W piątek liderzy PO, PSL, Polski 2050 i Nowej Lewicy parafowali umowę koalicyjną, w której znalazły się m.in. ustalenia programowe, a także zapowiedź rozliczenia rządów Zjednoczonej Prawicy. W dokumencie tym zabrakło jednak protokołu rozbieżności, które stanowią potencjalne punkty zapalne między formacjami. - Widocznie te rozbieżności mogłyby podać w wątpliwość powoływanie takiej koalicji. Aby uniknąć takiej sytuacji, to tego protokołu rozbieżności nie ma. Wśród różnic należy wskazać stosunek do aborcji oraz relacje pomiędzy Polską a Unią Europejską. Trzecią, zasadniczą kwestią, która różni koalicjantów, jest stosunek do Kościoła i do religii - zauważa socjolog prof. Henryk Domański.
Na liście postulatów KO, Trzeciej Drogi i Lewicy znalazły się m.in. zniesienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, zmiany w sądownictwie i mediach publicznych, likwidacja CBA, podwyżki dla nauczycieli.
- W moim przekonaniu niektóre postulaty nie odbiegają specjalnie od programu realizowanego przez PiS od 2015 r. i różnią się jedynie w szczegółach, czego przykładem jest kwestia rozwiązania problemów z dostępnością do mieszkań. Oczekiwanie jest takie, aby gospodarka zmierzała w kierunku trochę większej liberalizacji, niż to było do tej pory, ale nadal będzie musiał być realizowany model państwa opiekuńczego, ponieważ Polacy się do niego przyzwyczaili
Umowa koalicyjna wskazuje ponadto na konieczność rozliczenia rządów Zjednoczonej Prawicy.
Jak zauważa socjolog, już wielokrotnie ze strony m.in. Platformy Obywatelskiej zapowiadano rozliczanie poprzednich rządów, czyli zmiany na stanowiskach osób, które są utożsamiane i identyfikowane z Prawem i Sprawiedliwością. Sam zaś postulat w umowie koalicyjnej został sformułowany bardzo ogólnikowo.
Jest to odpowiedź na pewne zapotrzebowanie ze strony części głównie elektoratu PO. Chcą w ten sposób sprostać tym oczekiwaniom, wywiązać się z obietnic. W innym przypadku koalicjanci musieliby się usprawiedliwić dlaczego ten argument, który wysuwano w kampanii wyborczej, nie został zrealizowany
W umowie koalicyjnej zabrakło natomiast protokołu rozbieżności. Prof. Domański twierdzi, że różnice między trzema ugrupowaniami istnieją i nie chcą się one nimi chwalić. To podstawowy element oceny tego, co ludzie biorą pod uwagę, kiedy myślą o szansach trwałości tej koalicji w sprawowaniu władzy - określił Domański.
Widocznie te rozbieżności mogłyby podać w wątpliwość powoływanie takiej koalicji. Aby uniknąć takiej sytuacji, to tego protokołu rozbieżności nie ma. Natomiast protokół zgodności z tego punktu widzenia może być odbierany jako coś zachęcającego dla opinii publicznej i wyborców
Partia Razem ma zamiar poprzeć w głosowaniu rząd koalicyjny, ale przedstawiciele ugrupowania socjaldemokratycznego nie zdecydują się na wejście do rządu Donalda Tuska.
- To świadczy o tym, że liderom Partii Razem zależy na zachowaniu swojej autonomii i podmiotowości. Myślę, że w opinii publicznej jest to odbieranie pozytywnie, że nie zależy im na obsadzeniu stanowisk i dojściu do władzy, tylko na realizacji swojego programu partii socjaldemokratycznej z jaką jest identyfikowana. Z kolei dla PiS jest to dobra oznaka, bo rysują się pewne rozbieżności. Partia Razem była utożsamiana z Nową Lewicą, a okazuje się, że nie jest jej częścią