Ogłoszenie czerwonej noty przez Interpol za Marcinem Romanowskim miało zapewne wzmocnić antypisowską nagonkę jej „międzynarodowym” charakterem. Czerwona nota nie jest czymś, co się w ogóle nie zdarza, w Polsce są nawet kancelarie specjalizujące się w obsłudze ściganych przez Interpol klientów. Jest jednak używana przede wszystkim w przypadku spraw związanych z terroryzmem, gangsterką bądź defraudacjami na dużą skalę. Romanowskiemu zarzuca się przestępstwa urzędnicze, ale na takie okazje dołożono tradycyjny już „udział w zorganizowanej grupie przestępczej”. Interpol odrzucił polski wniosek, co zresztą pozornie nie jest wielką rzadkością. Pozornie, bo przecież wiadomo, jak silny nacisk polityczny szedł za tą sprawą. Wygląda na to, że instytucje europejskie pozwalają Tuskowi robić co chce z prawem w granicach Polski, ale same przyjmują postawę Poncjusza Piłata. To jednak zmiana. Kolejną, za kilka lat, może być czerwona nota Interpolu za Donaldem Tuskiem.
Czerwona nota wróci jak bumerang
Ekipa Donalda Tuska, po kompletnym upolitycznieniu krajowego systemu ścigania przestępstw, próbowała to samo zrobić z międzynarodowym. I jednak dotarła do ściany, a przynajmniej pierwszy raz solidnie się od niej odbiła.