administracji do drugiej, natomiast to nie rzutuje na nominację Brzezinskiego z naszej strony. To są problemy po stronie amerykańskiej – dodał.
Mark Brzezinski to syn Zbigniewa Brzezińskiego byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Cartera , z wykształcenia prawnik i dyplomata. Brzeziński pracował w administracji Baracka Obamy jako dyrektor wykonawczy Arktycznego Komitetu Sterującego Białego Domu i jako ambasador USA w Szwecji. Pracował także w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu za administracji Billa Clintona, najpierw jako dyrektor ds. Rosji i Eurazji, a później jako dyrektor ds. Bałkanów.
Brzeziński przebywał w Polsce jako stypendysta Fulbrighta i jest autorem pracy „Walka o konstytucjonalizm w Polsce”. Za działalność na rzecz Polski został w 2009 r. odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.
Według doniesień mediów, Brzezinski ma jeszcze w sierpniu przyjechać do Polski. Nie jest jednak jasne, kiedy kandydat administracji Bidena zostanie zatwierdzony przez Senat. To m.in. przez blokadę procesu zatwierdzania nominacji dyplomatycznych przez republikańskiego senatora Teda Cruza w proteście przeciwko podejściu administracji Bidena do Nord Stream 2.
Choć Cruz nie jest w stanie samodzielnie zablokować nominacji, jego sprzeciw może znacznie wydłużyć jej proces. Obecnie na formalną zgodę Senatu - część z nich od wielu miesięcy - czeka 70 kandydatów na dyplomatyczne stanowiska, a zgodę otrzymało dotąd tylko siedmiu. Cruz zapowiedział, że swój protest kontynuować będzie dotąd, aż administracja Bidena nie nałoży wymaganych przez Kongres sankcji wobec spółki Nord Stream 2 AG. Biuro senatora Cruza nie odpowiedziało dotąd na pytania, czy blokada obejmie także Brzezinskiego.