Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Gehenna Barcy

Barcelona pierwszy raz od 13 lat zakończyła sezon bez choćby jednego trofeum. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie plejada gwiazd w ataku Dumy Katalonii na czele z fenomenalnym Leo Messim i miliony euro wydane na transfery. Symboliczna dla kondycji zespołu była upokarzająca (8:2) porażka z Bayernem Monachium w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i nic tu nie zmienia fakt, że finalnie drużyna Roberta Lewandowskiego zdobyła Puchar Europy. Nowy trener Ronald Koeman jest promykiem nadziei, ale co tu ukrywać, czeka go arcytrudne zadanie.

Antoine Griezmann i Frenkie de Jong kosztowali łącznie 200 mln euro. Dodajmy do tego absurdalny zakup napastnika Martina Braithwaite’a z Leganes, który zdecydowanie nie pasuje do topowych drużyn w Hiszpanii, niewypał z Juniorem Firpo, a także starą gwardię, wciąż trzymającą się mocno, a otrzymamy przepis na katastrofalny sezon jednej z największych firm na świecie.

Symbol porażek w Lidze Mistrzów

FC Barcelona przeżywa kryzys instytucjonalny – to prawda, prezydent FC Barcelona Josep Bartomeu jest krytykowany nie tylko przez kibiców, lecz także piłkarzy. Jednak największą bolączką Barcy jest wypalenie gwiazd i człapanie po boisku. Od czasu do czasu zerwą się wspólnie z Messim Luis Suárez lub Ansu Fati, czasem jeszcze genialnie na wahadle potrafi zagrać Jordi Alba, błyśnie Nelson Semedo, ale katalońska drużyna straciła polot w środku pola i ducha.

Na takie lanie, jakie sprawił niedawno Katalończykom Bayern, zanosiło się od dawna. Trenerzy Ernesto Valverde ani jego następca Quique Setién nie wyciągnęli wniosków ze wstydliwych porażek na arenie międzynarodowej. Wystarczy przypomnieć kluczowe starcia w Lidze Mistrzów od 2016 r. W sezonie po zdobyciu potrójnej korony, jeszcze z Neymarem w składzie, Barcelonę pokonało Atletico Madryt, ale tamta porażka 0:2 w rewanżu nie zwiastowała degrengolady Blaugrany w Europie. Rok później poważny już sygnał wysłał Juventus, który rozbił Messiego i spółkę aż 3:0. W edycji 2017/2018 udało się ówczesnym wicemistrzom Hiszpanii pokonać Romę u siebie 4:1, ale w Rzymie nadeszła klęska 0:3, skutkująca odpadnięciem na etapie ćwierćfinału Champions League. Niesłychaną wręcz kompromitacją zakończył się rewanż półfinału rozgrywek w 2019 r. Wydawało się, że po koncercie Messiego i Suáreza Liverpool nie ma żadnych szans na odrobienie trzech bramek straty z Camp Nou. Nic bardziej mylnego, Barca poległa na Anfield Road w historycznym rewanżu 4:0, a The Reds wygrali pierwsze trofeum Ligi Mistrzów, kończąc z erą Realu Madryt Zinedine’a Zidane’a.

Demony przeszłości wróciły w zakończonym sezonie, który stał pod znakiem lockdownu i reżimu sanitarnego. Bez kibiców na stadionie i w ramach Final 8, czyli bez spotkań rewanżowych, Barcelona dała sobie wbić osiem goli przez Bayern. Odstawała poziomem sportowym, wybieganiem, podejściem mentalnym – zwyczajnie nie dobiegła na stadion. Prysł czar po wielkiej „remontadzie” z PSG, gdy udało się odrobić cztery gole, a paryżanom wpakować sześć. Już prawie nikt nie pamięta o tamtym wyczynie, bo to Duma Katalonii jest symbolem ośmieszających wyników w Lidze Mistrzów.

Quique’a Setiéna pogoniono, ogłoszono gaszenie poważnego pożaru. W Katalonii potrzebna jest jednak ogromna rewolucja, by zasłużony klub nie stoczył się w otchłań przeciętności. A dosięgła ona przecież tak renomowane kluby, jak Manchester United, Arsenal Londyn czy włoski Milan.

Kadra do wymiany

Gdy jeszcze Barcelona była w grze o prymat w kraju, ale Real zdołał ją wyprzedzić w tabeli, Messi grzmiał: „Jeśli się nie poprawimy, nie mamy szans nie tylko na tytuł w Hiszpanii, lecz także w batalii o Ligę Mistrzów. Nie jesteśmy na odpowiednim poziomie”.

