
Rumuński syndrom
Drodzy Czytelnicy, z ręką na sercu – czy pamiętacie, bez zaglądania do telefonu, jak nazywa się prezydent Rumunii? A poprzedni? A kolejni politycy rządzący tym krajem od czasu upadku reżimu Ceaușescu?
Autor nie dodał jeszcze swojego opisu.
Drodzy Czytelnicy, z ręką na sercu – czy pamiętacie, bez zaglądania do telefonu, jak nazywa się prezydent Rumunii? A poprzedni? A kolejni politycy rządzący tym krajem od czasu upadku reżimu Ceaușescu?
Ekipa Donalda Tuska, po kompletnym upolitycznieniu krajowego systemu ścigania przestępstw, próbowała to samo zrobić z międzynarodowym. I jednak dotarła do ściany, a przynajmniej pierwszy raz solidnie się od niej odbiła.
Nie bez satysfakcji odnotowałem wypowiedzi Tomasza Lisa i jemu podobnych o klęsce demokracji w Końskich, igrzyskach dla gawiedzi, o tym, że Szymon Hołownia i Magdalena Biejat powinni sobie pójść, jeśli koalicja im nie odpowiada.
Niszczenie czyjegoś mienia, atakowanie domów, samochodów, nachodzenie w mieszkaniach i nękanie rodzin są godne potępienia, a ludzie, którzy się tego dopuszczają, powinni być karani. Dlatego pomalowanie płotu domku letniskowego Jerzego Owsiaka jest rzeczą naganną.
Wzywanie profesora Sławomira Cenckiewicza na przesłuchanie w charakterze świadka przez dwóch uzbrojonych po zęby żandarmów pokazuje, że władza z niedawnej tragedii śp. Barbary Skrzypek nie wyciągnęła żadnych wniosków albo wyciągnęła przeciwne do tych, które wyciągnąć powinna.
Ponieważ Jan Rokita zaczął w dzisiejszej Polsce odgrywać rolę proroka, trochę sygnalisty, też się na niego powołam. Niegdyś przeprowadzałem z nim wywiad, było to krótko po jego rozstaniu z Donaldem Tuskiem i definitywnie z polityką. Rozmowa utkwiła mi w pamięci głównie dlatego, że Rokita bardzo obrazowo zarysował działaczy młodzieżówki PO.
Mogę to wytłumaczyć tylko tym, że wszyscy już zaakceptowali to, iż w Polsce łamane są elementarne zasady – również w sensie zdroworozsądkowym, nawet jeśli prawodawcy nie zastrzegli ich w kodeksach.
Dzisiejszy obóz władzy swoje rządy, jak się okazuje, zawdzięcza osobliwej symbiozie działań rządu Niemiec i Komisji Europejskiej, administracji Joego Bidena (USAID) oraz rosyjskiej agentury.
Trudno powiedzieć, dlaczego TVN zdecydował się uderzyć w ośmiogwiazdkową sektę materiałem jednoznacznie wskazującym na jej putinowskie inspiracje. Być może jest to element wojny między Adamem Bodnarem (a także wieloma innymi politykami obozu rządzącego) a Romanem Giertychem oraz jego nienawistną trzódką.
Tym razem to nie przejęzyczenie, nie fake news, nie wyrwanie z kontekstu. Donald Trump stwierdził w odniesieniu do ukraińskiego prezydenta i wojny z Rosją: „mogliście się dogadać”.
Nawet na tle kuriozów, w które obfituje polska polityka, utworzenie komisji mającej badać szczególne prześladowania, jakie miały dotknąć ulicznego ramienia „opozycji demokratycznej” w latach 2015–2023, wydaje się odlotem mocniejszym niż inne.
Wcale mnie już nie dziwi, że Rafał Trzaskowski, który był jeszcze wczoraj LGBT-friendly, dziś ogłasza, że w polskim prawie są tylko dwie biologiczne płcie. Dla przypomnienia: niedawno za podobną wypowiedź wyrzucono kanclerza Politechniki Szczecińskiej Andrzeja Jakubowskiego.
Gdyby rządowi Donalda Tuska choć w minimalnym stopniu zależało na interesie i opinii o Polsce, to te słowa musiałyby paść. Mówiąc inaczej, nawet dureń wykorzystałby taką okazję.
Cenzorska kreatywność obecnej władzy nie jest zbyt imponująca, ale robi wrażenie jej konsekwencja.
Mamy nowego ministra nauki i szkolnictwa wyższego, o którym można powiedzieć tyle co nic, ale dużo ciekawsze są losy jego poprzednika. Dymisja Dariusza Wieczorka, stanowczo ogłoszona przez Donalda Tuska, odbyła się w połowie grudnia, a więc miesiąc temu.
Doniosłe wydarzenie, jakim jest objęcie przez Polskę prezydencji w Radzie UE, nie obchodzi nikogo i nie ma znaczenia. Może poza propagandzistami z PO i najtwardszym elektoratem tej partii, zachwyconym jak zawsze „ważną Polską” pod wodzą Donalda Tuska w Europie. To moim zdaniem połowa lub większość elektoratu KO, której nie ruszy nic. Ani to, że nagle jakoś zmalała, a momentami osiąga wartość bliską zeru liczba flag unijnych za plecami polityków z rządu.
Warto w kampanii wyborczej zwrócić uwagę na to, co zaszyte jest w tle wypowiedzi liderów koalicji rządzącej – jakie są ich podteksty. Najciekawszy pod tym względem wydaje się Radosław Sikorski, który próbuje dorobić do proniemieckiej i podległej linii politycznej tej władzy pewnego rodzaju ideologię, która łączy się często z tworzeniem mitologii. Że Polska zawdzięcza istnienie i sukcesy niemieckiemu sąsiadowi