Wchodzimy w ostatni tydzień kampanii wyborczej. Czy metody walki o najważniejszą posadę w Polsce mają jakiekolwiek granice? Ubiegłotygodniowe wybryki speców od kampanii kandydata KO pokazały, że są oni w stanie posunąć się bardzo daleko. Jak bardzo? Według polityków i ekspertów te granice w bieżącej kampanii zostały już znacznie przekroczone, ale do ostatecznego upadku jeszcze trochę brakuje.
W mijającym tygodniu emocje rozpaliła sprawa ułaskawienia przez prezydenta Andrzeja Dudę mężczyzny skazanego na 4 lata więzienia za znęcanie się nad swoimi bliskimi oraz molestowanie seksualne córki.
Przypomnijmy: mężczyzna karę odbył w całości. Wyszedł na wolność w 2015 roku. Za to, że w trakcie odbywania kary złamał zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi - wykonywał połączenia telefoniczne i wysłał do nich co najmniej 12 listów – został skazany na rok pozbawienia wolności. I tę karę odbył w całości.
Po opuszczeniu w marcu 2018 roku zakładu karnego zamieszkał z pokrzywdzonymi - choć zakaz miał go obowiązywać przez 6 lat od dnia opuszczenia więzienia po pierwszym wyroku. To spowodowało, że kurator sądowy zawiadomił prokuraturę o złamaniu zakazu zbliżania się do córki i jej matki. Wtedy partnerka mężczyzny i ich córka (już jako osoba dorosła) zwróciły się do prezydenta z prośbą o ułaskawienie, czyli skrócenie zakazu zbliżania.
Sprawę do celów politycznych szybko zaczęli wykorzystywać przeciwnicy polityczni Andrzeja Dudy, szczególną aktywność zaobserwować można było u parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej.
To zachowanie sztabu KO i jego polityków dla Niezalena.pl komentują politycy i eksperci.
Maria Koc, senator Prawa i Sprawiedliwości:
Wydaję mi się, że te granice zostały już dawno przekroczone w tej kampanii. Stało się to w momencie, kiedy do gry wkroczył wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski. PO napompowała tę kampanię agresją, nienawiścią i przede wszystkim kłamstwami bez mrugnięcia okiem. Mamy do czynienia także z mnóstwem agresji słownej jeżeli chodzi o Rafała Trzaskowskiego. Mnóstwo takiego szyderstwa, drwiny.
Jan Filip Libicki, senator Polskiego Stronnictwa Ludowego:
Oczywiście ta kampania jest brutalna, natomiast ja przypomnę, że są kraje na przykład: Stany Zjednoczone i Izrael, czy gdzie w trakcie kampanii wyborczych kandydaci ginęli w zamachach. Na szczęście, podkreślam na szczęście, w Polsce z taką sytuacją jeszcze nie mamy do czynienia. Uważam, że ta kampania wyborcza oczywiście jest brutalna, natomiast póki co jeszcze na szczęście mieści się w jakichś granicach.
Dr Bartosz Rydliński, politolog Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie:
Wydaję mi się, że tych granic do przekroczenia jest jeszcze bardzo wiele. W związku z tym mogę powiedzieć, że nawet mając na uwadze poprzednie kampanie również parlamentarne, to oprócz okładki „Faktu” nie mieliśmy jakieś specjalnej bomby fake newsowej. Natomiast tego typu wydarzeń spodziewam się w tym tygodniu, bo stawka wyborów jest naprawdę bardzo, bardzo wysoka.
Dr Tomasz Herudziński, socjolog Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego:
Według mnie zaostrzenie emocji pomagać może kandydatowi, który ma tutaj do nadrobienia większe straty. Rozbudzanie emocji społecznych samo w sobie jest wykorzystywane jako technika pobudzania elektoratu do aktywności. Oczywiście, jeżeli te emocje są w sposób nadmierny wykorzystywane, czy może nawęt w sposób nadmierny rozbudzone, mogą mieć charakter destruktywny. Z jednej strony emocje mogą nas pobudzić do głosowania, ale z drugiej strony mogą nas one pobudzić do działania nie tylko konstruktywnego, ale również do działań destruktywnych, czyli na przykład niszczenia plakatów wyborczych, co aktualnie obserwujemy. Emocje nie mogą być ocenione jako coś złego samo w sobie, możemy to ocenić dopiero wtedy, kiedy zobaczymy, jakie skutki one przyniosą.