Gościem Michała Rachonia w programie "#Jedziemy" był poseł Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel, który wraz z gospodarzem programu rozważał, czy możliwe jest wystawienie przez Platformę Obywatelską drugiego kandydata związanego z tą partią, bez wycofania kandydatury Małgorzaty Kidawy - Błońskiej. - Teoretycznie tak. Jeśli zostałby zarejestrowany komitet wyborczy drugiego kandydata, który zbierze 100 tys. podpisów. Z tym, że byłoby to kłopotliwe dla wyborców Platformy - powiedział Fogiel.
- Nasza propozycja jest taka - przyjmujemy, że komitety i kandydaci którzy się zarejestrowali, nie będą musieli robić tego drugi raz. Wystarczy że złożą oświadczenia do PKW o ponownym udziale i nie będą drugi raz zbierać podpisów. Byłoby to dublowanie tej czynności. Jeżeli jednak zgłosi się nowy kandydat, nowy komitet, to jego ta procedura będzie obejmować
- stwierdził poseł PiS.
Fogiel wyraził też nadzieję, że opozycja nie będzie tym razem próbować blokować prac nad nowymi wyborami.
- Rozdźwięk miedzy nadziejami, a tym co może się wydarzyć, niestety istnieje. Można mieć nadzieje, że projekt przejdzie przez Sejm gładko, będzie dobra współpraca w sejmowych komisjach, a potem gładko w Senacie. Jak będzie? Ostatnie dni pokazały, że politykom PO chodzi o to, żeby króliczka gonić a nie go żeby go złapać
- przyznał Fogiel, który przypomniał, że wypowiedzi polityków PO z ostatnich dni wskazują, że jej członkowie cierpią na rozdwojenie jaźni.
- Mówią, że wybory nie mogą się odbyć w terminie, a potem Donald Tusk roni krokodyle łzy, że nie mógł głosować. Cała dyskusja sprowadzała się po stronie opozycji, żeby ciągle piętrzyć problemy. Chodziło im tylko o to, żeby dyskutować o wyborach, a nie żeby je przeprowadzić
- powiedział Fogiel.
Polityk skomentował też słowa Piotra Borysa z PO, który stwierdził, że „jego partia wygrała pierwszą połowę, ale straciło na tym państwo”.
- Jeśli mówi "my", to ma na myśli swoje środowisko polityczne. To jest smutny przykład w kategorii myślenia sportowego, w kategorii zero jedynkowej walki - my albo oni. Tu nie chodzi o to, kto kogo okiwa, ale żeby Polacy zagłosowali
- podkreślił Fogiel.