Ze strony Prokuratury Krajowej zniknęły protokoły zeznań Marcina W., który podczas przesłuchań opowiadał m.in. o spotkaniu z synem Donalda Tuska. Nie wiadomo, czy konfabulował, czy mówił prawdę, ale nadal są to ważne dokumenty, które - po odtajnieniu przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę - zostały opublikowane. Dzisiaj są jednak niedostępne. Zapytaliśmy dlaczego i kto podjął taką decyzję. Odpowiedź Prokuratury Krajowej jest co najmniej zaskakująca, bo... nie wiedzą co się stało!!! "Żadnych historycznych komunikatów nie zmienialiśmy, ani nie usuwaliśmy" - zapewnia prok. Przemysław Nowak. A jednak ktoś zmienił.
Jako pierwsza zeznania Marcina W. opisała już w czerwcu 2020 r. "Gazeta Polska". W artykule "Sensacyjne zeznania biznesmena od węgla" Grzegorz Wierzchołowski ujawnił:
Michał Tusk stanowczo zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek miał kontakt z W.
Z kolei w październiku 2022 r. Prokuratura Krajowa opublikowała sześć odtajnionych protokołów zeznań Marcina W. Potwierdziły się wówczas informacje "GP": W. oskarżał Michała Tuska, syna premiera, o korupcję. Nie można wykluczyć, że mężczyzna konfabulował. Niemniej takiej treści zeznania złożył.
Protokoły były dostępne na stronie PK, zapoznać się z nimi mógł dosłownie każdy i ocenić wiarygodność opowieści Marcina W. Niezalezna.pl także zamieściła te dokumenty.
Jak jednak poinformowaliśmy wczoraj, protokoły zeznań Marcina W. zniknęły ze strony internetowej Prokuratury Krajowej. Są niedostępne, a kliknięcie starego linku odsyła do ogólnej strony gov.pl.
Postanowiliśmy więc sprawdzić kiedy, dlaczego i kto podjął decyzję o ich usunięciu. Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy, jest co najmniej zaskakująca. Prokuratura wprawdzie potwierdziła, że choć archiwalny komunikat istnieje, nadal jest w nim zamieszczony odnośnik „Protokoły wyjaśnień i zeznań Marcina W.”, to dokumentów już nie przeczytamy.
"Komunikat ten nadal jest widoczny w naszym systemie, ale z adnotacją „wycofany z publikacji”. Oznacza to, że nie jest już dostępny publicznie, a próba wejścia na podany adres skutkuje przekierowaniem na stronę główną PK (co jest standardową sytuacją w przypadku „błędu 404” – nieistniejącego adresu)"
- przekazał prok. Przemysław Nowak, rzecznik PK.
Poinformowano również, że w systemie nie ma informacji o dacie „wycofania z publikacji”, ani danych osoby odpowiedzialnej.
- Nie posiadam wiedzy w tym zakresie, tj. co do daty, osoby i powodów wycofania. Ani ja, ani biuro prasowe PK pod moim kierownictwem tego nie zrobiło. Żadnych historycznych komunikatów nie zmienialiśmy ani nie usuwaliśmy
- zapewniał prok. Nowak.
Czyli kolejny wyjątkowy zbieg okoliczności.