- Obrazki z Ceuty, hiszpańskiej enklawy na marokańskim wybrzeżu, obiegły świat lotem błyskawicy. Pośród chwytających za serce zdjęć, na których widać ratowanie niemowlęcia przez członka Gwardii Cywilnej, były też te ukazujące działania wojsk lewicowej Hiszpanii – żołnierzy wrzucających imigrantów z powrotem do morza. Unia Europejska jednak Hiszpanów nie karci - pisze specjalnie dla Niezalezna.pl Tomasz Łysiak.
To jeden z tych, zdawałoby się, paradoksów, które gdy się pojawią, ciągle człowieka zaskakują, chociaż i tak niby wcześniej wiedział, jaka jest prawda. Tak właśnie, wiadomo, że w Unii są „równi i równiejsi”, a wiele rzeczy dzieje się według prawideł przynależności plemienno-kastowej (jak jesteś „z nami” wszystko ci wolno, jak jesteś „przeciw nam” drogo pożałujesz).
Podobnie dzieje się w tym przypadku. Gdyby podobne sceny miały miejsce we Włoszech rządzonych przez Salviniego (czyli jakieś dwa lata temu), albo – wyobraźmy sobie – na polskim bałtyckim wybrzeżu, to przecież byłaby w Unii jedna wielka chryja. A tak? Jeśli imigrantów do wody spycha wojsko lewicowego premiera Sáncheza, to wszystko jest cacy i Hiszpanów unijni komisarze wręcz poklepią po plecach za obronę granic europejskich. Tymczasem, uwaga, skupmy uwagę przez chwilę – imigranci stoją po szyję w wodzie, pod lufami karabinów, dygoczą z zimna, są odczłowieczani i pozbawiani godności! Co więcej, poddawani fizycznemu przymusowi, wrzucani do morza! Około pięciu tysięcy już wycofano do Maroka!
Halo! Stuk! Puk! Gdzie wszystkie Amnesty Internacjonały? Gdzie lewicowe stowarzyszenia, ruchy, fronty? Gdzie masowe demonstracje? Czemu nikt nie rysuje nic kredą na ziemi? Dlaczego na fejsiku nie są ustawiane zakładki na zdjęcia profilowe z napisem „wspieram imigrantów”?
Gdzie rezolucje, wyrazy potępienia? Gdzie pełne pasji artykuły w Gazetach Wyborczych liberalnej Europy?
I wreszcie, co najważniejsze, gdzie instytucje europejskie? Gdzie groźby i naciski? Gdzie stawianie pod pręgierzem i przywoływanie do porządku? Nie ma? Nic? Nulla? Niente? Keine groźben? Czyżby – o zgrozo – było tak, iż jeśli podobne brutalne, antyimigracyjne metody stosuje rząd lewicowy, to się mu… współczuje, a gdy rząd prawicowy (i to daleko lżejsze, vide rząd Salviniego dwa lata temu) to wytacza się przeciw niemu najcięższe działa? Nie chce mi się wierzyć, że tak może być. Ale niestety, wszystko na to wskazuje, że tak jest.
Viva la revolución!
PS. Więcej o tej sprawie w najbliższym numerze tygodnika Gazeta Polska.