Trudno powiedzieć, dlaczego TVN zdecydował się uderzyć w ośmiogwiazdkową sektę materiałem jednoznacznie wskazującym na jej putinowskie inspiracje. Być może jest to element wojny między Adamem Bodnarem (a także wieloma innymi politykami obozu rządzącego) a Romanem Giertychem oraz jego nienawistną trzódką.
Być może polecenie z USA połączone z kontrolą, czy robota została wykonana. Widzieliśmy już podobny zaskakujący efekt w przypadku wizyty Donalda Trumpa w Polsce w 2019 r., kiedy to drżącymi głosami dziennikarze TVN24 z wojujących lewicowych liberałów nagle zamienili się w funkcjonariuszy sowieckiego Pierwyjego Kanału, relacjonujących wizytę Breżniewa w ościennym kraju. I to wszyscy poza Jolantą Pieńkowską, która na tyle przeżyła zwycięstwo Donalda Trumpa w 2016 r., że później jakiś czas musiała spędzić, wożąc w bagażniku samochodu „bankowca” Leszka Czarneckiego. Reasumując. Delikatne są kręgosłupy pracowników prorządowych mediów, także tych zasłużonych. Trzeba o nie dbać, bo, jak widać, drobny podmuch może sprawić, że nagle znajdą się całkiem po innej stronie. A zza oceanu wciąż wieje.