Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Pół roku po powodzi - państwo się nie spieszy. Tereny dotknięte katastrofą nadal w ruinie

Mija pół roku od wielkiej wody, która doprowadziła do potężnych zniszczeń w południowo-zachodniej części Polski. Straty liczy branża turystyczna, która nie otrzymała wsparcia, o jakie prosiła. Nie we wszystkich miejscach oczyszczone zostały koryta i nadbrzeża rzek. Wielu strażakom ochotnikom wciąż nie udało się uzupełnić utraconego sprzętu. Z kolei tama w Stroniu Śląskim do tej pory nie została zabezpieczona, a śledztwo w sprawie jej przerwania trwa. Tymczasem mieszkańcy obawiają się wody z roztopów.

Pół roku po powodzi - państwo się nie spieszy
Pół roku po powodzi - państwo się nie spieszy
Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska

Na początku tego roku mieszkańcy Stronia Śląskiego zorganizowali imprezę otwarcia mostu, którego nie było, i uroczyście przecięli wstęgę. Podczas uroczystości mówili, że po nieistniejącym moście właśnie przechodzi niewidoczny marszałek województwa dolnośląskiego – Paweł Gancarz z PSL. Po wielu prośbach mieszkańcom obiecano bowiem postawienie tymczasowy mostu do końca ubiegłego roku, co się nie udało. Ostatecznie doczekali się, ale wiele innych ważnych spraw pozostało niezałatwionych. Ta sytuacja już niedługo może doprowadzić do kolejnych zagrożeń na tych terenach.

Widmo kryzysu 

Niedawno Marcin Kierwiński, pełnomocnik rządu ds. odbudowy po powodzi, poinformował, że branża turystyczna z terenów dotkniętych kataklizmem nie będzie wsparta bonem turystycznym. Jak mówił, rząd zdecydował się na inne formy pomocy firmom. O bon zabiegali tamtejsi przedsiębiorcy, którzy liczą na powrót turystów. 

Tych niestety w tym sezonie przybyło niewielu. Pokazał to m.in. raport Stowarzyszenia Biznesu Razem dla Regionu Śnieżnik, które przeprowadziło ankietę wśród przedsiębiorców z branży turystycznej z okolic Lądka-Zdroju i Stronia Śląskiego. Wielu oceniło, że był to najgorszy sezon od wielu lat. Z raportu wynika, że w styczniu obłożenie w obiektach turystycznych, czyli m.in. hotelach i restauracjach, wyniosło tylko 40 proc., a aż 70 proc. przedsiębiorców działa poniżej rentowności. Sytuacja jest tym bardziej fatalna, że styczeń i luty to na tych terenach sezon wysoki, który pozwala utrzymać przedsiębiorcom miejsca pracy w sezonie niskim. W obu gminach około 60 proc. badanych podmiotów zostało bezpośrednio dotkniętych powodzią. Również 60 proc. obiektów w styczniu 2025 roku zanotowało spadki obłożenia o ponad 30 proc. w porównaniu ze styczniem 2024 roku. Co istotne, aż 86 proc. obiektów utrzymało ubiegłoroczne ceny lub nawet je obniżyło. „Jeśli trendy się nie odwrócą, a powolne sprzątanie popowodziowe i odbudowa infrastruktury, za którą odpowiada władza publiczna, nie znajdzie się wśród priorytetów, to branża turystyczna w regionie może znaleźć się w najpoważniejszym kryzysie od roku 1990, a wiele przedsiębiorstw nie przetrwa tego okresu, wzmagając emigrację zarobkową lokalnego społeczeństwa. Ponadto, bez istotnych instrumentów wsparcia prorozwojowego (takich jak bon turystyczny czy nisko oprocentowane pożyczki inwestycyjno-modernizacyjne) dla obszarów szczególnie dotkniętych powodzią, region może sobie nie poradzić, a gospodarka zacznie się kurczyć, powodując kryzys społeczny na dużą skalę” – czytamy w raporcie. W badaniu wzięło udział 147 respondentów z branży hotelowej i gastronomicznej z gmin Lądek Zdrój i Stronie Śląskie.