Słowa ikony argentyńskiego futbolu stały się prorocze. W tle fatalnych wyników, porażek w Superpucharze Hiszpanii, bezpośredniego starcia z Realem w lidze czy kiepskiej postawy choćby w przegranym spotkaniu z Osasuną doszedł otwarty konflikt zawodników z Setiénem i jego sztabem. Wymowne były obrazki z meczów, gdy w przerwie na nawodnienie piłkarzy trener mówi sobie a muzom. Jego wskazówek nie słuchali ani Messi, ani Suárez, a kapitan Barcy wręcz ostentacyjnie odwracał wzrok, gdy coś chciał mu przekazać asystent Setiéna, wybuchowy Eder Sarabia.

Miała być tiki-taka w duchu Johana Cryuffa, na którym wzorował się Setién. Wyszło człapanie po boisku, brak koncepcji taktycznych w kolejnych spotkaniach i chaos w defensywie. Bo Barcelonę „zabił” nie tylko zadziwiający brak kreatywności przy zawodnikach o wciąż sporej klasie, lecz także paraliż obronny. Gerard Pique częściej myśli o organizacji imprez tenisowych i inwestycjach niż o piłce. Jest wolny, łapie często z tego powodu kartki – zupełne przeciwieństwo Sergia Ramosa. Griezmann błąka się po boisku i dubluje pozycję Messiego, czuje się jak ciało obce w katalońskiej układance. Samuel Umtiti częściej łapie kontuzje, niż rozgrywa pełnowymiarowe zawody. Na bokach obrony Setién rotował, albowiem Alba znajdował się w fatalnej dyspozycji. Arturo Vidal prędzej pasowałby do amerykańskiej ligi, a jedyne, z czego będzie zapamiętany w ostatnich miesiącach, to ogromna frustracja z powodu mistrzostwa Hiszpanii dla Realu Madryt.

Dobijającym faktem dla kibiców Barcy jest to, że dzieła zniszczenia drużyny dokonał w Lidze Mistrzów Coutinho. Na Brazylijczyka wydano ponad 140 mln euro, ale został wypchnięty na wypożyczenie do Bayernu. Mimo niezłych statystyk Bawarczycy nie są skorzy go wykupić i zaproponować tak wysokiego kontraktu – ok. 9 mln euro za sezon – na jaki atakujący może liczyć w Barcelonie. Drugi z drogich skrzydłowych, Ousmane Dembele, ma wyraźne problemy z psychiką i potrafił spóźniać się na treningi po nocnych grach na konsoli. Też jest wystawiony na sprzedaż, pytanie, kto wyłoży ok. 100 mln euro za tak głośny niewypał transferowy.

Messi odejdzie? I kto jeszcze?

Na nowego trenera (od 19 sierpnia) Ronalda Koemana jak grom z jasnego nieba spadł też inny problem. Messi poinformował klub, że rozważa opuszczenie ukochanej drużyny ze względu na wyniki sportowe i strategię zarządu. Tuż po tym, jak wybuchła afera z zatrudnianiem botów, oczerniających piłkarzy Dumy Katalonii, Argentyńczyk domagał się zmian personalnych wśród sterników klubu. Zamiast tego wszyscy oglądaliśmy pudrowanie trupa.

Koeman zapowiedział, że jeśli Messi wyrazi taką chęć, to on chce mieć napastnika w swojej ekipie. Nie brzmiał jednak jak ktoś pewny, że idol katalońskich fanów pozostanie.

Na wylocie są Pique, Alba, Ivan Rakitić, Vidal, Semedo, Umtiti, Busquets, a nawet Suárez. Kogo jednak uda się zakupić, nawet jeśli ze sprzedaży Barcelona uzyska ponad 100 mln euro? Pandemia koronawirusa spowodowała mocne zaciskanie pasa i obniżenie pensji piłkarzy o 20–30 proc. Jak zatem wytłumaczyć tym, którzy zarabiają mniej, że trafia do nich nowy supergwiazdor? Nawet prezes Realu Madryt Florentino Pérez, mający wielką ochotę na sprowadzenie Kyliana Mbappégo czy Erlinga Haalanda, zadeklarował: epidemia dała nam w kość, nikogo z topu nie zdołamy zakupić.

Sezon 2020/2021 zapowiada się dla Barcelony na przejściowy. Choć to wciąż nieprawdopodobne, może być pierwszym bez Messiego w czasie jego ery. Koeman też nie gwarantuje gabloty pełnej trofeów – w ciągu 20 lat zdobył ich zaledwie 8, i to przede wszystkim z Ajaxem i PSV Eindhoven. Hiszpańskie doświadczenie sprowadziło się u Holendra do wywołania kryzysu w mocnej przed 12  laty Valencii. Koeman to jednak jeden z symboli Barcelony, znany jest też z twardej ręki wobec gwiazd. Tego brakowało w klubie, odkąd przestał zachwycać futbolowy świat.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Grzegorz Wszołek