PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Tomasz Łysiak o „szczycie” Tusk-Lempart: Spotkanie znamienne dla losów Europy i świata

Co tam negocjacje! Co tam fundusze odbudowy, weta, czy inne europejskie przepychanki. Należy patrzeć na prawdziwy, fundamentalny, szczyt, który się odbył w Brukseli. Reszta w cieniu. Chodzi o znamienne dla losów Europy i świata spotkanie Donalda Tuska i Marty Lempart. 

Marta Lempat/Donald Tusk
Marta Lempat/Donald Tusk
Aleksiej Witwicki/Gazeta Polska; facebook.com

Jedna z wpływowych anglojęzycznych gazet uznała panią Lempart za jeszcze wpływowszą od siebie samej i właściwie jedną z najwpływowszych kobiet na świecie tej rokini. Nadmienię nawiasem, iż piszę „rokini”, gdyż pisanie „roku” w kontekście pani Lempart może być zbyt męskoosobowe i patriarchalne. 

Ja w ogóle się obawiam, że sam jestem zbytnio patriarchalny. W ten weekend, przyznam, znowu będę oglądał „dźwignię patriarchatu” (jak piłkę nożną w ostatnim czerskim felietonie nazwała profesor Środa). Wstydzę się, ale cóż – ciągnie wilka natura do lasu. 

Wracając do szczytu brukselskiego. Odbył się na istotny dla współczesnej Europy temat „Jak burzyć mosty i budować mury?”. Lub odwrotnie – „Jak burzyć mury i budować mosty?”, zresztą wszystko jedno: coś burzyć, coś budować…

Jeśli chodzi o burzenie murów duże doświadczenie ma pani Lempart. Historycy nawet uważają, że pani Lempart uzbrojona w megafon i przeniesiona w czasie mogłaby zmienić wielokrotnie bieg historii. Oto dajmy na to pod Termopilami – gdyby Lempart wysłana przez Persów z megafonem przed mur tarcz spartańskich wrzasnęła po grecku „wyp…ć!” („πάρτε το διάολ”) to Spartiatom do  głowy by nie przyszło odkrzykiwać jakieś głupie „Przyjdź i weź” („μολὼν λαβέ”), tylko od razu by zwiali do Sparty, jak francuskie czołgi w czterdziestym do Paryża. 

Albo też, gdyby tak w lipcu 1410 roku, krzyżacki mistrz Ulrich von Jungingen, zamiast wysyłać dwóch knechtów z nagimi mieczami, wysłałby panią Lempart… To jak wyglądałaby bitwa? Oto Lempart zamiast dwóch nagich mieczy przywiodłaby ze sobą dwie nagie, no może półnagie, Miecie (zdrobnienie od imienia Mieczysława) i przez megafon wrzasnęłaby „wyp….ć!”. Ja nie wiem, czy Jagiełło i Witold by to zdzierżyli. 

I tak można by dalej i dalej na przestrzeni czasu. 

Ktoś ostatnio porównał ją nawet do Wałęsy. I być może, paradoksalnie, jest to nawet dobre porównanie. Wałęsa, jak mało kto umiał, może nie burzyć ale przeskakiwać mury i budować mosty – szczególnie z tymi co, przez dobrą Służbę dbają o Bezpieczeństwo.

Brukselski szczyt Lempart–Tusk odbył się w maseczkach z przepisowym piorunem. Myślę, że to nieostrożność ze strony Króla Europy. Jest takie stare przysłowie – „Póki piorun nie walnie, chłop się nie przeżegna”. A przecież jakby nagle się wymsknęło Lempartowej, jakby tak piorun z maseczki wraz z głośnym „wyp…ć” przy Tusku huknął, mógłby chłop, całkiem niechcący znak krzyża uczynić. A to byłby śmiech. Po całej Europie by się niosło: od Berlina aż do holenderskiej wsi, co zerwała stosunki z krajem nad Wisłą. 


 



Źródło: niezalezna.pl

#Marta Lempart #Donald Tusk

Tomasz Łysiak