OSP wołają o pomoc

Duże straty w wyniku powodzi poniosły także ochotnicze straże pożarne, które były na pierwszej linii walki z kataklizmem. Zniszczony został sprzęt, remizy i siedziby strażaków. Jedną z wielu jednostek, które dotkliwie ucierpiały, jest OSP Lądek-Zdrój. Tamtejszym strażakom ochotnikom dzięki pomocy płynącej z różnych stron dotąd udało się uzupełnić część sprzętu. Nie są jednak w stanie kupić wozu gaśniczego, który stracili w wyniku powodzi. Zorganizowali więc zbiórkę na ten cel. Chcą zebrać pół miliona złotych. Jak mówią w rozmowie z „Gazetą Polską”, prosili o wsparcie różne instytucje, w tym władze wojewódzkie i powiatowe, ale bezskutecznie. – Naszą sytuację zna już chyba całe województwo. Niestety, do dnia dzisiejszego nie mamy konkretnego wsparcia. Jesteśmy od prawie pół roku mocno okrojeni sprzętowo, zaczynając od małych rzeczy, kończąc na ciężkim wozie bojowym. Ciężki wóz bojowy to jest priorytet – podkreśla strażak z Lądka-Zdroju, który chce zachować anonimowość.

„Bardzo dużo do zrobienia”

Tymczasem w wielu miejscach wciąż występują popowodziowe niebezpieczne osuwiska gruntu, wyrwy w skarpach, a w efekcie dochodzi do pękania ścian w domach, m.in. na terenie gminy Bystrzyca Kłodzka. Mieszkańcy zwracali się o pomoc do Wód Polskich. Instytucja twierdzi natomiast, że prace prowadzi zgodnie z harmonogramem. Jak informuje w komunikacie, działania udrożnieniowe na potoku Wilczka w obrębie Wilkanowa w gminie Bystrzyca Kłodzka rozpoczęto w czwartym kwartale zeszłego roku i będą kontynuowane w roku 2025 „niezwłocznie po zatwierdzeniu środków finansowych na te roboty”. Wody Polskie chwalą się dotychczasowymi pracami, ale przyznają, że „przeprowadzone działania w tym rejonie są jednak wciąż niewystarczające”.

Jan Kalfas, były dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Starostwa Powiatowego w Kłodzku, zwraca uwagę w rozmowie z „GP”, że kwestia oczyszczania rzek i wycinki drzew jest szczególnie ważna, ale może to potrwać aż do końca roku. – Wiosną lub latem może pojawić się nowe zagrożenie powodziowe. Niestety, jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Należy usunąć to, co mogłoby zostać porwane przez wodę. To się dzieje, ale wolno – mówi Jan Kalfas.

Sprawa tamy wciąż niezałatwiona

Przyczyną największych zniszczeń podczas powodzi była ogromna fala wody uwolniona z powodu rozmycia wału ziemnego tamy w Stroniu Śląskim.

Prace zabezpieczające zbiornik rozpoczęły się dopiero z początkiem lutego tego roku. Jak przekonywał Kierwiński, prace powinny trwać maksymalnie osiem tygodni. Tymczasowym zabezpieczeniem ma być utworzenie kamienno-betonowej konstrukcji na wypadek wezbrania wiosennego. Kierwiński przekonywał, że działania na tym terenie były dotychczas wstrzymane ze względu na postępowanie Prokuratury Okręgowej w Świdnicy wyjaśniającej przyczynę katastrofy. Przypomnijmy, że „Gazeta Polska” informowała, iż prokuratura rozpoczęła śledztwo w tej sprawie dopiero blisko dwa tygodnie po przerwaniu tamy. Oględziny i pierwsze przesłuchania przeprowadzono prawie trzy tygodnie po katastrofie, a w tym czasie teren nie był odpowiednio zabezpieczony. 

Zapytaliśmy świdnicką prokuraturę, na jakim etapie jest obecnie śledztwo. Aktualnie dalej trwają czynności przesłuchań świadków, które mają potrwać do końca czerwca. Opinię dotyczącą przyczyn katastrofy mają wydać biegli z Politechniki Wrocławskiej, m.in. w zakresie przyczyn rozmycia wału i przepływu wody. Opinia ma powstać do końca roku. Prokuratura zajmuje się też wątkiem niedopełnienia obowiązków przez starostę kłodzkiego z Koalicji Obywatelskiej. Sprawa ta została szczegółowo opisana na portalu Niezalezna.pl. „Na chwilę obecną nikomu nie przedstawiono zarzutów w sprawie” – informuje nas Mariusz Pindera, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

 



Źródło: Gazeta Polska

Hubert Kowalski