Opóźnienie budowy Nord Stream 2 zmniejszy presję czasową na realizację polskich projektów dywersyfikacyjnych - powiedział ekspert branży Wojciech Jakóbik. W jego opinii, trudno jednak będzie sam projekt zablokować.
Komisja przemysłu Parlamentu Europejskiego przyjęła stanowisko popierające projekt zmian w dyrektywie gazowej, który jest wymierzony w Nord Stream 2. Poprawki europosłów mają pomóc wywrzeć presję na państwa UE, by te nie ociągały się z pracami.
Jak przypomina redaktor naczelny branżowego portalu BiznesAlert Wojciech Jakóbik, podporządkowanie prawu europejskiemu gazociągów importowych z państw trzecich, jest w interesie Komisji Europejskiej, która usunie lukę prawną sprawiającą, że niektóre inwestycje są poza unijną kontrolą antymonopolową.
- Z polskiego punktu widzenia, gdyby te regulacje udało się przyjąć do końca tego roku, to wtedy KE będzie się zwracać do państw członkowskich o mandat do negocjacji z Rosją na temat warunków wprowadzenia tych regulacji. To zaś będzie oznaczało długie rozmowy, a możliwe, że wiązałoby się z koniecznością zmiany prawa rosyjskiego. Prawo to nakazuje bowiem Gazpromowi - jako jedynej firmie - prowadzenie eksportu gazu z Rosji. Wprowadzenie trzeciego pakietu na Nord Stream 2 oznaczałoby, że jeszcze na terytorium Rosji Gazprom musiałby wpuścić konkurencję nawet, jeśli byłaby ona zupełnie iluzoryczna. To co prawda niewiele zmienia, ale również zajmie nieco czasu - powiedział.
Po 2022 r. Polska nie zamierza przedłużać długoterminowego kontraktu z rosyjskim gazpromem tzw. kontraktu jamalskiego. Do tego czasu chce zdywersyfikować dostawy gazu do kraju - miałby on do nas płynąć z kierunku południowo zachodniego i przez tzw. Bramę północną - czyli z terminala LNG i planowanego podmorskiego gazaociągu Baltic Pipe, który ma połączyć polski system gazowy z systemem duńskim a dalej ze złożami gazu na szelfie norweskim. Jakóbik przypomina, że kontrak jamalski kończy się z końcem roku gazowego 2020 co oznacza, że w październiku tego roku Baltic Pipe musi być gotowy.
- Plan mamy rozpisany na "styk". Opóźnienie (Nord Stream 2), dałoby nam mniejszą presję czasową i większe możliwości pozyskania partnerów do naszych projektów - mówi.
Jakóbik podkreśla jednak, że front walki o Nord Stream 2 przebiega między Niemcami, które "kurczowo trzymają się tego projektu w interesie kilku firm", a Komisją Europejską, USA, Polską i dużą częścią państw środkowoeuropejskich, "które tego projektu po prostu się boją".
Rząd Niemiec wspiera Nord Stream 2, utrzymując, że projekt ten ma charakter biznesowy, a nie polityczny. W finansowaniu przedsięwzięcia uczestniczą niemieckie koncerny Uniper i Wintershall oraz francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.