
Na odsiecz zbrodniarzowi
Ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie naftowe, każdy z coraz większą precyzją, a co za tym idzie – większymi konsekwencjami dla Rosji, powodują na Kremlu poważny ból głowy.
Ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie naftowe, każdy z coraz większą precyzją, a co za tym idzie – większymi konsekwencjami dla Rosji, powodują na Kremlu poważny ból głowy.
„Niech już ta wojna się skończy” – pomyśleli w Berlinie. Nie chodzi jednak o to, że w codziennych atakach rosyjskich siepaczy na Ukrainie giną cywile, a kolejne budowle zamieniają się w gruz.
W neoimperialnym planie Kremla uwzględniono dwie wojny: konwencjonalną, prowadzoną od 2014 r. na Ukrainie, oraz hybrydową, czy, jak kto woli, podprogową, przeciwko Zachodowi, która od wielu miesięcy mocno eskaluje.
Przysłuchując się ostatnim wypowiedziom szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa i białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenki, na myśl przyszła mi kultowa, licząca już ponad trzy dekady amerykańska komedia „Dwaj zgryźliwi tetrycy”. Różnica jest taka, że filmowi John i Max dogryzali sobie nawzajem, zaś Ławrow i Łukaszenka mają wspólnego wroga, któremu nie szczędzą gróźb i uszczypliwości.
Czy wystąpienie prezydenta USA Donalda Trumpa na forum ONZ w Nowym Jorku było ostre? Tak.
W prowokacjach militarnych dokonywanych przez Rosję w regionie mamy ewidentnie do czynienia z tendencją wzrostową. Najpierw nad nasze terytorium wleciał jeden dron. Później dwa, a ostatnio – najwięcej jak do tej pory – 21.
Będziemy pytać o tę sprawę podczas Komisji Obrony Narodowej. Niewykluczone, że zwołane zostanie nawet nadzwyczajne posiedzenie – zapowiada w rozmowie z portalem Niezależna.pl Michał Jach, poseł PiS i członek Sejmowej Komisji Obrony Narodowej. W lipcu 2025 r. na spotkaniu organizowanym przez rząd fundacje m.in. z Niemiec czy Czech, a także podmioty współpracujące wcześniej z Rosją i Białorusią, poznały szczegóły systemu umocnień na wschodniej granicy Polski, znanego jako "Tarcza Wschód"
Słowa premiera sobie, a rzeczywistość sobie. Podczas gdy Donald Tusk ogłasza koniec drożyzny, Polacy muszą coraz głębiej sięgać do kieszeni, by sprostać wydatkom na podstawowe potrzeby i rachunki. Co więcej, prognozy ekspertów nie napawają optymizmem. – Perspektywa najbliższych dwóch-trzech miesięcy nie rysuje się w kolorowych barwach. Czeka nas ciężki okres, a premier, zamiast coś w tej kwestii robić, cieszy się z niskiej statystyki inflacji – mówi portalowi Niezależna.pl Andrzej Kosztowniak, poseł PiS, były minister finansów.
System ochrony zdrowia jest jeden, niezależnie, czy w czasie pokoju, czy wojny. I choć w obu przypadkach funkcjonuje inaczej, zawsze należy traktować go w kategoriach jednego z najważniejszych elementów budujących odporność państwa. Zgodnie z powiedzeniem, że lepiej zapobiegać niż leczyć, warto zawczasu wdrożyć odpowiednie mechanizmy działania, usprawnić proces decyzyjny i sukcesywnie niwelować czynniki podważające odporność systemu zdrowia. W trakcie kryzysu lub wojny nie będzie na to ani okoliczności, ani pieniędzy. Czas nagli, a kolejne analizy pokazują, że w polskim sektorze medycznym jest bardzo dużo do zrobienia.